Rozdział 38.

** 3 miesiące później **

- Jesteś dla mnie wszystkim. - Wyszeptał, przyciskając swoje delikatne usta do mojego ucha.

Wtuliłam swoją głowę w jego pierś, wdychając jego kojący zapach, tak długo jak mogłam. Będzie ze mną jeszcze tylko chwilę, więc potrzebowałam tego bardziej niż czegokolwiek innego na świecie.

- Tęsknię za tobą tak mocno. - Przyłożyłam swoje usta do jego czoła, zakładając mu ręce na szyję. - Proszę, następnym razem to nie może trwać tak długo.

- Nigdzie się nie wybieram, Sutton. Jestem tutaj. Zawsze byłem. I zawsze będę, tuż obok. - Położył swoją dłoń na mojej piersi, patrząc mi w oczy. - Musisz tylko zamknąć swoje oczy i pomyśleć o mnie.

- Ale czasami nie chcę o tobie myśleć, Justin. Czasami to jest zbyt bolesne. To zbyt bolesne, by odkryć, co stracę, gdy tylko wybudzę się z mojej fantazji.

- Wiem, że nasza miłość jest ciężka, ale to jedyna droga byśmy mogli być razem. Wiesz, jak skomplikowany jest prawdziwy świat. - Westchnął, wierzchem dłoni odgarniając zagubiony kosmyk z mojej twarzy.

- Nigdy już nie chcę się obudzić. - Czułam łzy napływające do moich oczu, zamazujące jego idealny obraz. Mrugnęłam, by je odgonić, nie chcąc by zrujnowały ten bezcenny czas, który mi z nim został.

- Musisz, musisz iść dalej.

- Nie chcę tak żyć... nie w świecie, w którym mnie nienawidzisz. W świecie, w którym nie możemy być razem.

- Ciii... - Uciszył mnie, przyciskając swoje usta do moich. Jego pocałunki były zarówno delikatne, jak i pełne pasji. Jednak, wiedziałam, że to nie jest prawdziwe i że dzieje się tylko w mojej głowie. To był po prostu wytwór mojej wyobraźni. Wtuliłam się w niego, już czując, że się ode mnie oddala.

- Nie, Justin. Proszę. - Desperacja, by zostać w jego ramionach już na zawsze, była jeszcze większa niż zazwyczaj.

- Czas się obudzić, kochanie. Wiesz, że zawsze tak jest.

- Jeśli się obudzę, będę się bała, że gdy ponownie zasnę już nie będę potrafiła cię znaleźć. Jestem przerażona na śmierć, że stracę cię na zawsze. - Oddalał się z każdą mijającą chwilą, jego mocny uścisk rozluźniał się.

- Znajdziesz mnie, Sutton. Będę tutaj na ciebie czekał. Kocham cię.

- Kocham cię, Justin. - Odpowiedziałam słabo, w końcu akceptując, że czas mojego przebudzenia zbliża się nieuchronnie. - Wrócę, obiecuję. - Ale najgorszą rzeczą odchodzenia było to, że nie mogłam mu tego obiecać na pewno, przecież to było tylko wspomnienie mojego starego życia. To było coś, do czego przywykł mój umysł, by utrzymać mnie w spokoju. To było nie do pomyślenia, za każdym razem trwało to krócej i było coraz bardziej przezroczyste.

Moje oczy otworzyły się. Słońce wczesnego poranka zaczynało wpadać przez dziurę w zasłonach, promyki słońca rozświetlały moją twarz. Przetarłam resztki snu z moich zapuchniętych oczu, podnosząc się na łokciach, by usiąść na łóżku. Popatrzyłam na wierzch swojej dłoni, którą właśnie przed chwilą przetarłam oczy, wzdrygając się na widok czarnych plam, pozostałości po wczorajszym makijażu, którego zapomniałam zmyć. Gdy moje oczy przyzwyczaiły się do światła w sypialni, zauważyłam delikatne chrapanie kogoś, kto leżał obok mnie. Obcy facet z poprzedniej nocy leżał goły w moim łóżku, jego goła pierś delikatnie podnosiła się i opadała.

