Rozdział 15.

Justin przyciągnął mnie opiekuńczo do swojego kruchego, bolącego ciała, obydwoje wtuliłyśmy się w siebie, pożądając ciepła każdego z nas na twardym pojedynczym materacu, taniego łóżka. To "bezpieczne" mieszkanie wyglądało, jakby nie była wyposażone odpowiednio, tak samo jak system grzewczy z kompletnie nienaruszonym bojlerem, chodziło o to, że to Xavier ucinał koszty i zdecydował, że nie powinno się go w ogóle włączać. To nie pomagało stanowi fizycznemu Justina, więc delikatnie potarłam jego gołe ramię, by wytworzyć trochę ciepła pod cienką kołdrą.

Byłam trochę zaskoczona tym, jak potoczył się dzisiejszy dzień. Nigdy nie sadziłam, że będę tutaj: w ramionach Justina, w mieszkaniu - opłaconym przez jego starego szefa (który teraz będzie znowu jego szefem), spotkam Petera - który rzekomo był martwym przyjacielem Justina, a okazał się bardzo żywy, dowiem się, że Kayla jest częścią biznesu, będę na spotkaniu z Xavierem, a skończę podpisując umowę, by dla niego pracować, wezmę narkotyki, które sprawią, że będę nieprzytomna i spowodują całkiem realny sen, w który myślałam, że jestem świadkiem, gdy miłość mojego życia umiera. Zdecydowanie nie sądziłam, że coś takiego się stanie.

- O czym myślisz? - Wymamrotał Justin, wycierając jedną z ostatnich łez, które zmoczyły moje delikatne policzki przez koszmar, który miałam.

Chciałam odpowiedzieć "To był po prostu ciężki dzień, tyle" albo "Jest okej, naprawdę wszystko jest w porządku" jednak, po prostu nie miałam tak grubej skóry albo wystarczającej energii by więcej kłamać Justinowi. W rzeczywistości, kłamanie było jednym z głównych powodów dlaczego nasz związek rozpadł się, pomimo, że powinien być "silnie związaną" strukturą. Kłamanie i wyolbrzymianie w końcu rozwala każdy związek na kawałki i oddziela nas od siebie.

- O wszystkim.
  
Oczy Justina zamrugały w zrozumieniu. Uniósł mój podbródek, tak że mogłam patrzeć w jego wilgotne, orzechowe oczy. Lekko rozmazał słoną łzę na moim policzku swoim delikatnym opuszkiem, jego dłoń drgała lekko, gdy walczył z nieustającym bólem, który odczuwał, ból, który zadał mu mój tato.

- Powiedz mi, może mogę pomóc. - Wydyszał, składając delikatny pocałunek na moich drżących ustach.

Westchnęłam mocno, wsadzając moje palce w Justina, tak że nasze dłonie zostały połączone pomiędzy naszymi zimnymi, zdrętwiałymi ciałami.

- Mam parę pytań, ale nie jestem pewna, czy to będzie fair, jeśli zacznę je zadawać w tym momencie. Nie chcę cię stresować i jeśli to dodatkowo ma spowodować ci ból...

- Nic z tego się nie liczy, Sutton. Jeśli odpowiedź na twoje pytania pomoże uspokoić twoje myśli i pomóc ci lepiej spać, jestem gotowy, by odpowiedzieć na wszystko. - Uśmiechnął się miło, nakłaniając mnie, bym zadała mu pytania, które były powiązane z tym, co dzieje się w mojej głowie.

Skierowałam się do pierwszego pytania bez żadnego zastanowienia. Może byłam samolubna, ale bardzo mocno wierzyłam, że potrzebuję paru odpowiedzi z racji tego, czego dzisiaj byłam świadkiem i przez co przeszłam. 

- Wiedziałeś, że nie pójście do federalnych tylko do Xaviera spowoduje to, że będziesz musiał dla niego pracować?

