Rozdział 13

Proszę przeczytaj króciuśką notkę pod rozdziałem.

Gregg złapał moje ramię i od razu troskliwie pociągnął mnie za nim. Przemogłam impuls by uderzyć go pięścią w kwadratowy nos i wyjrzałam mu ostrożnie przez ramię. Postać nie poruszała się, a ulica za nami nagle zrobiła się strasznie cicha. Wyglądało jakbyśmy w okolicy byli tylko my, co było dziwne, bo przecież przez momentem byłam popychana przez tłum ludzi z ogromnymi zakupowymi torbami, którzy dźgali mnie nimi w żebra.

Gregg musiał zdobyć jakąś odwagę ponieważ w końcu rozbił zastraszającą ciszę. - Co chcesz człowieku? - Było słychać niewielkie drżenie w jego głosie, kłęby dymu unosiły się zza nich. -Jeśli to twoje miejsce, które jest bardzo fajne, my tylko… właściwie nie wiem co my robimy... - Gregg skończył, odchylił głupio swoją głowę do tyłu. Idiota.

- Kim jesteś? - Figura wypaliła, głosem szorstkim i już znajomym. Brzmienie głosu wydawało się mnie jakoś rozluźnić, które było trochę dziwne. Zerknęłam rzutem oka na Gregga, wyglądał jak przeciwieństwo spokoju. Jego wyraz twarzy mówił tak, jakby własnie spadły mu spodnie.

- Peter, to ty? - przeszłam obok Gregga, zdobywając bliższe przyjrzenie się nieznanej osoby. Ku mojej uldze, to był ten sam facet, z którym Jaxon i ja rozmawialiśmy w kawiarni aka starym najlepszym przyjacielem Justina, który powinien być, cóż.... 'zmarły'. Jednakże, stał bardzo żywy i wymizerowany przed nami.

- Wiedziałem, że coś wymyślisz. - Głos pobrzmiewał.

Tylko mogłam zrobić jeden krok do przodu zanim moje ramię zostało złapane i zostałam szarpnięta do tyłu przez zbyt troskliwego Gregga, który potrząsnął głową na mnie gdy zmarszczyłam brwi.

-Co ty robisz? - Wysyczał, próbując skinąć mną z powrotem do pozycji gdzie czuł, że byłam bezpieczna kiedy przypadkowo byłam w jego ramionach.

- Zostaw mnie samą, Gregg.

Gregg właśnie miał sprzeczać się ze mną, pomimo to nie miał możliwości, gdy Peter wyłonił się ponad nim dominująco.

- Pani kazała zostawić ją samą, lepiej będzie jak zrobisz to co ona mówi. - Jego groźba była zimnym lodem, i jeśli to przyprawiało mnie o dreszcze to Peter faktycznie mnie bronił. Mogę sobie tylko wyobrazić, jaki wpływ na to miał już zbyt paranoidalny Gregg.

- Znasz tego faceta?-  Gregg zapytał mnie, patrząc na Petera i unosząc jego klatkę piersiową by wyglądać na większego niż faktycznie był. Pomimo że było bez wątpienia w moim umyśle, kto byłby zwycięzcą gdyby oni skończyli w bójce.

- Tak, więc możesz iść teraz zanim będę mieć dowody dla nękania mnie. - Mówiłam do niego, zwężając moje oczy w nadziei, że w końcu zdałby sobie sprawę, że nie potrzebowałam jego pomocy albo ochrony. Justin powiedział, że mam nie rozmawiać z nikim oprócz Petera. Tak więc, dzięki Greggowi to jasne polecenie nie poszło jak należy.

- Nie uh. Nie zostawię Cię samą z tym facetem.

- On jest starym znajomym Justina. Wiesz, byłam faktycznie zdeterminowana szukając go i nie potrzebuję twojej pomocy by to robić. - Podniosłam mój głos, coraz bardziej większy z każdą sekundą. Dlaczego nie mógł schować swojego ciasnego nosa w spokoju od biznesu Justina? Uwaga do siebie: powiedz Tori, że jej brat zbyt obsesyjnie mnie prześladuje, a jeśli nie przestanie, miałam zamiar zgłosić go na policję lub gorzej ... FBI.

- To inny powód dlaczego nie powinienem zostawić cię samą z tym facetem. - Gregg liznął swoje wargi, spoglądając ze zmarszczoną miną na Petera, który wziął kolejny długi, twardy wdech jego papierosa.Wydawał się nudzić przez upór Gregga.

- Słuchaj Sutton, jeśli chcesz pomóc Justinowi musimy już iść. Ten facet marnuje nasz czas. - Peter powiedział, jego oczy nakłaniały mnie by zrobić coś z Greggiem.

