Rozdział 39.

Hałas rozrywający moje uszy. To było moje pierwsze wspomnienie. Ogłuszający pisk hamulców samochodu i klaksonów połączyło się z tym, co wydawało mi się być przeraźliwymi krzykami gapiów. Czułam, jakby każdy możliwy dźwięk w moim otoczeniu mógł rozerwać moje bębenki. Intensywność tych dźwięków była tak duże, że nie mogłam sobie z nimi poradzić. Skrzywiłam się w odpowiedzi, na to wszystko, i modliłam, by dźwięki ustały. Krew agresywnie wędrowała po mojej głowie, jak bębny basowe uderzała w tle, dodając mi tylko cierpienia. Nigdy wcześniej, tak mocno nie modliłam się o ciszę. Co się stało tym samochodom i ludziom, że powodowali tak wiele hałasu?

Zaskoczyła mnie jakaś zimna i mokra ciecz spływająca po moim policzku. Było tego coraz więcej, jakby jeszcze więcej mokrych kropel zaczynało spadać po moich policzkach. Co się do cholery działo? Czyżby padało? Powoli otworzyłam oczy, mrugając by odpędzić zamazaną wersję świata. Zobaczyłam przed sobą czarne i szare chmury, które powoli sunęły po niebie. Pomimo tego, że
czułam się ociężała i otępiała, byłam świadoma, że leżałam na drodze. Zorientowałam się, że bardzo prawdopodobnie leżałam na głównej drodze, deszcz coraz mocniej uderzał w asfalt. Mocny zapach mokrego asfaltu atakował moje zmysły, a warczenie silników aut powodowały mdłości i zdezorientowanie. Podstawowym pytaniem było - dlaczego do cholery byłam obiektem zainteresowania na drodze?

Nagle, szare chmury zostały zastąpione morzem twarzy, które spoglądały na moją twarz - przytłaczając mnie. Nieznajomi wgapiali się we mnie, ich skrzywione twarzy wyrażały mieszkankę
przerażenia i współczucia. Skupiłam wzrok na ich ustach starając się wyczytać, co chcieli mi powiedzieć. Skąd wiedzieli, że będę w stanie ich w ogóle zrozumieć? Duża liczba osób na tym
świecie nie potrafiła czytać z ruchu warg, do cholery. Ku jasności, ja nie byłam jedną z nich. Od małego, zawsze byłam w stanie czytać z ruchu warg, a z czasem robiłam to coraz lepiej, tak
jak dużo rzeczy, wraz z praktyką. Ja i Alex głównie udoskonalałyśmy tę umiejętność w wieku 10 i 12 lat, kiedy siadałyśmy na ławce, na przeciwko popularnego baru z burgerami w mieście. Byłyśmy w stanie obserwować ludzi i rozumieć, o czym rozmawiają, gdy oczywiście siedzieli przy stolikach przy oknach na przeciwko ulicy. W sumie, to wydaje mi się, że to właśnie tam nauczyłyśmy się wielu rzeczy, o których nie mówili nam nasi rodzice, gdy byłyśmy młodsze. Nie skłamałabym mówiąc, że rodzice próbowali cały czas trzymać nas pod kloszem. Popatrzcie, gdzie nas to zaprowadziło. Bylibyście zaskoczeni, jakiego rodzaju rozmowy przeprowadzają ludzie, nawet w środku dnia. Alex zawsze błagała mnie, abyśmy szły i siedziały tam po szkole, to stało się w pewien sposób nałogiem, by słuchać historii tych ludzi, nie poprzez podsłuchiwanie ich rozmów, ale poprzez obserwowanie ich ruchów warg i subtelnych ruchów twarzy. To właśnie były kluczowe elementy by stać się mistrzem w czytaniu z ruchu warg. Niektórzy mogli nazywać nas wścibskimi, ale my nazywałyśmy to rozwijaniem swoich umiejętności i prawdziwym zainteresowaniem. Gdy nasi rodzice okrzyczeli nas za podsłuchiwanie, kłóciłyśmy się z nimi, że możemy być w stanie zapobiec potencjalnemu włamaniu czy morderstwie... choć nigdy nie podsłuchałyśmy żadnej z takich rozmów.