Cholera. To był już trzeci koleś w tym tygodniu, którego zaciągnęłam do swojego mieszkania. Obiecałam sobie, że już nie będę tego więcej robić, ale szczerze to stało się moją drogą by uciec od tego gównianego życia, które prowadziłam. To sprawiało, że czułam się chciana.

Wysunęłam się z satynowej pościeli, okrywając swoje nagie ciało i udałam się do łazienki. Cuchnęłam mieszkanką alkoholu i nocnego wybryku. Podczas czekania, aż woda w prysznicu się nagrzeje, rzuciłam szybkie spojrzenie na swoje ciało w lustrze, jednak wolałabym tego nie robić. Wyglądałam chyba jeszcze gorzej, niż ostatnim razem, czarne smugi pod moimi oczami, szminka rozmazana po całej brodzie. Moja szyja nabawiła się kolejnej, nowej malinki, która świetnie pasowała do już trzech istniejących siniaków, które zebrałam w przeciągu poprzednich tygodni. Przykryłam je moimi drżącymi dłońmi, czując kompletne zniesmaczenie na swój widok. Byłam taką dziwką. Jeszcze gorsze było to, że ostatnimi czasy właśnie za taką się uważałam. Byłam laską na jedną noc, kogoś, kogo można pieprzyć i zostawić, nie czując się przy tym nawet odrobinę źle. Byłam niczym, nic nie znaczyłam. Moje życie nic nie znaczyło.

Stałam pod prysznicem, pozwalając gorącej wodzie zbyć grzechy poprzedniej nocy. Zamknęłam oczy, skupiając się na cieple wody spływającej po całym moim ciele. Minęły trzy miesiące, odkąd odszedł, chociaż czułam, jakby to było o wiele dawniej. Niezliczona ilość rzeczy zdarzyła się w tym krótkim okresie czasu, większość z nich była zła, ale ciągle gdzieś tam można było zobaczyć pozytywy, jeśli przyjrzałeś się wystarczająco blisko. Dobre strony zawierały dotrwanie do końcowych egzaminów i nawet poczucie pewnej pewności siebie co do nich, pomimo mojej nieobecności w poprzednich miesiącach. Potrafiłam również podnieść się rano z łóżka, coraz częściej udawało mi się to bez wypłakiwania oczu do poduszki. Potrafiłam nawet czasem coś zjeść, ubrać się każdego ranka, nieskomplikowana nudna rutyna, którą robił każdy, ale która dla mnie była nie do zrobienia, gdy mnie zostawił. Nie otrzymywałam już również wiadomości od SA - jednakże to miało swoje dobre i złe strony. SA jeszcze ze mną nie skończył i wiedziałam, że to tylko kwestia czasu, aż wróci, jeszcze bardziej okrutny. Pomimo tego, że SA był na chwilowej przerwie, ja i tak podskakiwałam za każdym razem, gdy zadzwonił mój telefon. Okropnie bałam się wiadomości, która poinformuje mnie, że albo ja albo ktoś, na kim mi zależy umrze za kilka godzin. Radzenie sobie z tym było jeszcze trudniejsze bez... niego. On był jedyną osobą, która w pełni rozumiała horror, w którym musiałam żyć. Zamyślona tarłam swoje ciało, z coraz większą mocą z powodu poczucia wstydu, że pozwoliłam sobie na stanie się tym, kim byłam.

Po 15 minutach, wyłączyłam prysznic, otulając się miękkim ręcznikiem. Ku mojemu nieszczęściu, gorący przystojniak z poprzedniej nocy siedział na łóżku czekając, aż wyjdę z łazienki. Super. Tego właśnie chciałam uniknąć. Rozmowy po seksie.

- Dobry... - Uśmiechnął się do mnie, gdy wyszłam z łazienki. Wyciągnął się, by potem znowu opaść na zagłówek, podziwiając mnie z daleka.

- Musisz już iść. - Odpowiedziałam dosadnie, zbierając jego bieliznę z podłogi i rzucając mu ją.

- Więc, mam się ubrać, wyjść i udawać, że poprzednia noc się nie wydarzyła... która przy okazji była...