- Gregg, poważnie -

- Nie Sutton, nie zostawiam cię, koniec.

Jęknęłam z rozdrażnieniem, zamykając moje oczy z zniecierpliwieniem tak by nie musieć wpatrywać się dłużej w drażniącą twarz Gregga.

- Patrz, uparty łajdak może iść wraz z nami. - Peter potrząsnął głową, rzucając końcem jego papierosa nierozważnie na ziemię. - Musimy się śpieszyć.

Otworzyłam oczy, zaciskając zęby, aby utrzymać mnie spokojną. Gregg skinął głową w porozumieniu, zgodnie jako sygnał, że chce iść z nami.

- Dobra, ale są szanse, że tego pożałujesz. - Warknęłam, wychodząc prędko za Peterem z wąskiej uliczki.

***

Szliśmy razem pół mil przez miasto zanim doszliśmy do jakiegoś rodzaju pospolitego przystanku autobusowego. Peter zatrzymał się i zapalił inny papieros, zarówno Gregg jak i ja rozejrzeliśmy się po okolicy. Z jakiegoś powodu, nigdy nie zauważyłam wcześniej tej strony miasta, to było prawie jak ukryte przed opinią publiczną przez park naprzeciwko.

- Bierzemy autobus albo co? - Gregg szepnął mi, przyglądając się Peterowi podejrzliwie który kontynuował silne palenie.

- Um, Peter. Jeśli mamy złapać autobus, jak duża jest opłata za przejazd? - Zapytałam uprzejmie, aby Gregg zszedł mi z pleców z jego dręczącymi pytaniami   Nie wiedziałam dlaczego był tak mazgajowaty zważywszy, że był jedynym, który zdecydował się dołączyć do nas - bez zaproszenia.

- Nie bierzemy autobusu, więc żadna gotówka nie będzie potrzebna. Pomimo że napiwki za drogę zawsze są podwyższone. - Uśmiechnął się z wyższością na Gregga, który z kolei złączył jego ramiona i natychmiast się zamknął - chwalić pana.

- Justin mówił o tym facecie nazywał się Xavier … Zgadywałam, że jest tam gdzie idziemy? - Musiałam zapytać ponieważ z ręką na sercu nie miałam pojęcia gdzie szliśmy. Powierzyłam Justinowi moje życie o to, że Peter może nam pomóc. Nie byłoby po prostu szybciej gdyby dr. Gubler był w to zaangażowany? Na cokolwiek czekaliśmy wydawało się, że zajmuje dużo czasu i nie mogłam znieść bycia bez Justina do tego czasu.

Peter burknął, pstrykając jego niedopałek na drogi. - Tak, X będzie wiedzieć, co zrobić. Ale musisz sama z nim rozmawiać - na własną rękę. - Uniósł brew na Gregga jako gest dla niego żeby przestał być tak przylepnym i kontynuował. - Zachowaj spokój, bądź cierpliwa, zalotna i będzie dobrze.

Spokój, cierpliwość i zalotność - zrozumiałam.

Po pięciu minutach policzyłam tyle samochodów, które przejeżdżają. W końcu czarna mini furgonetka zatrzymała się kilka metrów gdzie stał Peter. Brutalnie patrzący facet z posiniaczoną twarzą i niezliczonymi nadzieniami w jego zębach wystawił swoją głowę z okna, zwężając jego czarne, świdrujące spojrzenie na Gregga i mnie.

- Peter, gdy zapytałeś o zabranie Cię, nie pomyślałem, że zabierzesz spółkę. - Jego silny rosyjski akcent natychmiast sprawił,, że pomyślałam o mafii i wszystkich niebezpieczeństwach powiązanych z tym szczególnym rodzajem pracy, jednakże starałam się nie myśleć o takich rzeczach. Rozmawiaj o byciu stereotypowym.

- Dziewczyna jest czysta, pyta o pomoc w jakiejś sprawie z X, facet się po prostu przylepił. - Zarówno Peter jak i rosyjski facet zachichotali z zdenerwowanego Gregga, jego szczęka zaciskała się mocno.

- W porządku, zabiorę cię. Weź ładną dziewczynę i chłopaka na tyły. - Mam bardzo ważną wiadomość, aby powiedzieć mojemu przyjacielowi. - Facet zasunął okno z powrotem w górę, podczas gdy Peeter przeszedł wokół furgonetki, chwytając klucz z kieszeni, aby otworzyć tylne drzwi.

- Właź, teraz. - Peter poinstruował, popychając Gregga by wszedł pierwszy. Peter pomógł mi wejść do tyłu furgonetki i kazał mi usiąść wygodnie.