Nie zawahał się w swojej odpowiedzi.

- Tak, wiedziałem i wiem, że jesteś prawdopodobnie zła z tego powodu, ale pozwól mi wytłumaczyć moje powody. Po pierwsze, nie chciałem, żeby twój ojciec poszedł do więzienia, bo właśnie tam by skończył, gdybyś poinformowała swoich federalnych przyjaciół w jakie wybryki jest wciągnięty. Możesz go nienawidzić, i uwierz mi, również nie sądzę, że jest super kolesiem, ale on ciągle jest twoim ojcem Sutton i w pewnym stopniu, sądzę, że bardziej ucierpi będąc na wolności, gdy nie będzie mógł podejść do ciebie na odległość dwudziestu kilometrów, niż gdy stan będzie musiał płacić na niego zamkniętego w więzieniu. - Justin przerwał, oceniając moją reakcję. Skinęłam głową, by kontynuował. - Po drugie, wiem, że to zabrzmi cholernie szalenie, ale... tęskniłem za tą pracą. Życiem w biznesie, pieniędzmi - szukałem pracy w tym mieście i na obrzeżach od miesięcy, ale nic nie jest dostępne. Pieniądze, które dostanę za sprzedawanie narkotyków będą większe, bandytą płacą potrójną dawkę wypłaty, którą kiedykolwiek dostałbym pracując w restauracji czy kawiarni i nie wspominając, że jestem całkiem dobry w ucieczce.

- Więc, po tym wszystkim, ryzykowaniu twoje życia i stracie siostry, ciągle chcesz wrócić na ten czarny rynek? Rynek, który cię zrujnował? - Chciałam wspierać Justina, jednak nie widziałam żadnego sensu w jego powrocie do pracy, która mogła zrujnować jego życie i już zrujnowała życie osoby, którą kochał najbardziej, tylko dla profitów z dodatkowych pieniędzy.

- Tak, chcę.

- Wiedziałeś, że była szansa, że Xavier będzie zainteresowany, żebym ja też dla niego pracowała? - Przechyliłam głowę, podnosząc się na swoim ramieniu.

- ...Tak. - Justin przygryzł swoją wargę, ściskając mocno moją dłoń. - Wiem, że to samolubne i uwierz mi, że jeśli byłaby inna droga, trzymałbym cię tak daleko od tego biznesu, jak tylko bym mógł. Sutton, obiecuję ci, że nie pozwolę, żebym coś złego ci się przydarzyło. Nie będziesz zamieszana w żadnym stopniu w robotę, którą będę wykonywać i upewnię się, że Xavier się o tym dowie. Podpisałaś umowę, że będziesz zachęcać ludzi, a ja będę stale miał na ciebie oko, tak żeby nikt nie położył na tobie chociaż palca.

Pokręciłam głową w zaskoczeniu. I tutaj właśnie jest mój zbyt opiekuńczy, tłamszący mnie chłopak, który nie chcę, żebym odwiedzała wysoko chroniony szpital psychiatryczny, by odwiedzić mojego starego przyjaciela, jednakże gdy chodzi o psychopatów, maniaków narkotyków i pełnych przemocy i zniewagi gang - to jest okej?

- A co z Jaxonem? Dowie się o tym?

- Oczywiście, nie chcę go trzymać z dala od tego. Wszyscy wiemy, co kłamstwa robią rodzinom.

Przerwałam na sekundę, zanim mentalnie przygotowałam się na to, o co chcę go zapytać w moim następnym pytaniu.

- Zauważyłam, że każdy w biznesie ma charakterystyczny tatuaż, pięcioramienną gwiazdę...

- Tak, to w sumie jest część historii tego biznesu...

Przerwałam mu, zanim mógł zacząć wyjaśnienia, gdyż wcześniej usłyszałam je już od Petera. 

- Peter mi już to wyjaśnił.