- Tak, właśnie tak to działa. - Westchnęłam, rzucając mu jego koszulkę i spodnie.
Rozbawienie pojawiło się na jego twarzy, powodując, że coś zatrzepotało w moim żołądku. Był bardzo przystojny i utalentowany. Mógłby nawet być materiałem na chłopaka, ale ja się tym nie przejmowałam. Miałam już dość miłości i tego, że przez chwilę czujesz się, jakbyś miała wszystko, ale kiedy ona zniknie - nie czujesz już nic.

- Nie namówię cię na wyjście na kawę? Moglibyśmy zjeść jakieś śniadanie. - Wstał, wciągając swoje bokserki. Odsunęłam od niego wzrok, chrząkając.

- Zdecydowanie tak nie będzie.

- No weź, czas po seksie może być równie dobry jak sam seks. Moglibyśmy po prostu usiąść i pogadać, lepiej się poznać.

- Przepraszam, nie jadam śniadań i nie gadam. - Wykrzywiłam się, przerzucając swoje mokre włosy przez ramię.

- To nie dobrze. - Powiedział rozczarowany. - Ale rozumiem. To znaczy, zdecydowanie ciągle próbujesz przeboleć stratę. Jeśli to on z tobą zerwał, jest kompletnym idiotą.

- O czym ty mówisz? - Roześmiałam się nerwowo, czując się niekomfortowo z tym, że o nim wiedział, przecież nie powiedziałam mu nawet swojego imienia.

- Justin? Powiedziałaś jego imię parę razy, gdy spałaś. Wyglądałaś na trochę zakłopotaną, ale nie chciałem cię budzić. Pomyślałem, że lepiej będzie, jeśli sam pozwolę ci przez to przejść, czymkolwiek to jest.

Wzdrygnęłam się na dźwięk jego imienia, moje policzki zaczynały mnie palić. Nie miałam pojęcia, że podczas snu mówiłam o nim. Okropnie się przeraziłam. - Wyjdź. - Rzuciłam, jeszcze mocniej zacieśniając ręcznik na ciele.

- Przepraszam, nie chciałem cię zdenerwować...

- Po prostu stąd wyjdź! - Podniosłam głos, wyrzucając go z sypialni i pchając go przez całe mieszkaniu ku drzwiom.

- Jesteś szalona. - Jęknął, gdy wyrwał swoją koszulę z mojej pieści, zanim zatrzasnęłam drzwi.

Zsunęłam się na podłogę, trzymając głowę w rękach. Dlaczego moja podświadomość lubiła mnie tak torturować? Dlaczego nie mogłam po prostu zamknąć oczu i marzyć o czymś albo o kimś innym? Albo jeszcze lepiej, nie marzyć o niczym. Opierając swoją głowę o drewno, pozwoliłam pojedynczej łzie spłynąć po moim policzku, myśląc o poprzedniej nocy. Przez cały ten czas, który byłam z tym kolesiem, mogłam myśleć tylko o byciu z nim. To było takie łatwe, jedyne, co musiałam zrobić to zamknąć oczy i skupić się na fizycznym doświadczeniu, resztę zostawiałam mojemu umysłowi.

Musiałam przestać.

Usłyszałam pukanie w drewniane drzwi i głos wołającego mnie Jaxona. Nawet gdyby nic nie mówił, wiedziałabym, że to on pukał. Po pierwsze miał swój znak na pukanie, pukał w drzwi pięć razy, między każdym robił pół sekundy przerwy. Po drugie był jedyną osobą, która marnowała czas, by wpaść do mnie.

Ostatnie, piąte uderzenie zawibrowało przez drewno. W moim umyśle, brzmiał jakby był miliony kilometrów ode mnie, jednak w rzeczywistości był tylko po drugiej stronie drzwi.

- Czego chcesz?! - Jęknęłam, wstając z podłogi.

- Przyniosłem ci kawę, tak jak każdego ranka. - Powiedział wesołym tonem. Optymizm i jego ton spowodowały, że poczułam ckliwość. Jak jedna osoba może być aż tak szczęśliwa?

Odetchnęłam głośno, chwytając swój ręcznik, zanim otworzyłam mu drzwi.

- Jaxon, musisz przestać to robić. - Wymamrotałam przez dziurkę, chowając resztę swojego ciała za drewniane drzwi.