- Podróż zajmie około dwadzieścia minut stąd. Może być trochę ciasno w środku, ale po prostu spróbuj zachować spokój, jak możesz. Zostałbym tu z tobą ale Vegas musi poinformować mnie o czymś. Pomożemy mu Sutton, okej? - Peter uspokoił mnie przed zatrzaśnięciem drzwi i przekręcaniem klucza w zamku.

- Naprawdę nie uważasz, że robisz bzdurę Sutton? Jezu Chryste,wszyscy wiemy, że mogli nas gdzieś zabrać i odizolować, by brutalnie zamordować nas obu gdzie nikt nie może nas słyszeć, jak krzyczymy. Nie wspomniałem, że jesteś niezwykle atrakcyjną dziewczyną, to nie przekroczyło twojego umysłu, że oni mogą to brać za zaletę?

- Po prostu się zamknij Gregg. - Warczałam, opierając moją głowę o metal w ciemnościach. Mój poziom cierpliwości do niego dochodził do punktu zmęczenia. Miało zamiar to zabrać dużo siły, by upewnić się, że nie skończyłam brutalnie mordując go przed końcem dwudziestej minuty podróży gdyby zamierzał prowadzić dalej bycie tak drażniącym. Nikt nie pytał przecież czy chce przyjść w pierwsze miejsce.

- Dobra, zamknę się. Ale będę jednocześnie powtarzać, że Ci mówiłem, a i tak uratuję twoją naiwną dupę. 

Nie widziałam Gregga lub odpowiednio nie słyszałam go (ponieważ nie mogłam zobaczyć jego twarzy w vanie). Przed tym Gregg był przerażony. Pozbyłam się niepokojącego uczucia jego racji co do tego wszystkiego. Wtedy przypomniałam sobie, że Justin wierzy w Petera, a Justin nie ufał ludziom tak łatwo. Chciałam zrobić to tylko dla niego, aby był bezpieczny od mojego ojca.

Jaskrawoniebieski blask nagle rozświetlił furgonetkę ponieważ Gregg wyciągnął swój telefon i zaczął szybko stukać. Znając go, prawdopodobnie pisał do kogoś, by przyszedł nas ocalić.

- Gregg co robisz?- Nie mogłam pomóc, ale musiałam zapytać, moja ciekawość wzięła górę nade mną.

- Próbuję znaleźć moją aplikację do lampy błyskowej. - Oddalił się, marszcząc brwi w dół na jego telefon ponieważ wyślizgnął się przez swój główny ekran.

- Jaki jest tego sens?

- Więc faktycznie mogę widzieć czy coś jest tu z nami. Jest coś co przykuwa moją uwagę, i mam zabawne wrażenie, że to może być odrutowana bomba.

- Odrutowana bomba? Naprawdę? Ktoś ogląda trochę za dużo dramatów kryminalnych w wolnym czasie. Jakie jest twoje ulubione: CSI, NCIS a może Criminal Minds ?

Gregg zignorował mnie, stukając w jego telefon jeszcze raz aby tył furgonetki został oświetlony z oślepiającym blaskiem od szpanerskiego urządzenia od kamery w jego telefonie. Kierował światło do swojej lewej strony gdzie było drewniane pudło.

- Co to jest? - Zapytałam, dziwnie przez cień na niego spoglądając.

- Nie wiem. Trzymaj to, chcę to otworzyć. - Gregg podał mi swój telefon i zamiast pytać dlaczego chciał węszyć, zadecydowałam aby właśnie zrobił to co powiedział. Nie było chyba żadnego zamka na pudle, co pozwoliło Greggowi otworzyć go z głośnym skrzypnięciem. Obydwaj przerwaliśmy, upewniając się, że Peter i rosyjski facet nie usłyszeli hałasu, jednakże wciąż mogliśmy słyszeć tłumiony głos zdrugiej strony drzewa.

- Co do diabła? - Gregg wyjął coś z pudła, wymachując tym z zmieszaniem  przed moją twarzą. Przyjrzałam się bliżej, zauważyłam, że trzymał on parę grubych, srebrnych kajdanek. Na jednym z połączeń była chyba plama, która nawet wyglądała jak zaschnięta krew.

- Jest tam coś jeszcze? - Szepnęłam, czując, jak cała krew spłynęła z mojej twarzy.

- Są tu bronie, naszyjnik - obroża, noże, wszystkie rodzaje broni. Idealne jeśli chciałeś zrobić komuś jakąś krzywdę.... - Gregg oddalił się, połykając ślinę tak głośno, że mogłam słyszeć jego napływ paniki.

Zaświeciłam światłem na przeciwległą stronę furgonetki gdzie zostaliśmy posadzeni i niedługo po tym Gregg i ja zobaczyliśmy co zostało uduszone przez szary metal, zablokowałam jego telefon, by obniżyć całe źródło światła.

