Rozdział 10.

- Ty kłamco.

W tym momencie poczułam, jakby cały świat się zatrzymał - jakby po prostu ziemia przestała obracać się wokół własnej osi. Gdy tylko te dwa, bolesna słowa wymknęły się z jego ust, wszystko zaczęła dziać się jakby w spowolnionym tempie. Srebne i czarne samochody zawracały i wjeżdżały na parking, by zatrzymać się na nim, jasnozielone liście na drzewach znieruchomiały i przestały poruszać się, pomimo ciepłej bryzy, tak jak moje serce - które w tym momencie całkowicie przestało bić.

- P-przepaszam. - Wyjąkałam, próbując znaleźć właściwie słowa, gdy moje winne i przestraszone oczy spotkały jego. Jego spojrzenie z każdą sekundą wyglądało na bardziej zdradzone i wyrażało dezaprobatę. Zmarszczył się w odpowiedzi na moje słabe próby odpowiedzi na jego ostre stwierdzenie i zmrużył oczy.

- Co? Przepraszasz za to, że przyjechałaś tutaj, kiedy bardzo dobitnie powiedziałem ci, żebyś tego nie robiła czy za to, że właśnie dowiedziałem się prawdy? - Skrzyżował swoje ramiona na piersi, żyły na jego ramionach były bardziej wydatne i widoczne niż zazwyczaj, napięte, gdy kontrolował swoją złość. Przełknęłam ślinę, bojąc się do czego zaprowadzi ta rozmowa i jak to się wszystko skończy. Nie byłam emocjonalnie przygotowana na ten argument, którym wszystko zaczął.

-Jak w ogóle mnie znalazłeś? Śledziłeś mnie? - Spytałam, oszołomiona, że stał właśnie tutaj, na przeciwko mnie. Pomimo tego, nie mogłam pozbyć się niepokojącego wrażenia, że wiedziałam, kto był winowajcą tego wszystkiego.

- Dostałem wskazówkę od naszego małego prześladowcy. - Justin uniósł swoje brwi, wyciągając swój telefon i dając mi do przeczytania wiadomość.

Twoja dziewczyna to K Ł A M C A. Chcesz, żebym to udowodnił? Wbij poniższy kod pocztowy do swojej nawigacji i wybierz się na małą przejażdżkę za miasto. - SA.

- Nigdy nie chciałam cię okłamać! - Zaprotestowałam, gdy wyrwał telefon z moich dłoni, dając mi wystarczającą ilość czasu, bym skończyła czytać wiadomość. Wiedziałam, że nie mogłam ufać SA po tej całej pomocy, którą mi dzisiaj zaoferował - oczywiście musiało się coś pokręcić. Dlaczego byłam taka głupia i nie przygotowałam się na to? SA raczej nie należał do moich najlepszych przyjaciół.

- Więc, dlaczego to zrobiłaś, huh? Po tym wszystkim, o czym rozmawialiśmy, skłamałaś mi prosto w oczy. Musiałem dowiedzieć się prawdy od kogoś, kto nienawidzi nas oboje i bawi się tym, że manipuluje nami każdego dnia. Czy zdajesz sobie sprawę jak bardzo to było upokarzające? Oczywiście, chyba że stąd Tori bierze ostatnie krzyki mody - z pierdolonego miejsca dla psycholi za miastem! - Zaśmiał się okrutnie w moją twarz, furia płonęła w jego oczach.

- Nie powiedziałam ci, bo wiedziałam, że zareagujesz właśnie w taki sposób. Chciałam, tu przyjechać i zobaczyć się z doktorem, zanim cokolwiek ci powiem. Twoje wybuchy robią się coraz gorsze, Justin, po prostu proszę - odpuść sobie! - Błagałam go, by mi uwierzył, chociaż nie byłam zaskoczona, że nie mam szczęścia, z powodu jego stanu.

- Jestem pewny jak diabli, że sobie nie odpuszczę Sutton. Niech zgadnę, przyjechałaś odwiedzić Joela? Zadręczałaś go pytaniami o SA? Biedny chłopak, prawie jest mi go żal. - Prychnął sarkastycznie, jego słowa były jak policzek w twarz.