Moja dobrze wyszkolona umiejętność, nie pomogła mi w ogóle w tej sytuacji, sytuacji, w której musiałam się czegoś dowiedzieć, a nie tak jak kiedyś, gdy dowiadywałam się, że kot moich sąsiadów zaatakował trzy wiewiórki i wszystkie je złapał albo że penis chłopaka jest za mały by zaspokoić jej potrzeby. Ich usta ruszały się szybko, zbyt szybko dla mnie, bym zrozumiała, o czym mówią, jednocześnie będąc w stanie lekkiego zaćmienia. Oczywistym było to, że próbowali się ze mną porozumieć, ale nie mogłam odgadnąć, co mówili z powodu ciągłego dzwonienia i innych hałasów, które mnie otaczały. Chciałam wstać z ziemi, zapytać ich, dlaczego poświęcają mi swoją uwagę, skoro zapewne ja nie jestem najbardziej poszkodowaną. W ogóle nie czułam żadnego bólu. Gdy chciałam podnieść swoją głowę i wstać z ziemi, nieznajomi zaczęli fanatycznie kręcić swoimi głowami, pokazując mi, bym się położyła i czekała. "Ambulans" to jedyne, co udało mi się rozszyfrować z ich ruchu warg. Pieprzyć ambulans, w czym niby mieliby mi pomóc, skoro nic nie czuje? Wszystko było ze mną w porządku. Co się w ogóle stało? Czy właśnie zemdlałam na środku drogi?

Unikając rąk, które próbowały przytrzymać mnie przy ziemi, podniosłam się z drogi, strzepując okruszki żwiru z mojej kurtki. Mój wzrok nie był tak ostry, jak zazwyczaj, ale gdy skupiłam się na ludziach na przeciwko mnie, na każdej twarzy rysowała się ta sama mina. Zaskoczenie. Otoczyli mnie, jeden chłopak nawet rozłożył swoje ramiona, jakby sugerował, że mnie złapie, gdybym miała upaść.

- Kochanie, dobrze się czujesz? - Słodki głos dobiegł mnie ze strony kobiety w średnim wieku, która stała po mojej lewej stronie. Wzdrygnęłam się z zaskoczenia, gdy okazało się, że już wszystko słyszałam. Delikatnie położyła swoją dłoń na moim ramieniu, pomagając mi złapać równowagę. Jej dotyk był bardzo ostrożny, jakby myślała, że najdelikatniejszy bodziec spowoduje, że znowu upadnę na ziemię. Jakbym była dużym, niestabilnym klockiem jengi. Jeden zły ruch spowoduje, że gra będzie skończona.

- Jest okej. - Mój głos był zachrypnięty i w ogóle nie brzmiał przekonywująca. Miła kobieta również nie wyglądała na przekonaną, jej uścisk na moim ramieniu od razu stał się mocniejszy.

- Myślę, że ktoś zadzwonił po karetkę, miejmy nadzieję, że będą tutaj za chwilę.

- To dobrze. Czy stało się coś poważnego? Był jakiś wypadek? - Spytałam, próbując znaleźć ofiarę, czegoś, co wyglądało mi na wypadek samochodowy. Musiałam zemdleć w tym samym momencie, w
którym wydarzył się ten wypadek.

Kobieta zmarszczyła brwi, na jej twarzy pojawiło się ewidentne zmieszanie. - Moje kochanie, myślę, że coś ci się pomieszało. Zadzwoniliśmy po karetkę dla ciebie. To ty jesteś poszkodowana.

- Poczekaj, co? - Dotknęłam swojej skroni, coś, co robiłam zawsze, gdy chciałam sobie coś przypomnieć czy poukładać. Bok mojej głowy wydawał się mokry i lepiący, gdy odsunęłam swoją rękę, mocny kolor czerwieni przyciągnął moją uwagę. Moje opuszki były całe we krwi. Zaczerpnęłam powietrza, szybko ogarnęło mnie zaskoczenie i niewiedza, co się stało.

Wyszłam na ulicę. Pamiętałam usłyszenie auta, kierowca ostrzegał mnie, żebym się cofnęła, tylko było już za późno. Pamiętałam tlen wypychany z moich płuc, uczucie niechcianego wydychania powietrza. Na początku wpadłam na przednią szybę, a potem parę razy przetoczyłam się po dachu auta, by potem upaść na ziemię. To było bolesne... ale też nie było. Widziałam Nicka na przeciwko siebie... a potem go już nie było. Tak dużo myśli kręciło się w mojej głowie... a potem już ich nie było. Cisza.