- Wiesz, że nie mogę, Sutton. - Uśmiechnął się do mnie, jak kompletny optymista, którym zawsze był, wyciągając w moją stronę waniliową latte, którą zazwyczaj zamawiałam w pobliskiej kawiarence. - To twoja ulubiona. - Machał nią, zachęcając bym ją wzięła i pozwoliła mu wejść do środka.

Niechętnie wzięłam kubek i otworzyłam drzwi, przewracając oczami w obronie. Ten prosty gest podziałał jakbym udzieliła mu dostępu. Wszedł dumnie do środka, siadając ze zwycięską miną przy stole. Nagrodził się długim łykiem swojej kawy, zanim się odezwał.

- Więc, co robiłaś ostatniej nocy?

- Nic, o czym warto opowiadać. A ty? - Odwróciłam przebieg rozmowy, zatapiając się w swoim napoju, jako okazję do nie powiedzenia czegoś, czego mogłabym żałować.

- Nie za wiele, razem z Kaylą oglądaliśmy filmy.

Udało mi się nie zakaszleć. To nie tak, że nienawidziłam Kayli, po prostu nie wierzyłam, że powiedziała Jaxonowi całą prawdę o sobie i jej przeszłości. Ciągle nie byłam w pełni przekonana, co do tej historii, którą nam opowiedziała, kiedy pojawiła się u naszego progu, szukając ochrony przed swoim "znęcającym się" nad nią chłopakiem. Dlaczego jeszcze jej nie znalazł i dlaczego nie wspominała o nim od tamtego czasu? Było jednak jeszcze coś, co wyglądało na bardzo wyćwiczone w jej zachowaniu, co jak dla mnie było bardzo udawane, co powodowało, że jeszcze bardziej ją podejrzewałam.

- Jednak, wiem, że mnie kłamiesz. - Dodał Jaxon, skubiąc plastik ze swojej przykrywki.

- Nie kłamię!

- Więc dlaczego to trzeci koleś, którego mijałem w windzie, do twojego mieszkania w tym tygodniu? - Popatrzył na mnie z tym głupim wyrazem twarzy, jaką zawsze robił ostatnimi czasu, jakbym była zbyt delikatna i mogła wybuchnąć w każdym momencie.

- Cóż przykro mi, nie sądziłam, że z mojego życia seksualnego też ci się muszę spowiadać. - Gorąco znowu uderzyło w moje policzki. - To nie twój interes, co robię w swoim mieszkaniu.

- Sutton, nie twoim życiem seksualnym się martwię. Tylko twoim zdrowiem. To co sobie robisz jest bardzo niebezpieczne, nie tylko fizycznie, ale również mentalnie. - Jaxon położył swój kubek, jego zatroskane oczy spojrzały w moje. - Martwię się o ciebie.

Prawie się zadławiłam, chichocząc. - Mówisz serio?

- Śmiertelnie.

Przestałam się śmiać, biorąc kolejny łyk napoju, myśląc. Ciecz wypaliła moje gardło. - Cóż, nie powinieneś się martwić. Daje radę. Tak naprawdę, czuję się najlepiej od wielu miesięcy!

- To właśnie jest problemem, Sutton. Wiesz, że jesteś najdalej od czucia się "dobrze". Jedyne, co robisz to picie, beztroski seks, histeryczne napady śmiechu, wszystkie twoje beztroskie czyny - wskazują, że jest wręcz przeciwnie niż dobrze.

- Kim ty jesteś, jakimś cholernym terapeutą? - Znowu zaczęłam się śmiać, z powodu jego poważnego wyrazu twarzy. - Wiesz, że ten ponury wyraz twarzy ci nie pasuje...

- Sutton. Przestań.

- Co? - Spytałam niewinnie.

- Uciekać. Przestań uciekać. Pewna osoba, z którą pracuję chodzi do naprawdę dobrego psychologa w mieście i myślałem, że może powinnaś iść z nią porozmawiać. Mógłbym ci umówić wizytę albo nawet pójść z tobą, jeśli byś chciała? Wiem, że to dużo do przetrawienia i że może być ci ciężko przyznać, że potrzebujesz prawdy, ale...