- Pomagam Joelowi, nie nękam go. To moja wina, że został uwięziony w tym "miejscu dla psycholi". A dzisiaj przyjechałam tu tylko dla Tori, żeby przekazać mu parę rzeczy, które ona chciała mu dać. Poza tym, co jest takiego złego w tym, że tu jestem?

- Tu nie jest bezpiecznie. Nie lubię samej myśli o tym, że jesteś tutaj w pobliżu tych popierdolonych psychopatów. Szczególnie, że jeden z nich zabił ludzi, a wcześniej pracował dla diabła, który uczynił nasze życie piekłem. Mam ci przypomnieć, jak zabił twojego byłego chłopaka? - Warknął, patrząc na mnie spode łba.

Stało się. Byłam zmęczona tym ciągłym naciskaniem na mnie i mówieniem mi, co mam robić, czego mam unikać etc. Żyliśmy w wolnym kraju, a on nie miał prawa, by się na mnie złościć z powodu czegoś tak... błahego.

- To nie była jego wina! Powinieneś był zobaczyć, jaki był przerażony! Był sparaliżowany na samą myśl, że SA może wejść przez drzwi do jego pokoju i nie winię go za to.

Dziwne, prawie mordercze spojrzenie pojawiły się na twarzy Justina. - SA nie jest jedynym, którego powinien się obawiać, że wejdzie przez jego drzwi.

- To bardzo dojrzałe Justin. Jesteś takim hipokrytą. - Pokręciłam głową w frustracji, przepychając się koło niego, idąc w kierunku swojego samochodu. Nie mogłam teraz zacząć się z nim kłócić, odchodząc miałam nadzieję, że to zapobiegnie końcowi, którego cały czas się obawiałam.

- Proszę wyjaśnij mi, jak do cholery jestem hipokrytą! - Krzyknął za mną, jego głos rozbrzmiewał w moich uszach.

Odwróciłam się.

- Skąd mam wiedzieć, że mówisz prawdę? Rozmawiałeś już z lekarzem? Najprawdopodobniej nie, ale skłamiesz mi prosto w oczy, żebym się już zamknęła, tak? Bo jeśli ktoś by nie zarejestrował, twój problem istnieje. Co przypomina mi dodatkowo o twojej przeszłości. Jak wiele tak naprawdę wiem o tobie? Są jeszcze rzeczy, o których mi nie powiedziałeś. Wiem, że są. - Wydzierałam się na Justina, zmierzając się z zniesmaczonym wyrazem jego twarzy. - Joel nie jest jedynym, który odebrał komuś życie. - Dodałam, mając nadzieję, że to co powiedziałam, przemówi do niego. Czyżby zapomniał, że kiedyś również zabijał?

- Nie gadaj mi tu takich bzdur, Sutton! - Ryknął wściekle, jego zachowanie było na granicy szału. - Powiedziałem ci o rzeczach, o których nie mówiłem nikomu innemu, więc nawet nie waż się tak mówić. - Górował nade mną, posyłając mi groźne spojrzenie. - Nigdy tu więcej nie wrócisz. Jedź do domu, zanim sam cię tam zawiozę.

Odrzuciłam ramiona i uniosłam się na palcach, tak że byłam na jego wysokości i popatrzyłam mu prosto w oczy. - Nie martw się, pojadę do domu, ale nie mogę ci obiecać, że tu nie wrócę. Jestem twoją dziewczyną Justin, nie własnością.

- Już nie jestem pewny, co do ostatniej części. - Justin przechylił głowę na bok, a jego zęby zazgrzytały.

- Co masz na myśli? - Z powrotem zniżyłam się do własnej wysokości, a moje oczy błagały go, by nie robił czegoś, czego będzie potem żałował.

- Związek opiera się na zaufaniu, Sutton. Po dzisiejszym dniu, nie wiem, czy mogę ci ufać i to jest oczywiste, że nie będziesz słuchała moich żądań, które mają utrzymać cię w bezpieczeństwie. Nawet po tym wszystkim co ci powiedziałem, nie jesteś mi w stanie mi zaufać. - Prychnął, odwracając się z niesmakiem, nie patrząc na mnie, tylko w ziemię.