Zostałam potrącona przez samochód. Jakim cudem jeszcze tutaj stałam? Jakim cudem byłam w stanie mówić/ruszać się/oddychać?

- Cholera jasna. - Wydyszałam, zaczynając się chwiać. Miła pani podtrzymała mnie pod ramionami, zapewniając mnie, że wszystko będzie w porządku. Chciałam jej wierzyć, naprawdę chciałam, ale wiedziałam, że stanie się to, co nieuniknione. Adrenalina zamaskowała ból, który odczuwałam. Widziałam to na jakiś medycznym programie, gdy kiedyś oglądałam telewizję. Jeśli potrącił mnie samochód, nie chciałam, żeby adrenalina opuszczała mój organizm. Ból będzie nie do zniesienia. Byłam świadoma, że nie minie za dużo czasu, gdy to się skończy, ale miałam nadzieję, że prolog do mojej agonii jeszcze chwilę potrwa. Popatrzyłam przez ulicę, ale tak jak podejrzewałam, Nicka już tam nie było. To był mój błąd. Gdybym tylko nie postanowiła bawić się w kotka i myszkę, nie zostałabym potrącona przez ten samochód.

- Przepraszam, przepraszam, muszę przejść... - Młody, wysoki mężczyzna torował sobie drogę przez rosnący tłum, pokazując im, by wszyscy wrócili do tego, co robili wcześniej, zanim zostałam wyrzucona w powietrze jak smażony kurczak w sałatce cezar. Ci, którym spojrzałam w oczy, patrzyli na mnie z niedowierzaniem, inny szeptali i wskazywali coś za mną. Nie popatrzyłam - nie byłam w stanie.

Mężczyzna musiał zauważyć, że moje policzki są czerwone z zażenowania z powodu tego tłumu, dlatego odwrócił się i zaczął ich odganiać.

- Cześć. Nazywam się Doktor Doktor. Wiem, że to zabawne, że moja nazwisko jest takie same, jak mój zawód. Najczęściej przedstawiam się tylko jako Doktor, to wszystko ułatwia. - Uśmiechnął się do pani stojącej obok mnie, zanim zwrócił swoje zmartwione spojrzenie z powrotem na mnie.

- Jak się nazywasz? - Spytał mnie, rzucając swoją torbę obok mojej stopy.

- Sutton... Sutton Rosegarden. - Przedstawiłam się prawie na bezdechu. Zaczynałam odczuwać trudności w mówieniu.

- To bardzo dobrze, Sutton. Dobrze jest cię poznać. Przykro mi, że spotykamy się przy tak niefortunnych okolicznościach. Właśnie szedłem do pracy, gdy zobaczyłem, co się stało. Wiesz, co się stało?

Wyrzuciłam z siebie monotonnie. - Powiedziano mi, że uderzył mnie samochód.

- A pamiętasz to dlatego, że ktoś ci powiedział czy dlatego, że pamiętasz samo uderzenie?

- I to i to.

- Ok, to dobrze Sutton. Przepraszam za te wszystkie pytania, muszę po prostu dowiedzieć się, co się dzieje. Czy czujesz teraz jakiś ból... czy cokolwiek coś czujesz?

- Po prostu czuję się otępiała.

- To prawdopodobnie adrenalina, prawda? - Dodała kobieta w średnim wieku. Może ona też oglądała ten sam program medyczny, co ja.

Doktor zignorował jej komentarz. - Czy jesteś w ogóle świadoma, że straciłaś przytomność?

- Na chwilę, po tym jak wylądowałam na ziemi.

- Okej, dobrze ci idzie Sutton. Jeszcze tylko kilka pytań. Wiem, że powiedziałaś, że nie czujesz żadnego bólu, ale powiedz mi, czy czujesz zawroty głowy? Widzisz zamazany obraz?

- I to i to.

- Wymioty?

To przykuło moją uwagę do wrogiego ściskania w moim żołądku. - Tak.

- To dobrze, Sutton. - Uśmiechnął się do mnie.