- Nie. - Wstałam z krzesła, mocno zaciskając ręcznik na swoim ciele.

- Sutton, myślę, że to by ci pomogło.

- Jesteś głuchy czy tylko grasz takiego głupiego? Powiedziałam NIE. Nie możesz sobie tego wbić do swojej głupiej głowy? - Rzuciłam okropnie, wściekłość zaczynała mnie pochłaniać. Wszystko było ze mną w porządku. Jasne, że byłam ostatnio trochę bezmyślna, ale jeśli to co robiłam, pomagało mi iść na przód, to było to złe? Naprawdę to pomagało mi o wiele bardziej niż za droga wariatka, która  każdego tygodnia, będzie mówiła mi, co jest ze mną nie tak, chociaż sama to wiedziałam.

Naprawdę nie widziałam, jak rozmowa miała mi pomóc ruszyć na przód, ona tylko na nowo odsłaniała demony, które tak mocno chciałam pogrzebać.

Zignorowałam ból na twarzy Jaxona, zamykając oczy i skupiając się na swoim oddechu, by upewnić się, że nie powiem czegoś jeszcze w tej zaślepiającej mnie wściekłości, czegoś, co mogłoby go zranić jeszcze bardziej. Nie lubiłam patrzeć, jak cierpiał, a wiedząc, że to ja byłam powodem jego cierpienia, nienawidziłam tego jeszcze bardziej.

- Sutton, wiem, że to dla ciebie ciężkie i mogę sobie tylko wyobrażać, jak ciężko ci po tym, jak J... on odszedł.

- Muszę się ubrać i wychodzę, więc jeśli nie masz nic przeciwko, to byłoby fajnie, gdybyś już sobie poszedł. - Minęłam go i skierowałam się w stronę sypialni, nie zawracając sobie głowy tym, by go odprowadzić. Nie zasługiwał na to, bym na nim wyrzucała całą swoją wściekłość, ale to było takie proste. Za każdym razem, kiedy popatrzyłam na Jaxona, od razu przypominałam sobie o nim.

***

Później wyszłam na spacer do miasta. Mogłam pojechać autem, ale potrzebowałam oczyścić umysł, a świeże powietrze miało mi w tym pomóc. Poza tym, nie chciałam utknąć w ograniczonej przestrzeni samochodu, kiedy mogłam cieszyć się słońcem późnego popołudnia, jednocześnie zażywając trochę ruchu. Ruch miał pomóc zniwelować symptomy stresu i smutku, prawda?

Bzzzt.

Zatrzymałam się, oddech uwiązł mi w gardle. Nie, na pewno to nie...

To nie był on.

Gdzie idziesz? - Kian.

Oczywiście, znowu mnie śledził. Od tamtego dnia, kiedy to się wszystko skończyło, ciągle mnie obserwował. Nie miałam pojęcia dlaczego tak bardzo chciał wiedzieć, co robiłam albo gdzie szłam, ale to stało się jego obsesją. Myślałam o nim, że może być potencjalnym SA, to znaczy, ostatnio prawie mnie udusił swoimi gołymi rękoma. Jednak, jakoś po prostu nie pasował mi do obrazku SA.

Szybko odpisałam. - Zostaw mnie w spokoju.

Zauważyłam jego samochód zaparkowany na przeciwko mnie. Nawet pomimo tego, że szyby były kompletnie czarne, czułam jego oczy na swoim ciele. Wystawiłam środkowy palec w kierunku siedzenia kierowcy, gdy go mijałam, od razu wyczuwając głupi uśmiech na jego twarzy.

Ciągle wisisz mi kolację. - Kian.

Pokręciłam głową, szybko odpisując mu ciętą wiadomość. Nic ci nie wiszę. Teraz pozwól dziewczynie spacerować w spokoju.