- Okej, więc wiesz, dlaczego mamy te tatuaże. Dlaczego o to zapytałaś? 

- Dlaczego nigdy nie zobaczyłam twojego? - Zapytałam go dosadnie, słysząc irytujący głos Kayli rozbrzmiewający w mojej głowie "Zakładam, że nawet nie zauważyłaś, że twój chłopak też ma taki... albo jesteś trochę oziębła i nie doszliście jeszcze tak daleko w waszym związku?"

- Możesz go teraz zobaczyć, jest dokładnie tutaj. - Justin wskazał swoim palcem na swoją prawą dłoń, pokazując małą wersję tego samego pięcioramiennego tatuażu w szczelinie pomiędzy wskazującym, a środkowym palcem. Wow, teraz czułam się głupio. Była taki malutki; nigdy wcześniej nie zwracałam na niego uwagi.

- Coś nie tak? Wyglądasz na w pewien sposób rozczarowaną. - Wsunął zagubiony kosmyk za moje ucho, cierpliwie czekając na moją odpowiedź.

- Ta dziewczyna, Kayla, jest "nową dziewczyną" w szkole. Cóż, przynajmniej tak myślałam, do dzisiaj. Dowiedziałam się, że jest również częścią biznesu i powiedziała coś, co spowodowało, że zaczęłam zastanawiać się... czy ty?

- Czy co? Czy byłem z nią? - Justin nagle zrobił się oziębły, jego ton był lodowaty i bardzo stanowczy. Oczywiste było, że musieli czymś być; Justin nie zareagował by tak, gdyby było inaczej.

Byłam w pełni świadoma, że właśnie przekraczałam niebezpieczne terytorium wyławiając rzeczy z przeszłości Justina; jednak na koniec tego dnia, miałam prawo wiedzieć więcej o kimś, komu poświęciłam swoje życie i duszę, nie wspominając o moim zdrowiu psychiczny. Więc, czekałam cierpliwie, aż będzie kontynuował. Minęło sporo czasu, gdy drżąco podniósł się przy zagłówku łóżka i przełknął swoje dwie tabletki środków przeciwbólowych, popijając je szklanką wodą, gdy odezwał się znowu.

- Byłem z nią, tak. Kochałem ją? Tak, miałem piętnaście lat; każda uwaga kobiety byłą dla mnie czymś. Kayla była bezwarunkowo inna niż reszta wszystkich dziewczyny, bardzo harda i niezależna. Miała swój własny styl i nie bała się wyrażać swojej opinii. Dołączyliśmy do handlu w tym samym czasie i mieliśmy taką umowę, przez którą byliśmy ze sobą powiązani, a każde z nas miało chronić plecy drugiego. Nawet zrobiliśmy sobie tatuaże w tym samym czasie.

- Więc, co się stało?

- Okazało się, że zaszła w ciążę, poddała się aborcji i nie powiedziała mi o tym, dopóki nie było po wszystkim. Nie wspominając o tym, że stała się alkoholiczką, gdy miała szesnaście lat i zdecdyowała się sypiać z Xavierem za moimi plecami przez większość nocy, w których nie spałem, czekając na nią, by przyszła spotkać się ze mną w naszym specjalnym miejscu. W końcu, zaczynałem być zmęczony jej gównianym zachowaniem. Skupiłem się na biznesie i zdecydowałem wyciąć ją z mojego życia. Nie mieszaj interesów z przyjemnością, tak sobie ciągle powtarzałem.

- Czy kiedykolwiek myślałeś, że może ona ciągle cię kocha? - Wydęłam swoją wargę, jak nadąsany czterolatek, brzydząc się sobą, że poczułam uderzenie zazdrości z powodu tej suki.

- Nawet jeśli, to ja do niej nic nie czuję. Nie zrobiła nic, tylko jeszcze bardziej mnie złamała. Ona była powodem, przez który zacząłem sypiać z tymi wszystkimi dziewczynami, z którymi byłem w przeszłości. Ale ty, cóż, ty to zmieniłaś.