Nie wiedziałam, jakim cudem zawroty głowy, zamazany obraz i wymioty mogły być opisywane jako "dobrze", ale moja pojemność płuc była tak niewielka, że nie potrafiłam wykrzesać z siebie jakiegoś sarkastycznego komentarza.

- Ale ona jest ranna, prawda? To znaczy, popatrz na jej ramię. - Głośno szepnęła kobieta. Nie sądzę, że chciała, żebym usłyszała jej komentarz. Nigdy nie rozumiałam tych ludzi, którym wydawało się, że szepczą, a tak naprawdę mogli by krzyczeć i nawet nie słyszałbyś różnicy. Nie chciałam popatrzeć na swoje ramię, pomimo ponagleń. Prawdopodobnie wisiało pod dziwnym kątem albo coś równie przyprawiającego o mdłości, łatwo tłumaczące te wszystkie spojrzenia.

Będąc szczerą nie dziwię się im, bo jak często widzi się młodą dziewczynę, która zostaje potrącona przez samochód i chwilę później wstaje? Wydaje mi się, że powinniśmy również spróbować ich zrozumieć.

Było prawie tak, jakby Doktor czytał mi w myślach, sekundy po tej myśli, odwrócił się do tłumu. - Słuchajcie, sugeruję wam, żebyście cofnęli się o  kilka kroków i poczekali gdzieś indziej, zanim przyjedzie policja, chyba że jesteście kierowcą samochodu, który potrącił tę biedną dziewczynę. Zapewne policja będzie chciała zebrać od was wszystkich zeznania. Poinformowano mnie również, że karetka została już wezwana, więc nie ma potrzeby do zmartwień. Teraz, proszę was, żebyście dali tej dziewczynie odrobinę prywatności.

- Więc, dlaczego ty z nią zostajesz? - Odkrzyknął jakiś idiota. To był ten sam idiota ze swoim telefonem w powietrzu, łysy jak ściana, nagrywający całe to zdarzenie.

- Jestem doktorem, dupku.

To uciszyło ich wszystkich. Na całe szczęście, wszyscy zaczęli oddalać się ode mnie i odchodzić do pobliskiej kawiarni, jednak ich głowy ciągle odwracały się w moją stronę, by jeszcze na mnie popatrzeć. Zastanawiałam się, czy ktoś doszedł do wniosku, żeby to wszystko nagrać? Czy to będzie jakaś kolejna internetowa sensacją?

- Widziałam samochód, który uderzył tę biedną dziewczynę. Był matowy czarny, przyciemniane szyby, wszystko co pamiętam.

- Wiesz może, jaka to była marka? - Spytał doktor, spisując nagłe oświadczenie starszej pani.

- Nie... W ogóle nie znam się na samochodach. Wszystkie wyglądają dla mnie tak samo, tylko mają inne kolory. - Urwała, prawdopodobnie czując się bezużyteczna jak moje złamane ramię. Jej oczy zwęziły się nagle z olśnieniem. - W sumie to udało mi się zapamiętać parę liter na tablicy rejestracyjnej, zanim odjechał. - Kobieta powiedziała to delikatnie, otwierając apkę z notatnikiem na swoim telefonie.

Wystarczyły tylko dwie litery tablicy, by w końcu pochłonęła mnie ciemność.

SA

***

Obudził mnie mocny zapach wybielacza i pikanie moje serca. Moje oczy paliły, gdy je otworzyłam, mój wzrok ciągle był lekko zamazany, ale było trochę lepiej niż wcześniej. Byłam wdzięczna, że światło w pokoju było przygaszone. Gdyby pojawiło się jakiegokolwiek światło, czułam, że od razu wyskoczyłabym z łóżka i pobiegła do ciemnego rogu pokoju, jak jakiś wampir. Właściwie, zapomnijcie o tym skakaniu. Nie byłam w stanie nawet gdzieś pójść, a co dopiero skakać. Za każdym razem, gdy próbowałam wziąć normalny oddech, wszystkie miejsca wokół mojej klatki piersiowej zaczynały płonąć żywym ogniem. Tępy ból wędrował po wszystkich kościach w moim ciele, ból przemieniał się w ukłucia bólu, gdy dochodził do mojego lewego ramienia, który jak widziałam był cały w gipsie. Ze sposobu, w jakim leżałam, próbowałam zobaczyć, czy inne części moje ciała były zabandażowane, ale warstwy koców i prześcieradła pokrywały moją dolną połowę ciała. Powstrzymywałam chęć kaszlnięcia, świadoma, że jeśli to zrobię, uwolni to przejawy piekła i cierpienia. Pozwoliłam popłynąć paru łzom. Nie były jednak odpowiedzą na cały ból, który odczuwałam, czy na to, że ktoś (najprawdopodobniej SA) potrącił mnie na ulicy.