- Czy ty też to właśnie...? - Gregg z trudem przy mnie oddychał. Nawet nie musiał kończyć swojego pytania żebym wiedziała do czego dokładnie się odnosił.

- Tak. - Odpowiedziałam jak bez tchu, opierając się o niego dla bezpieczeństwa.

Kilka metrów z dala od nas na wewnętrznym torze ściany furgonetki był ciemny, szary metal z wyraźnymi śladami świeżej krwi. Wygląda na to, że co się stało miało miejsce przed tym jak weszliśmy do środka.  
Ponieważ wycofywaliśmy się na zewnątrz i nie sączyło się wystarczająco światła, chłopak który nieprzytomnie kucał w rogu, na końcu ścieżki - nie został przez nas zauważony - do teraz.

- Nie myślisz, że to jest jakaś forma izby tortur, którą oni mają nas testować.... na tobie? -  Gregg zajęczał, ściskając moje ramię ponieważ objął mnie do swojej klatki piersiowej. Zwykle byłbym niezwykle przestraszona na zewnątrz i wkurzona na Gregga trzymającego mnie w ramionach w taki sposób, jakkolwiek, przez te nadzwyczajne okoliczności pozwoliłam trzymać siebie mocno w jego ramionach.

- Nie wiem.- Szepnęłam z trudem, niepewna z siebie co właśnie miało się zdarzyć dla obu z nas. Zaufałam Justinowi, i ufam Peeterowi za to, że to stary przyjaciel Justina, ale miałam też zaufanie do dowodów, któe były tuż przede mną.  Rzeczy nie wyglądały aż tak dobrze.

***

Silnik furgonetki ostatecznie zgasnął i furgonetka zatrzymała się. Zarówno Gregg jak i ja wstaliśmy razem, i mogłam poczuć, jak moje kolana silnie się trzęsą więc miałam ochotę upaść. Tylne drzwi otworzyły się, ukazując rosyjskiego faceta i Petera, obydwaj z niezapalonym papierosem wystającym z ich ust.

- Whoaaa, Vegas kogo tułów miałeś tym razem? - Peter rozszerzył swoje oczy, ale coś mi powiedziało mi, że nie szokuje go to tak samo, jak mnie i Gregga.

- Mały szczur mówiłem ci, złapany za sprzedawanie naszych paczek przy dużo obniżonej cenie dla ludzi we Włoszech.-  Facet, którego Peter nazywał 'Vegas' uśmiechnął się szyderczo, zapalając swojego papierosa. Przekręcił swoją uwagę na nas i na nasze przerażone twarze ponieważ wyszliśmy z furgonetki. - O nie martwcie się, on nie jest martwy. On obudzi się za godzinę.... albo może sześć. Zobaczymy.

Dlatego to uzasadnione pobicie faceta i trzymanie go jako zakładnika w furgonetce.

- Przepraszam was, nie zorienotwałem się, że Vegas miał robotę i mieliście towarzystwo. Wiesz Vegas jeśli chciałeś wystraszyć tych dwóch dupków, myślę, że odniosłeś sukces. - Peter uśmiechnął się z wyższością, kiwając głową na nas, by iść za nim w dół kamienistej drogi.

- Mmm tak. Zabierasz się do swojego biznesu i zabiorę się do siebie. Chcę widzieć cię na kolejnym posiedzeniu Peter. - Vegas uśmiechnął się, wchodząc do furgonetki gdzie przeciągnął nieprzytomnego faceta na tył furgonetki.


- No ludzie, to jest tędy.- Peter prowadził nas tak daleko od czegokolwiek co miało się wydarzyć między Vegasem a nieprzytomnym ciałem bardzo szybko.

Przechadzaliśmy się wolnym krokiem w dół kamienistej drogi, która była gęsta przez gałęzie i sosny, które spadły. Długie, wąskie, patykowate drzewa z ogromnymi pojawiającymi się igłami i liśćmi pokryły teren chłodnym cieniem, również blokując dojście bardzo małego światła słonecznego ze świecenia w dół na leśną drogę. Okolica wydała się być gęstym lasem, inne niż kiedy mieliśmy halloweenowe ognisko. Żadne z nas, Gregg czy ja nie wymruczeliśmy nawet słowa, gdy szliśmy za Peterem głębiej w las, gdzie robiło się coraz ciemniej i ciemniej. Wąskie gałęzie drzew i liście blokowały tak dużo światła jak to możliwe, zostawiając atmosferę tajemniczności i grozy.