- Tak po prostu z nas rezygnujesz? Po tym wszystkim, przez co razem przeszliśmy?

- Wszystko co dobre, kiedyś się kończy.

Zanim w ogóle mogłam spróbować nakłonić go o pomyśleniu o tym inaczej albo zobaczeniu drugiej strony tego wszystkiego, odwrócił się, wkładając swoje dłonie w kieszenie swoich jeansów, odchodząc.

- Justin! - Płakałam za nim, mając nadzieję, że odwróci się i do mnie przybiegnie. Wyobrażałam go sobie, mówiącego mi, że to był tylko chwilowy wybuch, że chciał mi pokazać, że jest zły, bo wkurzyło go to, że go okłamałam. Nigdy nie chciałam go odepchnąć, chciałam tylko, żeby wiedział, że nie przestanę odwiedzać Joela, tylko dlatego, że mu się to nie podoba. Niemniej jednak, nie zatrzymał się. Nie odwrócił się i nie przyciągnął mnie do swoich ramion w przebaczeniu.

Zamiast tego, odjechał w stronę zachodu słońca - dosłownie.

Wkurzona na siebie, otworzyłam auto i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Przygryzając wargę, starałam się uspokoić samą siebie, zabraniając samej sobie ostatecznego załamania się na dobre. To wszystko popchnęło mnie dosłownie nad krawędź, i czułam, jak opadam, bez jakiejkolwiek siły, by ponownie się podnieść.

Bling.

Nie miałam wyboru, musiałam spojrzeć na wiadomość. Ostatecznie, tego właśnie chciał SA. To było tak, jakbyśmy byli jego bohaterami w jego własnym, domowym filmie.

Mógłbym powiedzieć, że nienawidzę, jak masz złamane serce, Sutton. Ale jeśli bym to zrobił, okazałbym się kłamcą, a wszyscy wiemy, co przydarza się kłamcom... Ups. Za wcześnie? - SA.

Rzuciłam swój telefon na tylne siedzenie, opuszczając twarz w dłonie zaciśnięte w pięści, gdy słońce zaczęło zachodzić, a ja zaczęłam cicho łkać. Nie tylko, że chciałam, żeby Justin był tu ze mną. Potrzebowałam go bardziej niż cokolwiek na tym świecie. Nie był tylko miłością mojego życia, on był moim życiem. Bez niego, byłam słabą, podatną na zranienia, naiwną, małą dziewczynką, która jest płytka i krucha. Lekkomyślna. Będę nawet łatwiejszym celem dla obsesji SA, która powoduje tylko chaos i destrukcję.

Przetwarzałam jego widok odchodzącego ode mnie, pamięć była jak ruchomy obrazek - ciągle powtarzająca się w mojej głowie. Co tylko powodowało, że płakałam jeszcze bardziej.

Następną rzecz, którą pamiętałam to mocne uderzenie w okno, które spowodowało, że odsunęłam swoje ręce z twarzy i popatrzyłam przez szybę w obecnie panującą ciemność. Ku mojemu zaskoczeniu, doktor Gubler stał na zewnątrz mojego auta, schylał się lekko, tak że mógł spoglądnąć do środka. Jego twarz ukazywała ogromne zmartwienie i troskę. Nieprzytomnie tarłam moje obolałe oczy, starając się sięgnąć do przycisku, którym mogłam opuścić szybę.

- Sutton, co się stało? - Wypalił doktor Gubler, zanim okno do końca się odsunęło, jego dłoń spoczęła po drugiej stronie framugi okna, a on wepchnął swoją głowę do środka auta. Ale ja nie mogłam mu odpowiedzieć. To było tak, jakby mój język został wycięty z mojej buzi, zostawiając mnie z niemożliwością mówienia. Zauważyłam, jakąś kobietę pojawiającą się za doktorem Gublerem, jej miłe, brązowe oczy spotkały moje z zawartą w nich czystą sympatią.