Ku mojej uldze, silnik obudził się do życia, a samochód szybko zaczął nabierać prędkości, udając się wzdłuż ulicy. Skręcił za rogiem w przeciwnym kierunku niż ja. Po kolejnym dwudziestu minutach doszłam do centrum miasta i wkroczyłam na jego zatłoczone i głośne ulice. Miałam zamiar udać się do sklepu, by zrobić jakieś zakupy spożywcze, by zapełnić swoją pustą lodówkę, ale mijając lokalny bar i słysząc spokojną, rytmiczną muzykę dobiegającą z wewnątrz, nie mogłam się jej oprzeć. Udałam się prosto do baru, zajmując moje zwyczajowe miejsce, od razu łącząc się z resztą osób, które piły tu dzisiaj rano.

Kilka wódek z colą później w końcu poczułam się na granicy trzeźwości, doceniając kojący efekt alkoholu, który zniwelował napięcie, które odczuwałam odkąd obudziłam się dzisiejszego poranka. Wychyliłam pozostałości mojego ostatniego drinka, przesuwając szklankę w kierunku barmana.

- Ile jestem ci winna? - Wymamrotałam, szukając jakieś gotówki w swojej torebce. Mój sfałszowany dowód wypadł na blat, ale szybko schowałam go do torebki. Ten dowód to był jedyny powód, dzięki któremu mogłam tutaj siedzieć i zamawiać drinki.

- Czekaj, nie chcesz swojego ostatniego drinka? - Spytał mnie barman, podając kolejną szklankę w moim kierunku. Byłam zaskoczona, było to coś dużego, czego nigdy nie zamawiałam, gdy tutaj przychodziłam.

Odchrząknęłam. - Um, to musi być jakieś nieporozumienie. Nie zamawiałam tego.

- Nie, wiem, że nie. Koleś, który tam siedzi, zamówił to dla ciebie. - Wskazał za mnie, a ja instynktownie podążyłam za jego ręką, przyglądając się słabo oświetlonemu stolikowi za mną.

- Poczekaj, który? - Dopytałam, nie wiedząc o którego "kolesia" chodziło barmanowi.

- Wysoki, zamyślony koleś na drugiej, siedzi przy stoliku w prawym rogu. Tam.

Nagle wiedziałam, o kim mówił. Moje serce zatrzymało się.

Nick.

Jednak, to w ogóle nie było jego imię. Ciągle pamiętam, bardzo wyraźnie mój spacer na posterunek policji, zaraz po eksplozji, na którym pewien policjant poinformował mnie, że to ten chłopak był winny całemu temu wypadkowi. Okazało się, że prawie zostałam skazana za marnowanie czasu policji, gdy okazało się, że Nick Steele był podstarzałym, chorym człowiekiem, który pięćdziesiąt lat temu umarł na zawał. "Nick" wykorzystał jego imię i wszystkie informacje, by ukryć swoją tożsamość, Bóg jeden wie, jak w ogóle mu się to udało.

Zamrugałam, upewniając się, że alkohol w moim ciele nie powoduje jakiś halucynacji. Już kiedyś miałam coś takiego, więc to bardzo możliwe, że po prostu wyobraziłam go sobie siedzącego tam. Ścisnęłam oczy i otworzyłam je na nowo.

Ciągle tam był.

- Widzisz go? - Barman wyrwał mnie ze swoich myśli, powodując, że odwróciłam się w jego stronę. Czułam, jak wzrok Nicka wypala dziurę w tyle mojej czaszki.

- Powiedział, jak ma na imię?

- Nie. Powiedział tylko, żeby ci to dać, Signed Anonymous... albo coś takiego. Nie wiem, jedyne co wiem, to to, że powinnaś być szczęśliwa, to darmowy drink. - Wzruszył ramionami, biorąc moje pieniądze i podchodząc do kogoś po drugiej stronie baru, by przyjąć zamówienie.

Byłam zbyt przestraszona, żeby się odwrócić. Nie wiedziałam, co miałam mu powiedzieć, jak skonfrontować się z nim i jego kłamstwami. Wiedziałam, że musiałam myśleć, byłam świadoma, że wiedział kim był SA, a ta zaszyfrowana wiadomość, którą mi przekazał, była ostrzeżeniem. Opuszkami palców kręciłam kółka po powierzchni szklanki, starając się zebrać na odwagę, by na niego spojrzeć. Co on tutaj robił? Dlaczego odszedł i jak w ogóle udało mu się tak szybko uciec tamtej nocy? Nawet nie miał zamiaru pokazać się na pogrzebie swojego "najlepszego przyjaciela" i zostawił go samego. Czy on w ogóle kiedykolwiek troszczył się o Liama, czy to wszystko było tylko grą?  Czyżbyśmy wszyscy byli pionkami w jego jednej, wielkiej, sadystycznej grze?