Zbliżyliśmy się do starego, nieświeżego domku od wschodniej strony, ogród przed domem zawierającym wiele zwiędłych liści rozrzuconych wokoło wśród zwiędłych kwiatów, to kiedyś byłyby piękne róże. Gregg przeszedł bliżej, niemal kładąc swoje ramię wokół mnie gdy doszliśmy do starożytnie wyglądających drzwi głównych.

- JD jesteś w domu? - Peter zapukał w drzwi, pstrykając jego niedopałek papierosa do miski tuż przed drzwiami głównymi. Zdaje się, że już zawiera sporo papierosów. Dziwne, domek wyglądał tak ostrzegająco i zaawansowanie w latach, jeśli przyszedłbyś tu automatycznie założył byś, że jest pusty.

Gdy nie było żadnej odpowiedzi wewnątrz, Peter wzruszył ramionami i otworzył drzwi kopnięciem. Drzwi trzasnęły i zaskrzypiały głośno, ledwie wisząc na jego zawiasach, nastąpiliśmy blisko za Peterem do domku. Piżmowy zapach wewnątrz był okropny, tak jakby coś albo ktoś umarł i był po lewej stronie jednego z kątów pokoju. Nie wspomniałam, że nie było żadnego światła, więc to nie pomogło nam widzieć dokładnie czy możemy być z nim w pokoju.

- Proszę, możecie usiąść na tych krzesłach? Muszę po prostu przesortować coś zanim pójdziemy dalej. - Peter nawet nie poczekał na odpowiedź od żadnego z nas zanim wszedł do ciemności innego z pomieszczeń zlokalizowanym na końcu tego pokoju.

- Gdzie do cholery pójdziemy dalej? - Gregg wymamrotał, siadając ostrożnie na fotel. Zadecydowałam być przed nim a) ponieważ meble w tym domku wyglądały jakby łatwo miały upaść poniżej jakiejkolwiek wagi wywartej na to i b) bałam się również ruszyć. Gregg musiał zauważyć, jak moje kolana się chwiały, ponieważ pogłaskał moje ramię i uspokoił mnie łagodnie.

- Hej, nie martw się. Nie musimy gdziekolwiek iść, ponadto zawsze możemy stąd wyjść.

- Jak Gregg? Jesteśmy w środku lasu w opuszczonej chacie, nie ma żadnej pomocy, i jestem całkiem pewna, że będzie lepiej jak zrobimy to co Peter mówi. Ponadto jestem tu, by pomóc Justinowi i pod żadnym warunkiem nie poddam się, bo nie jestem takim mięczakiem, by temu nie sprostać.

- Uczciwe przemówienie. - Peter oznajmił swoją obecność, przez co ja i Gregg wzdrygnęliśmy się ze zdziwieniem ponieważ skradał się z powrotem z cieni. Trzymał w ramionach torebkę z plastiku pełną różnokolorowych cukierków blisko jego klatki piersiowej, mimo to kolejny papieros naciskał między jego pęknięte wargi.

- Naprawdę poszedłeś i przyniosłeś cukierki? Dalej człowieku! Nie mamy całego dnia! - Gregg wstał z krzesła, a jego oczy skupiły się na torbie cukierków.

Peter wywrócił oczami, unosząc torbę cukierków w stronę Gregga. Machnął tym tam i z powrotem podczas gdy powiedział. - To tutaj to nie żadne cukierki. To jest twój bilet do dostania się do X i pomocy Justinowi.

- Co masz na myśli? - Wyjąkałam, drżącym głosem wyciągając moje ręce by złapać rzuconą tam torbę.

- Wyjaśnię. - Dał znak żebyśmy usiedli i tym razem zdecydowałam się usiąść ponieważ nie miałam powodów by nie posłuchać Petera, a moje kolana zbyt drżały i było zbyt trudne dla mnie stanie prosto w każdym razie. - Podczas gdy jechaliśmy tu, zadzwoniłem do jednego z facetów, który pracuje dla nas w wyszkolonym środowisku lekarskim. On zawsze prowadzi interesy i źle jeśli nasi ludzie mają OD'd etc. Już był w przyczepie turystycznej Justina, obadał i przeniósł go do jednego z naszych lokalizacji bezpieczeństwa. Powiedzieli, że jest szansa, że może mieć krwawienie wewnętrzne ale jest szansa na uleczenia go.

- Więc, jest z nim w porządku? - Szepnęłam.