- To ta dziewczyna, o której mi mówiłeś? - Kobieta, która zgadywałam była również agentem FBI, spytała doktora Gublera, który skinął jej w odpowiedzi. Zastanawiałam się, co powiedział swojej współpracowniczce o mnie i jak w ogóle stałam się tematem ich rozmów. Może rozmawiali o tym, jak rozpoznawać objawy kogoś kto ma załamanie nerwowe i doktor Gubler uznał, że można mnie użyć, jako przykładu.

- Sutton, to moja koleżanka, agentka Frio. - Przedstawił mnie doktor Gubler innej agentce, jej twarz odwróciła się do mnie z miłym uśmiechem, gdy popatrzyłam na nią przez łzy.

- Wszystko w porządku, kochanie? Czy zdarzyło się coś, co spowodowało, że jesteś smutna? - Delikatny głos agentki Frio prawie momentalnie uspokoił mój oddech, jej oczy ciągle wpatrywały się w moje. Doktor Gubler przypatrywał mi się dokładnie, a jego oczy spoczęły na moich drżących rękach, znajdujących się na moich kolanach.

Po minucie doktor Gubler chrząknął, jego ciepły, uprzejmy głos, ukoił moje nerwy. - Sutton, chcielibyśmy ci pomóc. Martwimy się, że możesz nie być w stanie prowadzić.

- Jest w porządku. - Zachrypiałam, i sama się wzdrygnęłam, gdy usłyszałam swój głos, zabrzmiał jakby ktoś obcy mówił zamiast mnie. Nie czułam się, ani nawet nie brzmiałam jak ja. Spojrzałam na zegarek na desce rozdzielczej, który wskazywał 21:36. Jakim cudem siedziałam tutaj ponad dwie i pół godziny.

- Co powiesz na to, że jedno z nas odwiezie cię do domu? - Zasugerowała doktor Frio.

- Tak, w porządku. - Wydyszałam, decydując, że nie mam wystarczająco energii by myśleć o jeździe do domu, a co dopiero mówić o robieniu tego. Otworzyłam auto, wychodząc z niego wolno. Gdy się podniosłam, ciśnienie w mojej głowie zmalało, głośny odgłos krwi pulsującej w mojej głowie, wypełnił moje uszy. Zachwiałam się na nogach, bezradnie wpadając na doktora Gublera, który pomógł mi utrzymać się w pionie. Intensywne zawroty głowy przytłoczyły całe moje ciało, powodując tym, że moja głowa bezradnie opadła z wyczerpania.

- Frio, myślę, że ona zaraz zemdleje. - Wydyszał doktor Gubler, jego twarz musiała być bardzo blisko mojej, bo czułam jego ciepły oddech na moim policzku.

- Jej ciało może być bardzo wyczerpane z powodu zbyt długiego płaczu. Nie sądzę jednak, żeby musiała iść do lekarza. Po prostu musimy odwieźć ją do domu. Wiesz, gdzie mieszka?

- Nie, i nie sądzę, że jest sobie teraz w stanie przypomnieć tę informację, by nam ją powiedzieć. - Czułam, jak zostałam podnoszona, silne ramiona podniosły moje wiotkie ciało. To było całkiem dziwne uczucie. Nie mogłam nawet utrzymać otwartych oczu, tak jakby cała krew w moim ciele wpłynęła do mojej głowy, powodując, że upadłam.

- Zadzwonię do Z i spytam, czy może namierzyć jej dane.

- Jej nazwisko to Rosegarden.

I wtedy odpłynęłam.


Uciekałam przed polującą na mnie zakapturzoną postacią, która ścigała mnie w lesie, potykając się i przeklinając pod nosem, gdy jakiś cierń zadrapał moją gołą nogę Wiedziałam, że jestem nieprzytomna i byłam całkowicie świadoma, że to tylko koszmar albo może bardziej odpowiednio - nigdy nie kończący się horror. Ostatnim razem, gdy tu byłam, SA odszedł ode mnie, gdy spytałam go o jego tożsamość. Teraz, to ja szukałam jego.