Pytania krążyły po mojej głowie, a palce coraz szybciej i szybciej wodziły po obrzeżach szklanki. Nie miałam problemu w planowaniu rzeczy, które musiałam zrobić, co było problemem to moje wykonanie ich.

- Tęskniłaś? - Groźny głos wyszeptał w moje ucho. Był tak blisko, jego gorący oddech łaskotał moje ucho.

Podskoczyłam zaskoczona, posyłając szklankę na podłogę. Szklanka roztrzaskała się na kawałeczki, rozsypując się w każdym kierunku, przyciągając uwagę wszystkich w barze. Szybko się obróciłam, moje rozszerzone oczy gorączkowo go szukały. Już go nie było. Zdążył wyjść, drzwi szybko się za nim zamknęły.

Musiałam iść za nim.

Wymamrotałam parę niewyraźnych przeprosin do barmana, zanim wstałam. Musiałam go złapać. Teraz myślałam tylko o nim i o uzyskaniu odpowiedzi. Nie miałam już siły żyć w strachu i niezrozumieniu. Świeże powietrze uderzyło w moją twarz, gdy zaczęłam się szybko rozglądać, moje włosy rozwiewały się na wietrze.

Poczułam panikę. Nigdzie go nie widziałam. Pobiegłam wzdłuż chodnikiem, ignorując zdziwione spojrzenia, którymi obdarzali mnie przechodnie. Prawdopodobnie myśleli, że jestem jakąś nienormalną dziewczyną z patologii, która właśnie uciekła ze szpitala. Nie byli zbyt daleko od prawdy.

Oddychałam głęboko, frustracja krążyła w moim ciele. Nie powinnam w ogóle była stchórzyć w tym barze. Powinnam od razu podejść do jego stolika i zażądać odpowiedzi, których potrzebowałam od tak dawna. Dlaczego musiałam być aż tak głupia? Dlaczego strach musiał mnie paraliżować?

I wtedy, zobaczyłam go znowu. Kierował się w dół ulicy, chwilę po tym, jak popatrzył na mnie przez swoje ramię. Odwrócił się, stojąc twardo i odważnie, patrząc na mnie z figlarnym uśmiechem z drugiej strony zatłoczonej, głównej ulicy. Zadziorny uśmiech pojawił się na jego ustach, jego oczy pod kapturem pociemniały.

Mrugnął.

Byłam tak przybita tą prostą rzeczą, że nie mogłam widzieć nic poza nim. Jakbym miała klapki na oczach i widziała tylko "Nicka". Musiałam się tego pozbyć. Chciałam walnąć jego głową w ścianę. Pragnęłam spowodować mu tyle samo bólu, ile on spowodował mi.

Oczywiście, byłam tak zafascynowana swoimi intencjami, nie widziałam auta, które nadjechało, gdy beztrosko weszłam na ulicę. Usłyszałam hamulce, wkrótce potem rozbrzmiał samochodowy klakson, jako ostrzeżenie, bym się ruszyła. Jednak nie przetworzyłam żadnej z tych rzeczy, nie kiedy on tam stał, patrząc na mnie. Jakbym była zaczarowana.

Twardy metal mocno zderzył się ze mną, wyciskając ostatni tlen z moich płuc.
_____________________________________________________
19 dni.

#muchlove N.

9 komentarzy:

  1. świetnie tłumaczysz :) uwielbiam to opowiadanie i z niecierpliwością czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  2. wowww proszę o szybciej i więcej :D uwielbiam to ff i z niecierpliwością czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. KOCHAAAAAMMM
    💗💘💝
    czekam na next 😘

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  5. kocham to ff ! <3 kiedy next? czekam !!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Mógłby się pojawić następny :/

    OdpowiedzUsuń
  7. Chce wiedzieć juz kim jest są nooo

    OdpowiedzUsuń