- Z tego co się dowiedziałem - tak. Odpoczywa teraz, należy do Ciebie. Jesteś jedyną, która będzie mogła przekonać X do pomożenia nam. Justin zostawił ten biznes bez słowa. Ludzie nie tylko zostawiają całej wiedzy, którą wiedzą o nas, to co robimy nie jest dokładnie ... legalne. Nick Steele lub coś w tym stylu pieprzyć jego rzeczywiste imię jest, był jednym z naszych miejscowych szefów, zarówno Justin jak i ja musieliśmy go informować. X jest jednym z założycieli tej spółki. Jeden z pięciu braci przez inne stany Ameryki. X jest dużym szefem stanu Kalifornii i szczęście dla ciebie, że nie znajduje się daleko stąd. On chce usłyszeć od ciebie w czym jest problem i jak możemy Ci pomóc. X nie lubi przegranego Justina aka Liona i dlatego jeszcze żyje.

Rozpatrzyłam wszelkie informacje, które Peter właśnie powiedział, próbując formułować kolejne pytanie, które miałam na myśli.

- Więc, gdzie jest X ?

- W tym rzecz. Naprawdę myślisz, że X może kontrolować tak ciężki biznes jak ten z glinami i z federalnymi obwąchując cały obszar? Wielu ludzi ginie i czasami rozkazy farmakologiczne się mieszają, a ludzie dają się złapać. Życia są zrujnowane. X chce zostać wyeliminowanym z linii ognia. Znajduje się w ściśle tajnej lokalizacji, bardzo niewielu z nas wie gdzie jest. Mogę Cię tam zabrać?

- Ale nas nie znokautują prawda? - Gregg wtrącił się, liżąc jego wargi ze wstrętem przy torbie cukierków w moich rękach.

- Oni są nieszkodliwi, ale silne narkotyki omamią cię przez krótki okres czasu. Jak tylko będziesz nieprzytomny, mogę przenieść cię do lokalizacji i mogę dać Ci dostęp do centralnego biura X. Gdy obudzisz się, będziesz tam.

- No kurwa nie. Skąd mamy wiedzieć, że nie skończymy w ten sposób co facet, którego zobaczyliśmy w furgonetce? - Gregg wypluł, wstając z krzesła i łapiąc mnie żebym wstała wraz z nim. - Nie bierzemy któregokolwiek z tych podejrzanych cukierków, by spotkać jakiś pieprzonych handlarzy narkotyków, kiedy nawet nie możesz mówić z pewnością czy pomoże to jej chłopakowi nie ważne, wychodzimy.

- Gregg, przestań. Nie wiesz, co się dzieje.- Powiedziałam mu do rozsądku, odsuwając się od jego uścisku. - Muszę to zrobić.

- Ale jeśli zamierzasz z nim rozmawiać, musimy się już teraz ruszać. On jest bardzo zajętym facetem. - Peter dodał.

- Jestem pewny, że jest. Sutton chodźmy. - Gregg nawet nie zwrócił uwagi na to co Peter mówił i kontynuował spróbowanie skłaniania wyprowadzenia mnie z domku.

Stając się poirytowana nimi wpływającymi na mnie, rozcięłam torbę cukierków, wrzucając czerwony do mojego gardła. Niespodziewanie, to smakowało jak mocna truskawka i wanilia ponieważ ugryzłam i żułam to szybko przed Greggiem, który mógł zmusić mnie do wyplucia.

- Sutton, cholera! Dlaczego?- Gregg krzyknął na mnie, potrząsając mną gwałtownie ponieważ padłam z nóg z powrotem na krzesło, narkotyk dał już natychmiastowy efekt.


***

Gdy się obudziłam, zauważyłam, że leżę wygodnie na brązowej, skórzanej kanapie, jedwabny koc otulał moje ciało, by zatrzymać dla mnie ciepło. Usiadłam niepewnie przez działanie narkotyku, spoglądając wokół, by zobaczyć, że byłam w jakimś rodzaju poczekalni, z paroma innymi, którzy byli przeniesieni nieprzytomni do pokoju i położeni w rzędzie na krzesłach w poczekalni.

- Dzień dobry słońce. - Głos napędzany z słodką nienawiścią uderzył w moje ucho, powodując wygramolenie się z kanapy. Nie mogłem uwierzyć swoim oczom gdy zobaczyłem do kogo należał głos i to również sprawiło, że myślałam czy nadal byłam jeszcze pod wpływem narkotyków, gdzie sny były bardziej żywe ponieważ Kayla stanęła przede mną. Przekrzywiła swoją głowę na bok, a chytry uśmiech wpełznął na całą jej twarz, kiedy patrzyłam,  jak rośnie coraz bardziej, zdezorientowana jej obecnością tutaj.

- Aww, myślę, że to jest pierwszy raz kiedy złapałam cię straceniu słów.- Gruchała, rzucając jej długimi, lśniącymi, prostymi brązowymi włosami na jej ramionami.