Łzy były odpowiedzią na rozczarowanie, że ciągle żyłam.

Większość ludzi, która przeżyłaby taki wypadek byłaby prawdopodobnie przytłoczona ulgą i wdzięcznością, że ich życie nie zostało im odebrane. Byliby bardzo wdzięczni żyć kolejny dzień i potencjalnie nawet zdobyć doświadczenie i nauczyć się czegoś, by pamiętać to potem przez całe życie. Często można usłyszeć w telewizji, że wygranie walki z rakiem albo przeżycie jakiegoś strasznego wypadku daje ludziom inną perspektywę. Ja, z drugiej strony, marzyłam, żeby samochód potrącił mnie na śmierć. Wiem, że to straszne myśleć w taki sposób, jednak to nie powstrzymało mnie od życzenia sobie szybkiej śmierci na tej drodze. Musiało potrącić mnie auto, bym zdała sobie sprawę, że od pewnego czasu miałam myśli samobójcze. Moje życie było do niczego. Te ciągłe pierdolone gierki i nieustający wysoki poziom stresu, które były istotnymi elementami w byciu dręczonym i zastraszanym każdego dnia swojego życia, w końcu było tego za wiele. Wszystko to było w miarę znośne, gdy miałam obok siebie Justina. On był moim życiem, mogłam uwiesić się na nim, gdy sprawy przybierały naprawdę zły obrót. Wiedziałam, że on będzie mnie trzymał na powierzchni. Ciągle starałam się utrzymać głowę ponad wodą, ale to było do zrobienia, bo nie byłam wtedy sama. Jednak moje życie zostało osłabione i pękło. Zerwało ze mną, zostawiając mnie walczącą w tej głębokiej, zimnej wodzie. Nie miałam niczego, czego mogłabym się trzymać. Tonęłam.

- Dobry wieczór, Sutton. Dobrze widzieć, że się obudziłaś. - Do pokoju wszedł Doktor ze szczerym uśmiechem, w ręce trzymał białą teczkę. - Jak się czujesz?

Próbowałam być lepsza w przekazaniu informacji, by powiedzieć o mojej klatce i bólu, ale zabrakło mi energii by zapewnić lepszą odpowiedź. - Całkiem gównianie.

Doktor pokręcił swoją głową, lekko się do siebie uśmiechając. - Mogę sobie wyobrazić.

- Co właściwie jest ze mną nie tak?

- Cóż... - Doktor otworzył swoją teczkę. - Zemdlałaś dosłownie sekundę przed przyjazdem karetki i martwiliśmy się o twoje wewnętrzne obrażenia, adrenalina i szok zakrywały to, co mogłoby być okropnymi obrażeniami. Przeprowadziliśmy parę testów, podczas gdy byłaś nieprzytomna. Miałaś wstrząs mózgu, dlatego będziemy mieli na ciebie oko, ale patrząc na twoje zdjęcia rentgenowskie, nie ma żadnych krwotoków albo czegokolwiek, czym powinniśmy się przejmować. Twój wzrok, nudności i zawroty głowy powinny minąć, chociaż przez dłuższy czas będziesz odczuwała okropny ból głowy. - Przerwał, przewracając następną kartkę. - To są dobre wieści.

- Dobre wieści? - Prychnęłam, szybko krzywiąc się z powodu ukłucia bólu, z racji tego że powiedziałam dwa słowo i trochę się poruszyłam.

- Tak. Złe wieści są takie, że masz złamane żebra, co by tłumaczyło twój pytki oddech i okropne palenie w klatce, które musisz odczuwać w tej chwili. Na całe szczęście, nie jest to zbyt dotkliwe, więc nie musimy się martwić, że jakieś ostre kawałki twojej kości wbiją się w twoją aortę albo płuca.