Przedzierałam się dalej, łzy frustracji spływały po moich policzkach, gdy zauważyłam, że ponownie jestem w tym samym miejscu i po prostu kręcę się w kółko. To było tak, jakbym utknęła w otoczeniu tego lasu i nie ważne, jak mocno starałam się z niego wydostać, chcąc pójść w inne miejsce, byłam odsyłana ciągle w tym samym kierunku, z którego przyszłam. Byłam uwięziona. Uszczypnęłam sama siebie w próbie zmuszenia się, aby się obudzić, żebym mogła się stąd wydostać, jednakże to nie podziałało. Przestałam się szczypać, gdy zauważyłam fioletowe siniaki pojawiające się na moim dziwnie bladym ramieniu.

Chichot odbił się echem od drzew.

Oddech uwiązł mi w gardle, gdy obróciłam się, zwężając oczy, by ujrzeć cokolwiek, ale jedyne, co zauważyłam to drzewa, drzewa i jeszcze raz drzewa. Nie pamiętałam nawet, którą trasę powinnam wybrać by dostać się do skalnego mostu, poza tym i tak było zbyt ciemno, by wyruszyć tak daleko.

Nagle, lodowata dłoń złapała mój nadgarstek, powodując tym, że pisnęłam z zaskoczenia.

Popatrzyłam na sprawcę. Widmowo blada twarz Liama była milimetry ode mnie, strużki zimnego potu pokrywały jego czoło. Gwałtownie przycisnął moje plecy do swojego brzucha, trzymając nóż przy moim gardle. Wiłam się, gdy nóż powędrował jeszcze bliżej mojego gardła, krzycząc, by mnie puścił. Uścisk tylko się zacieśnił. Śledził ostrzem noża moją szyję, jednak na tyle lekko, by uniknąć rozcięcia skóry. Zaczął mruczeć do mojego ucha, co spowodowało ciarki rozchodzące się po całym moim kręgosłupie.

- Kahn, puszczaj ją! - Grożący głos zagrzmiał z pewnej odległości, co spowodowało, że Liam przestał. Bledsza i bardziej zmęczona wersja Justina, wyłonił się z cienia, prostując swoją czarną, skórzaną kurtkę, gdy wyprostował sylwetkę. Jego oczy były czarne jak węgiel, a nie normalne, ciepłe, z brązowym odcieniem.

- Justin, pomóż mi! - Szamotałam się, nie byłam za bardzo zaskoczona, gdy Liam mnie puścił. Bez żadnego zawachania, pobiegłam przez szeleszczące liście prosto w ramiona Justina, chwytając go mocno. Podziękowałam mu bez tchu, całując w policzek i kontynuując przytulanie go w uldze. Gdy się odwróciłam, zauważyłam, że Liama już dłużej nie było.

- Dzięki Bogu poszedł. On chciał mnie zabić. - Westchnęłam z ulgą, odwracając się do Justina.

I wtedy zauważyłam coś dziwnego. Justin przechylił swoją głowę na bok, skrzywiony uśmiech pojawił się na jego przystojnej twarzy.

- To dlatego, że wie, że jesteś moja.

Zanużył nóż, który chował za swoimi plecami, prosto w moim brzuchu, powodując tym, że zadyszałam w rozdzierającym bólu. Zacisnęłam ręce na broni utkwionej w moich wnętrznościach z dzikim postanowieniem, że ją wyszarpnę, moja walka tylko zachęciła Justina jeszcze bardziej, gdy wepchnął nóż z jeszcze większą siłą w moje ciało.

Upadłam na ziemię w głębokich konwulsjach, podczas gdy cienka, czerwona kałuża mojej własnej krwi otaczała mnie na błotnistej ziemi. Słyszałam, jak Justin śmieje się do siebie, bolesnym ruchem wyrywając nóż z mojego brzucha. Uniosłam swoją głowę, by zobaczyć go, jak wodził opuszkami placów po ostrzu, pokrytym moją krwią. Pisnęłam, gdy pochylił się nad moim drżącym ciałem, mocno chwytając moją lewą dłoń. Zacisnęłam oczy, gdy skręcił moją rękę, skupiałam się tylko na uczuciu jego zimnych placów mieszających się z moją krwią, gdy wodził po moim nadgarstku.