- Spokojnie, Kayla. - Peter mówił srogo, odciągając ją ode mnie łagodnie. - Widzę, że nie śpisz. - Dodał, dając mi półuśmiech.

- Co ona tu robi ?- Zlekceważyłam jego powitanie, wpatrując się prosto w przenikliwe oczy Kayli.

- Kayla jest jednym z moich partnerów, współdziałamy. Pomogła prowadzić Cię do tej lokalizacji. - Wyjaśnił, wskazując na brązowe, skaliste ściany, które nas otaczały. To wyglądało jakbyśmy byliśmy pod ziemią ale nie miałam pewności również jak wszystko oprócz ściany sprawiało, że to wydaje się być normalna, dobrze udekorowana poczekalnia.

- Myślałam, że zrozumiałaś to już Sutton, zgaduję, że nie jesteś tak bystra jak każdy myśli, że jesteś. Oh cóż, dobrze myślę, że jest prawdziwe, że ładnym dziewczynom zazwyczaj brakuje kilku punktów IQ. -Uśmiechnęła się z wyższością, wywracając jej oczami przy piorunującym wzroku Petera.

- Co masz na myśli? Jak mogłabym być może wiedzieć, że byłeś dopuszczony do tej Kayli? - Odburknęłam, stając się poirytowana z niej będąc okrutną wobec mnie bez żadnego prawdziwego powodu. Nigdy nie zrobiłem niczego, by martwić się nią albo być na nią zła, więc nie rozumiałam w czym problem.

- To. - Wyciągnęła rękę, obracając ją do ujawnienia oznakowanych pięć zawiłych punktów gwiazdy tatuażu, dokładnie jeden w tym samym miejscu tylko w prawo na kości nadgarstka. Tak samo była szybka w ukryciu przede mną teraz jak w klasie od angielskiego parę tygodni temu.

- Tatuaż. Jakie to ma znaczenie?

Peter uniósł swoją rękę, mniejsza wersja pięciu punktów tatuażu gwiazdy na ramieniu, po prostu powyżej knykcia na jego palcu wskazującym. - One są naszym znakiem. Pięć uwag na temat gwiazdy reprezentuje pięciu braci, którzy założyli ten biznes w 1970 roku. Jest 4 innych głównych szefów, jak X w innych stanach, wszystkie ich zjazdy i krwi związane z pięcioma braćmi. Jeśli masz tatuaż, jesteś zobowiązany do dotrzymania swojej obietnicy i kontynuować zostanie lojalnym wobec twojej pracy. To jest nasza umowa dotycząca pracy.

- Ale ty, będąc wścibską, jesteś zbyt spostrzegawczą małą suką, zobaczyłaś mój tatuaż. Pomyślałam, że zamierzam zostać przyłapana jak tylko wyszliśmy z lekcji, ale szczęście dla mnie, już wcześniej oszacowałam twój rozumek. - Kayla roześmiała się mi w twarz, złączając jej ramiona ponad klatką piersiową. - Stawiam, że nawet nie zdała sobie sprawy, że jej chłopak też ma jeden... albo jesteś oziębła i nie jesteście tak daleko w swoich stosunkach?

- Kayla wystarczy, skończ to. - Peter domagał się, odciągając ją ode mnie jeszcze raz. - Dlaczego nie pójdziesz i nie powiesz X, że to jest kod 003 i że ona czeka by omówić teraz tę sprawę.

Kayla niechętnie kroczyła dumnie daleko, poprawiając jej spódnicę i odwracając się do mrugnięcia oka do mnie jeszcze raz przed wyjściem na prostą.

- Przepraszam za nią, ona normalnie nie jest taka zła.

- Mogę widzieć dlaczego ona jest w biznesie. - Odpowiedziałam jako sygnał dla niego że ma nie fatygować się przepraszając za jej zachowanie. Zastanawiałam się skąd wiedziała, że Justin miał jeden z tych tatuaży ale przecież szybko zdałem sobie sprawę, że nie jest nawet warta pory mojego dnia. - W każdym razie, gdzie jest Gregg?

Peter skrzywił się, jego oczy przesuwały się w drodze na kanapę w rogu. Śledziłam jego spojrzenie, zauważając, że Gregg został zaprowadzony tam, wciąż nieprzytomny i mocny we śnie.

- Dlaczego on wciąż śpi?

- Nie wziął draga w tym samym czasie jak ty a do tego dałem mu wyjątkową dawkę ponieważ wiedziałem, że spróbuje wszcząć burzę gdyby był tu z tego co właśnie mam Ci powiedzieć.

- Dalej...