- To nie zmienia tego, że będę czuła zazdrość, gdy będzie koło ciebie. - Jęknęłam, przekręcając się tak, że usiadłam prosto po lewej stronie łóżka. Czułam ciepłą dłoń Justina otaczającą moją talię, jego obolałe ciało przycisnęło się do mojego, gdy położył swój podbródek na moim ramieniu.

- Jesteś zazdrosna panienko Rosegarden? - Wyszeptał, ten znajomy, dokuczliwy ton, którym normalnie mówi, spowodował, że mój żołądek zatrzepotał.

- Oh, zamknij się. - Zachichotałam, przytulając jego ramię blisko mojego ciała, podczas gdy przycisnęłam swoje usta do jego policzka.

- Mam pomysł... - Justin przerwał, rysując kółka na moim ramieniu. - Co sądzisz o tym, żebyśmy jutro, gdy dostaniemy potwierdzenie, że te sprawy z twoim ojcem zostały poukładane, wyszli gdzieś, tylko nasza dwójka.

- Czy ty zapraszasz mnie na randkę? - Spytałam, udając, że jestem zszokowana tym pomysłem.

Po tym wszystkim, przez co przeszliśmy, bycie tylko z Justinem było prawie jak niebo. Bez SA, bez gangów, bez afer - tylko nasza dwójka.

- Może. - Wyszczerzył się, delikatnie całując mnie w skroń. - Podoba ci się ten pomysł?

- Idealnie, myślę, że jutro w szkole jest dzień sportu, co znaczy że nawet nie trzeba obowiązkowo w tym uczestniczyć.

How the mighty fall, the mighty fall, the mighty fall, oh how the mighty fall in love.*

Justin i ja obudziliśmy się otoczeni kołdrą, obydwoje mamrocząc coś w niewygodzie na dźwięk wibrującego i dzwoniącego telefonu Justina na podłodze koło łóżka. Justin zaczerpnął głęboko powietrze, gdy podniósł się do siedzącej pozycji, chwytając telefon i odbierając. 

- Co jest? - Tarł śpiochy z rogu swoich opuchniętych oczu, krążąc po swoim obitym brzuchu, na dźwięk gburowatego głosy po drugiej stronie wydzierającego się z głośnika.

Justin odebrał swój telefon, a ja wyciągnęłam mój telefon z kieszeni, sprawdzając czas. Była prawie druga po południu i mój zablokowany ekran pokazywał przynajmniej 10 nieodebranych połączeń od mojego wujka Doma. Oh cholera, kompletnie zapomniałam, by dać mu jakiś znak. Próbowałam nie panikować tak bardzo, gdyż był bardziej wyluzowany niż moja matka, jeśli chodzi o takie sytuacje i znając wujka Doma, jeśli nawet nie będzie szczęśliwy, że go nie poinformowałam, pogodzi się z tym bardzo szybko.

- To super, powiem jej. Tak, biorę moje leki i nabieram sił. Rozważę inną opcję, dzięki. Cześć X.

- X? - Spytałam, pomimo tego, że byłam w 99% pewna, że "nieznany" dzwoniący po drugiej strony linii był Xavierem.

- Xavier dał mi najnowsze wiadomości. Gang dostał wiadomość, że twój tato tego ranka próbował kupić trochę whiskey w lokalnym sklepie. Rozmawiali z nim o komplikacjach, które mogą powstać, gdy odmówi opuszczenia miasta, o tym, jak wszystko może się zmienić w bałagan, legalne groźby itp. Zaskakująco się zgodził i właśnie się pakuję, gdy rozmawialiśmy.