Gdy otworzyłam oczy - zauważyłam, że Justina już nigdzie nie było. Popatrzyłam w dół, na mój nadgarstek, powodując tym, że krew odpłynęła z mojej twarzy z wysiłku. Tam wewnątrz dłoni, swoją własną krwią miałam wytatuowane dwie literki.

SA


Obudziłam się z powodu mrożącego krew w żyłach krzyku, moje ciało trzęsło się, czułam ekstremalną dawkę adrenaliny. Na początku nie wiedziałam co się dzieje, dopiero gdy spotkałam oszołomione spojrzenie doktora Gublera i agentki Frio, zorientowałam się, że ten krzyk pochodził ode mnie. Leżałam na tylnych siedzeniach mojego samochodu, a doktor Gubler siedział na miejscu kierowcy, z Frio na siedzeniu obok. Starłam kropelki potu z mojego czoła, drżąco siadając, gdy doktor Gubler odwrócił z powrotem wzrok na drogę.

- Przepraszam. Nie wiem, co się własnie stało. - Wymamrotałam, pocierając szybko moje oczy, by pozbyć się z łez. Nawet się nie zorientowałam, że płakałam przez sen.

- Nie martw się, Sutton. Zemdlałaś na parkingu pod szpitalem. Skontaktowaliśmy się z naszym technicznym ekspertem, a on znalazł twój adres. Po prostu odwozimy cię do domu. - Zapewniła mnie agentka Frio, tłumaczyła mi całą sytuację, w razie gdybym nie pamiętała niczego, co się wydarzyło dzisiaj wieczorem. Problem tkwił w tym - że pamiętałam wszystko.

- Masz również kilka nieodebranych połączeń na komórce. Większość jest od kogoś imieniem Alex? - Dodał doktor Gubler, pokazując Frio by podała mi mój telefon. Delikatnie wzięłam go od niej, odblokowując go i zauważając sześć nieodebranych połączeń, z których wszystkie były od Alex.

- Tak, to moja siostra. Najprawdopodobniej zastanawia się, gdzie jestem. Powinnam do niej zadzwonić i wyjaśnić... - Zanim zdążyłam dokończyć, agentka Frio pokręciła głową.

- Wszystko zostało wyjaśnione. Rozmawialiśmy z waszym wujkiem przez telefon i zna sytuację. Nawet powiedział, że przygotuje ci gorąca kąpiel i zmieni pościel w łóżku, żebyś mogła dzisiaj lepiej spać. Nie martw się, okej?

Ciepłe, kojące mrowienie przebiegło przez moje ciało, gdy agentka Frio uśmiechnęła się do mnie, jej bardzo sympatyczna osobowość momentalnie rozwiała mój smutek i strach z całego ciała. Domyślałam się, że dlatego była tak dobra w pracy w terenie, momentalnie mogła spowodować, że zabójca podda się jej ciepłej, bardzo wyrozumiałej naturze.

- Twój wujek wspomniał również coś o makaronie... który nie byłby tak złym pomysłem.Właściwie, najprawdopodobniej to jest głównym powodem, że byłaś dzisiaj osłabiona, bo nie jesz prawidłowo, zatem nie masz wystarczająco energii, żeby twój organizm funkcjonował poprawnie. Wpadnięcie w złe nawyki żywieniowe może prowadzić do...

- Gube, nie teraz. - Uciszyła go Frio, posyłając mu srogie spojrzenie, które spowodowało, że przełknął resztę swojej wypowiedzi i ponownie skupił się na drodze, wyglądał na rozczarowanego.

Reszta drogi do domu odbyła się w ciszy, pomijając jakieś parę pomruków rzucanych raz po raz. Temat tego, dlaczego obudziłam się, krzycząc na tylnym siedzeniu, wyglądał na kompletnie zapomniany, mimo, że było to oczywiste, że po prostu unikali pytania mnie o to. Nie powiem, żeby mi to przeszkadzało. Im mniej musiałam opowiadać o bólu z powodu moich koszmarów, jak i w prawdziwym życiu - tym lepiej. Nie mogłam nawet bez strachu pomyśleć, o tej sytuacji, które się wydarzyła dzisiaj z Justinem, łzy od razu cisnęły mi się do oczu.