- Szczęściara ze mnie. - Wymamrotałam.

- Twoje lewe ramię jest również złamane. Reszta twojego ciała jest również mocno pokiereszowana. Musieliśmy podłączyć cię do kroplówki, by utrzymywać się nawodnioną i również dostajesz środek przeciwbólowy, abyś nie odczuwała bólu. Powinnaś zacząć odczuwać mniej bólu, jednakże będziesz bardziej senna i skłonna do halucynacji. Monitorowanie twoje serca to tylko dodatkowy środek ostrożności. Poza tym wszystkim, jesteś niesamowitą szczęściarą, że to przeżyłaś bez jakiejkolwiek poważnej fizycznej komplikacji, Sutton.

- Więc, teraz dostanę jakiś medal czy coś? - Wyrzuciłam z siebie zimno, wkurzona na dobór jego słów. Szczęściara, jakim cudem byłam szczęściarą?

- Sutton, mogę ci zadać pytanie? Może być trochę ciężko ci na nie odpowiedzieć i rozumiem to, jednak ważne jest, żebym wiedział, co się tutaj dzieje.

- I tak prawdopodobnie byś spytał.

Delikatnie usiadł na krześle, obok mojego łóżka. Obniżył swój głos, jego ton był milszy niż wcześniej. Teraz wyglądał bardziej na człowieka, w porównaniu z biologicznym robotem, który wyrzucał z siebie medyczne porady. - Czy weszłaś pod koła samochodu... specjalnie?

Zajęło mi parę sekund, by zrozumieć i odpowiedzieć na to pytanie. Pomimo, że miałam myśli samobójcze, dzisiejszego dnia nie planowałam wejścia pod koła samochodu. W zasadzie, nie miałam żadnych planów, jak skończyć swoje życie. Miałam tylko czarne myśli.

- Nie.

- Jesteś pewna?

- Tak. Zdecydowanie.

- Więc dlaczego? Dlaczego weszłaś na tę ulicę?

- Ponieważ... Byłam rozproszona. Zobaczyłam kogoś... Nigdy nie sadziłam, że go jeszcze zobaczę... i po prostu nie myślałam... Powinnam była popatrzeć... to była moja wina. - Z każdym zdaniem brałam głęboki oddech, ból w moich żebrach był coraz gorszy.

- Rozmawiałem już z twoim przyjacielem Jaxonem. - Doktor zamknął swój folder, opierając na nim swoje łokcie i pochylił się w moją stronę. - Powiedział mi, że martwi się o twoje zdrowie psychiczne.

- J-jakim cudem? Jakim cudem on wiedział, że jestem w szpitalu?

- Twój telefon. Ciągle do ciebie dzwonił i dzwonił, doprowadzało to jedną z naszym pielęgniarek do szału. Oczywiście kiedy dowiedział się, że po drugiej stronie była pielęgniarka, od razu przyjechał do szpitala.

Przewróciłam oczami. Cały Jaxon.

- W sumie to właśnie dopiero przed chwilą kazałem mu stąd wyjść i zejść z tego krzesła, na którym siedzę, by poszedł się czegoś napić i zjeść. On naprawdę się o ciebie martwił, Sutton, więc ja też się zacząłem o ciebie martwić.

- Jaxon przesadza. Wszystko jest w porządku, nikt z waszej dwójki nie powinien się mną przejmować. - Chciałam jak najszybciej uciec od badania, które nade mną przeprowadzono. Kiedy Jaxon tutaj wróci naprawdę będę musiała bardzo się postarać, żeby nie uderzyć go moją kroplówką.

Doktor nie wyglądał na przekonanego moim delikatnym wysiłkiem, by powiedzieć mu, że to nie jego sprawa. - Sutton, on mi powiedział o twoim dziwnym i ryzykownym zachowaniu. Podwyższona aktywność seksualna, upijanie się, złe odżywanie... to są oznaki tego, że ktoś nie funkcjonuje, tak jak powinien. Poprzez badania szukałem jakiegoś fizycznego wytłumaczenia, ale uwierz mi, widziałem to już dużo razy.