- Musisz być jedyna, która wchodzi i rozmawia z nim i wiem na pewno, że on ciągle śledzi cię jak zgubione szczenię i będzie próbował wejść za tobą, jest całkiem przyprawiający o gęsią skórkę ponieważ przysięgam, że on wygląda znacznie starzej niż ty. W każdym razie, Kayla poprowadzi cię do biura X i będzie Ci towarzyszyć. Właśnie próbuję dodzwonić się do niego.

To wszystkie rady, które miał Peter? Oprócz bycia spokojną, cierpliwą i zalotną nie miałem pojęcia co jeszcze musiałam robić aby 'przedostać się' do tego faceta i przekonywać go by pomógł Justinowi przy sytuacji z moim ojcem. Do tego wszystkiego wiedziałem, że jedynym rozwiązanie, planowałoby zabicie mojego ojca, który był znacznie gorszą opcją niż posiadanie go gnijąc w celi więziennej, wierz mi.

- Peter, nie mogę tego zrobić, nie wiem co jeszcze mówić albo robić. Nigdy nie musiałam wcześniej robić czegoś w ten sposób, a co jeśli on nie zgodzi się pomóc Justinowi? W każdym razie tylko skończę dzwonieniem do glin!

Peter właśnie miał powiedzieć coś w próbie uspokojenia mnie ale zanim mogłam usłyszeć 'uspokój się Sutton' z jego warg, Kayla wróciła z olbrzymim uśmieszkiem na swojej twarzy.

- Xavier chce Cię teraz zobaczyć.


***

Witajcie.! No tak pewnie teraz zbluzgacie mnie od najgorszej, bo miał być do cholery 14 rozdział a nie 13. 
Nie ukrywam, że czekam na to ale musicie wiedzieć, że ten tydzień oraz poprzedni włącznie z weekendem miałam dosłownie przesrany. Koniec roku wiąże się z wyrzeczeniami i poprawianiem ocen. ALE HEJ! ZOSTAŁO NAM 9 DNI DNI ROBOCZYCH SZKOLNYCH więc możecie być pewni, że w przyszłości was nie zawiodę.:) 

Przy okazji, jeśli jeszcze nie wiecie, prowadzę bloga z własnym opowiadaniem. I serdecznie na niego zapraszam.:) MILE WIDZIANE KOMENTARZE.

BLINGER
-C.

Ode mnie jeszcze jedno słowo: Następny (14) pojawi się za tydzień w sobotę ;)
Mam nadzieję, że nam wybaczycie x
N.

16 komentarzy:

  1. Świetne jest to tłumaczenie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Chaotycznie tłumaczysz, że nie mogę zrozumieć paru wyrażeń . Ale jesteś pewnie młoda, i jeszcze się uczysz . Ile masz lat ? :)
    Może zabrzmiało to chamsko , ale nie chciałam Ci ubliżyć w ten sposób, tylko wyrazić swoje zdanie . Aczkolwiek jestem Ci baaaaardzo wdzięczna że tłumaczysz to słońce, bo mój angielski jest tragiczny, a to opowiadanie świetne <3 . więc dziękuję ;* .

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebisty jak zawsze rozdzial :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się, że już dodałyście :) jest kilka niezrozumiałych wyrażeń, ale ogólnie świetny :) @belieberbbee

    OdpowiedzUsuń
  5. W rozdziale jest trochę błędów i wiem i rozumiem ze nie masz czasu teraz dlatego bardzo doceniam to ze dla nas tlumaczysz ale jeśli tylko znajdziesz chwilke może je poprawisz? zależy od tego czy chcesz. oprócz tego jestem ogromnie zadowolona ze pojawił się rozdział. Już.nie mg doczekać się kolejnego i czekam z niecierpliwością!!

    OdpowiedzUsuń
  6. ten rozdział jest cudowny! <3 czekam na nastepny, ciekawe co sie bedzie działo...:)

    OdpowiedzUsuń
  7. ciesze sie ze tłumaczysz dalej to opowiadanie, bo jest świetne :)

    OdpowiedzUsuń
  8. ŚWIETNY ALE GDZIE SIE PODZIEWA SA ?!
    CZEKAM NA KOLEJNY ; )

    OdpowiedzUsuń
  9. jezus boję się co będzie na tym spotkaniu jfjdjrjrjr
    / @mercinialler

    OdpowiedzUsuń
  10. Irytuje mnie Kayla !
    świetny rozdział , czekam na kolejny ;) /aleksandrabrooks

    OdpowiedzUsuń
  11. kto to do chuja pana jest Kayla???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta 'nowa' ze szkoły Sutton cofnij sb o pare rozdziałów to Kayla będzie tam opisana

      Usuń
  12. ej ej ej :o nie zgadzam się NCIS i Criminal Minds to moje ulubione seriale (jedyne, które oglądam :o)

    OdpowiedzUsuń