- Odprowadzę ją do drzwi i przyjdę do waszej dwójki w przeciągu minuty. - Chrząknął doktor Gubler, gdy wyszliśmy z auta, mówiąc do agentki Frio i jakiegoś swojego innego współpracownika, który miał na sobie kamizelkę kuloodporną i opierał się o SUVa. Frio zamknęła moje auto i podała mi kluczyki, rzucając mi jeszcze jeden ciepły uśmiech, zanim odeszła, by przywitać się z innym agentem.

- Wiem, że nie chcesz rozmawiać o tym, co się dzisiaj wydarzyło, ale mam wrażenie, że nie pierwszy raz obudziłaś się w takim stanie. - Odezwał się zduszonym głosem doktor Gubler, odprowadzając mnie do drzwi wejściowych mojego domu.

- Po prostu... ja nie mogę o tym rozmawiać. - Moje serce opadło w mojej piersi, gdy mój umysł odezwał się, odtwarzając widok zdradzonego Justina połączony z nocnym koszmarem jego innej wersji, sztyletującej mnie.

- Rozumiem. Tylko pamiętaj, są tutaj ludzie, z którymi możesz o tym porozmawiać. Nie powinnaś cierpieć w samotności. Koszmary tylko się pogarszają, gdy trwają zbyt długo.

- Skąd wiesz, że mam koszmary? - Spytałam. Wiedziałam, że jest praktycznie geniuszem, ale byłam całkowicie pewna, że ponadprzeciętna inteligencja nie dawała jakiś specjalnych mocy, jak czytanie w ludzkich myślach.

- Widzę strach w twoich oczach. Popatrz na siebie, Sutton. - To były ostatnie słowa jego rady, którą mi powiedział, zanim nam przerwano, bo Dom otworzył frontowe drzwi i zarzucił na mnie swoje ramiona.

- Boże, tak się o ciebie martwiłem, dzieciaku! - Westchnął w uldze, przyciskając mnie mocno, gdy odciął mi dostęp tlenu. - Dziękuję, że przywiozłeś ją bezpiecznie do domu. - Odezwał się z wdzięcznością do doktora Gublera, ciągle trzymając mnie mocno w ramionach.

- To nasza robota, żeby zapewniać ludziom bezpieczeństwo, nie wspominając. Życzę miłego wieczoru, i Sutton - pamiętaj, co powiedziałem. - Wsunął swoje dłonie w kieszenie swoich spodni, zanim zeskoczył z ganku i poszedł w kierunku innym agentów stojących na drodze.

- Wejdźmy do środka. Na górze czeka na ciebie gorąca kąpiel. - Wujek Dom wciągnął mnie do domu, zsuwając torbę z mojego ramienia.


Po tym, jak zrelaksowałam się w wannie i coś zjadłam, musiałam wytłumaczyć całą historię wujkowi Domowi i Alex, zaczynając od kary z panią Ryder, kończąc na kłótni z Justinem (oczywiście pomijając jakikolwiek fakt, że SA był z tym powiązany). Obydwoje przytulili mnie i powiedzieli, że wszystko będzie w porządku, i Justin wreszcie mi wybaczy, pomimo braku zaufania w naszym związku. Obydwoje byli zaskoczeni tym, że odwiedzałam Joela, i rozpoznałam to nieopanowane spojrzenie na twarzy wujka Doma, na samą myśl, że byłam w tym szczególnym miejscu. Moja matka miałaby dokładnie ten sam wyraz twarzy, gdyby dowiedziała się prawdy, o tym co robiłam w swoim wolnym czasie w ostatnie dni, dodatkowo prawdopodobnie zabroniłaby mi wychodzenia z domu kiedykolwiek ponownie.

- Jeśli nie będzie w stanie ci wybaczyć, po prostu pamiętaj, że jedyny mężczyzna, którego potrzebujesz w swoim życiu to twój przystojny i niesamowity wujek. - Dom udawał, że przerzuca swoje nieistniejące włosy, szybko dodając. - Który jest kompletnie i zupełnie potężny na dodatek.