- Więc... co? Sugerujesz, że jestem rąbnięta? - Nie chciałam niczego innego, jak tylko wyjść z tego szpitalnego łóżka i stąd uciec, jednakże byłam sparaliżowana bólem, co oznaczało, że w końcu musiałam się z tym wszystkim zmierzyć.

- Nie, Sutton. Nie sądzę, że jesteś szalona. Sądzę, że jesteś w depresji i potrzebujesz pomocy.

Nie chciałam nic mówić, odwróciłam wzrok na gips na moim ramieniu. Znajome mrowienie w policzkach uświadomiło mi moje zakłopotanie.

- Mamy tutaj specjalnego doktora, który bardzo chętnie ci pomoże. Jaxon powiedział, że już wcześniej z tobą rozmawiał o terapii, ale ty cały czas odrzucałaś jego pomysł. Rozumiem, jak ciężkie musi to wszystko być dla ciebie, Sutton.

- Ale nie rozumiesz, jakie to trudne. - Popatrzyłam na niego. - Nie masz nawet najmniejszego, pierdolonego pojęcia, jak jest ciężko.

Doktor spróbował pocieszyć mnie i położył swoją dłoń na moim ramieniu, którą od razu odepchnęłam. - Przykro mi, Sutton. Prawdopodobnie nie rozumiem, wygląda na to, że to był naprawdę słaby dobór słów. Jednakże, co rozumiem, że potrzebujesz jakieś formy pomocy. Nie musisz przez to wszystko przechodzić sama.

- Nie chcę teraz o tym rozmawiać.

- Rozumiem to. Zostawię cię teraz, byś chwilę odpoczęła i dam ci trochę spokoju. Jeśli byś czegoś potrzebowała, Sutton, po prostu wciśnij ten guzik i ktoś od razu do ciebie przyjdzie.

Jeśli będziesz potrzebować mnie, poproś jedną z pielęgniarek, by do mnie zadzwoniła i przyjadę, jak tylko będę mógł. Nie będziesz już musiała tego robić sama.

Zamknęłam oczy i poczekałam, aż usłyszę dźwięk zamykanych drzwi. Nadeszła senność. W jaki bałagan się wplątałam? Co zrobiłam, że zasłużyłam sobie na to wszystko?

Moja własna żałoba została szybko przerwana dźwiękiem mojego imienia. To był głos, który pragnęłam usłyszeć od tak dawna. Był tylko jeden głos, który był w stanie uwolnić setki motylków w moim brzuchu.

Justin.
___________________________________________________________
Oby 2017 był dla nas dobry :)

#muchlove N.

12 komentarzy:

  1. Super rozdział! Mam nadzieję, że następny równie nas zaskoczy co ten :) Szczęśliwego Nowego Roku! 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. next next next
    kocham Cię za to, że to tłumaczysz serio

    OdpowiedzUsuń
  3. boooże no nie można przerwać w takim momencie. Błagam daj kolejny

    OdpowiedzUsuń
  4. tylko nie to kiedy kolejnyy ?? nie moge sie doczekac aaaa

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurwa poplacze się zaraz:) Można z Tobą nawiązać kontakt gdzieś indziej? Ask, twitter albo coś? Bo ogólnie to mam parę pytań i jak coś to mogę je zadać tutaj :) buzi kocham mocno ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć :) cieszę się, że ci się podoba ;p Jasne, mam aska @niewidziaalnaaa albo tt @itsnikix, więc możesz pisać śmiało, gdzie ci bardziej wygodnie ;)

      Usuń
  6. Przepraszam miałam się odezwać i tak jakoś wyszło. .. Jak długo ogólnie czeka się n AV rozdziały i czemu są tak rzadko?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, rozumiem :) Na rozdziały czeka się około miesiąca, chociaż czasem jest to dłużej ;) Rozdziały są rzadko, bo rzadko dodaje je autorka, na to nie jestem w stanie nic poradzić ;(

      Usuń
    2. Aaa bo myślałam że ich jest dużo bo się znalazło na wattpadzie. A jesteśmy na bieżąco czy są jakieś do przodu?

      Usuń
    3. Znalazły się, znalazły, ale i tak nie było ich aż tak dużo ;D jesteśmy 2 rozdziały do tyłu niż autorka ;) ostatnio własnie wrzuciła nowy rozdział - 42 ;)

      Usuń