Rozszerzyłam swoje oczy, przetwarzając informację, które właśnie dostałam. Coś wyglądało bardzo "nie tak", że mój tato po prostu zgodził się spakować i wyjechać. Był taki uporczywy w grożeniu mojej matce, że nie da jej rozwodu, torturował mojego chłopaka przez tydzień tuż pod moim nosem i wcześniej był po prostu sadystą, więc dlaczego nagle zmienił zdanie? Czy gang młodocianych bandytów mógł wystraszyć go wystarczająco by zostawił autorytet, który tutaj miał. Chyba, że było tam coś więcej niż tylko wymiana "gróźb."

- Dobrze, cieszę się. - Wymusiłam ziewnięcie, starając się ukryć mój strach. Nie byłam nawet w stanie pogodzić się z tymi dobrymi wiadomościami. Tak, wyjeżdża (prawdopodobnie), ale to ciągle nie wymaże jego poprzedniej przemocy i różnych akcji, które zrobił temu małemu miasteczku. Zrobił trwałe blizny, których nie będzie można wymazać. 

- Wszystko się poukłada, Sutton, nie martw się. Jest pod ścisłą kontrolą, jesteśmy naprawdę bardzo liczni.

 - Tak, tak, wiem. - Pociągnęłam za moje rozczochrane włosy, odbijając się od łóżka i zaczynając chodzić dookoła po mieszkaniu.

- Więc dlaczego wyglądasz na taką nerwową? Nie będzie w stanie nas ponownie tknąć.

- Nie jestem nerwowa, okej? Chcę po prostu mieć potwierdzenie, że odszedł na zawsze, zanim wyjdziemy z tego budynku, to tyle. - Podrapałam się po nosie, starając się skupić moje negatywne myśli na jakiś dobrych rzeczach. Nie jest w stanie zrobić czegokolwiek teraz, Xavier o to zadba. Po prostu się zrelaksuj.

- Może zadzwonię do Jaxona, by zabrał cię do domu, żebyś mogła wziąć prysznic i wyluzować się przed naszymi wieczornymi planami? - Zaoferował Justin, stopniowo podnosząc się z łóżka.

- Jaxon nic o tym nie wiem, prawda? Skąd będzie wiedział, skąd ma mnie odebrać?

- Cóż, w sumie, rano gdy spałaś, zadzwoniłem do niego i wytłumaczyłem mu sytuację.

Kiedy spałam? Kiedy miał na to czas, nie spał do 6 rano, bo rozmawialiśmy, potem porządnie się wyspał, by odzyskać zdrowie i wytłumaczył praktycznie całe swoje życie swojemu bratu przez telefon, tak, żebym ja nic nie słyszała? Zdecydowałam nie pytać o to Justina i tak było już zbyt dużo pytań krążących dookoła i wymienionych już wcześniej, by sobie z nimi poradzić.

- Tak, to byłby dobry pomysł. Mój wujek Dom dzwonił do mnie dużo razy, więc prawdopodobnie się martwi. Zobaczymy się wieczorem.


- To szalone, prawda? - Krzyknął Jaxon, chcąc przekrzyczeć warki silnika jego motoru, przyspieszając jeszcze bardziej, przez co prawie zboczyliśmy z drogi. Jaxon nie był najbardziej rozsądnym i świadomym niebezpieczeństwa kierowcą na świecie. - Ta cała sprawa z Justinem. Nie miałem pojęcia, że tak bardzo ekstremalnie poświęcał się dla naszej rodziny.

- Twój brat to całkiem dobry facet.

Jaxon zaśmiał się, kręcąc swoją głową, podczas gdy właśnie trwała ostatnia minuta, zanim światło zamieni się na czerwone, gdy przecięliśmy przez skrzyżowanie.

- Jest dupkiem. Bądźmy szczerzy Sutton.