Ja i Alex zachichotałyśmy, jednocześnie kręcąc naszymi głowami na szaleństwa wujka, którego obie, niewątpliwie uwielbiałyśmy. Na całe szczęście, rozmowa z nim spowodowała, że zapomniałam o tych wszystkich złych rzeczach, które się dzisiaj wydarzyły, ale wiedziałam, że nie będzie to trwało, gdy nadejdzie czas spania,a ja będę leżała w łóżku, nie będąc w stanie zmrużyć oka, a mój umysł będzie cały w negatywnych myślach.

- Powinnyście iść już do łóżka, cała dwójka. Oh i Sutton, nie martw się jutrzejszą szkołą. Zadzwonię tam i powiem, że nie czujesz się zbyt dobrze. To przecież i tak piątek, więc nie stracisz za dużo.

Podziękowałam Domowi, delikatnie całując go w policzek, gdy poszłam na górę za Alex, dalej nie byłam gotowa, by wejść pod moją świeżą pościel w łóżku i leżeć pod kołdrą. Wolałabym, żeby Justin czekał na mnie w łóżku, by objąć mnie swoim ramieniem w ciepłym uścisku, całując mnie w głowę i mrucząc do snu.

- Dobranoc siostro, trzymaj się. - Wyszeptała Alex, ściskając mnie delikatnie.

- Ty też. - Odpowiedziałam, rzucając jej ostatni uśmiech w tym dniu, zanim weszłam do mojej sypialni.

Opadłam na łóżku, otaczając kołdrą swoje drżące ciało i zwijając się w małą kulkę. Obejmowałam mój brzuch, zakrywając moje usta, by stłumić dźwięki mojego niekontrolowanego płaczu, który ponownie wypływał z mojego ciała.

Moje wewnętrzne demony wygrywały.

Czy miałam wystarczająco siły, by się im nie poddać?
_______________________________________________
Cześć, cześć, cześć ;*
No to zgodnie z zapowiedzią lądujemy z kolejnym rozdziałem :) No i co Wy na to? Kurde, Justin, co ty narobiłeś?! I jeszcze ten sen?! Jeny, ten fanfik zawsze będzie mnie zadziwiał ;p
Następny rozdział zostanie przetłumaczony przez Celivię, więc proszę mi tu ją ładnie przywitać! <3

#muchlove N.

PS. Chciałabym Was prosić o rozsyłanie tego linka, gdziekolwiek możecie, żeby jak najwięcej ludzi dowiedziało się, że tłumaczenie jest przeniesione. Dziękuję Wam robaczki xx

16 komentarzy:

  1. Co ten Justin narobił ? lepiej żeby się pogodzili bo nie wytrzymam
    Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hdhshrhdudhrvdh wspaniały rozdział ! TYLE emocji!!! Xd oh Justin Justin dlaczego to zrobiłeś? W następnym rozdziale masz iść do Sutton i ładnie ją przeprosić :) Do następnego xx
    @himyliam

    OdpowiedzUsuń
  3. O matko jak ja kocham to ff! ale jak justin tak mógł .. to było straszne ;( /@MyBooBear_xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy tylko ja nie ufam temu doktorowi ? ;o

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziewczynki tak bardzo się cieszcze, że ktoś znowu ktoś tłumaczy!
    Tłumaczycie świetnie!
    Nie mogę uwierzyć, że zerwali
    DLACZEGO?!?!
    Czekam na następny
    Ella x

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham to ff! Boże, płacze. Justin nie mogł z nia zerwać no, chociaż z drugiej strony ona nie powinna go okłamywać po tym wszystkim co on dla niej zrobił. Mimo wszystko, niech oni sie już pogodzą bo są cudowną parą adskfjdskgjsd

    OdpowiedzUsuń
  7. uwielbiam to ff, czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie chcialabym być niegrzeczna, aleeee KIEDY KOLEJNY ROZDZIAŁ?!?!?! xddd

    OdpowiedzUsuń
  9. Kocham <3 fajnie że znalazł się ktoś komu zależy na tym tłumaczeniu bo jest świetne . Kiedy mogę się spodziewać następnego ?

    OdpowiedzUsuń
  10. Co on narobił ma mi tu ją 1, 2 przeprosić !

    OdpowiedzUsuń