Śmiałam się z Jaxonem, prawie bez wysiłku. Po tym wszystkim, co wydarzyło się w tym krótkim czasie, bycie z kimś z lekkim sercem, żartobliwym jak Jaxon było jak rodzaj terapii, której teraz potrzebowałam. Z każdym chichotem, ciężkie brzemię i strach, które nosiłam na swoich ramionach i chwiało się na nich, zaczynało znikać. Żadne słowa nie potrafią opisać, jak niesamowite było to uczucie.

- Jest naszym dupkiem! - Dodałam, wtulając się bardziej w Jaxona, gdy jeszcze bardziej przyspieszył.

- Biorę jego lewy pośladek! - Krzyknął z pasją, jakby bronił własnego kraju podczas wojny jednocześnie zatrzymując się na kolejnych światłach. Ku mojemu zdziwieniu i przerażeniu, grupka 40 - letnich mężczyzn z szalonymi tatuażami również stała na światłach, wszystkie cztery okna były opuszczone, przez które wylewały się chmury dymu z ich samochodu. Rzucili nam zmieszane i lekko rozbawione spojrzenia swoich ciemnych oczu, gdy usłyszeli, co właśnie ryknął całym swoim głosem Jaxon.

- W porządku, możesz mieć lewy pośladek! Prawy i tak jest bardziej pulchny! - W połowie krzyknęłam, w połowie zawyłam ze śmiechu, uderzając zaczepnie w plecy Jaxona, żeby zobaczył obcych, którzy patrzyli na nas pytająco, z powodu tego, co przed chwilą usłyszeli z ust Jaxona.

Zanim mogli powiedzieć do nas cokolwiek poza "co do cholery" już nabieraliśmy prędkości i znowu mknęliśmy ulicą, zwijając się ze śmiechu. Zdrowym, wygodnym śmiechu. Nie wiem, co naszło mnie w tamtym momencie; niemniej jednak przez resztę drogi do domu śmiałam się cały czas. Przez ostatnie dni nie zostałam nagrodzona zbyt dużą ilością szczęścia, więc nadrabiałam ją teraz.



- Już miałem zadzwonić na cholerne gliny i zacząć poszukiwania! - Krzyknął wujek Dom, zanim mogłam chociaż postawić stopę przed drzwiami frontowymi, jego zazwyczaj pełna radości i żartobliwa postawa nie istniała.

Cholera. Myślałam, że nic się nie stanie, gdy nie wrócę do domu na jedną noc. W przeszłości nie było mnie dłużej niż jedną noc, a on nigdy nie skakał mi o to do gardła. Sądzę, że teraz trochę się zmieniło.

- Strasznie przepraszam, że nie odbierałam twoich telefonów, mój telefon się rozładował. Ale byłam z Justinem, w jego przyczepie. - Skłamałam tylko w połowie, bawiąc się niezręcznie swoim telefonem jako potwierdzenie, gdy stałam niezręcznie na zewnątrz na moim ganku, bojąc się ruszyć nawet jednym mięśniem, dopóki mój wujek nie powie jakiegoś żartu albo chociaż trochę się uśmiechnie.

- Sądzę, że ja już będę szedł... - Wymamrotał niekomfortowo Jaxon, wycofując się sprzed frontowych drzwi do swojego motoru - jego drogi ucieczki.

- To będzie dobry pomysł. - Rzucił gorzko mój wujek, wskazując mi, że mam wejść do środka.

Rzuciłam przez ramię spojrzenie typu "jeśli nie odezwę się w przeciągu 24 godzin, prawdopodobnie jestem martwa", zanim weszłam do środka, bawiąc się swoimi włosami.

- Więc, dobrze się bawiłaś? - Spytał mój wujek, chociaż było oczywiste, że nawet go to nie obchodziło.

Przeszłam od razu do moich przeprosin.

- Przepraszam, naprawdę nie zrobiłam tego celowo, nie dając ci znać o moich planach. Rzeczy po prostu czasem mnie przytłaczają i zapomniałam...

Podniósł stanowczo swoją dłoń, rzucając mi srogie spojrzenie, obydwa sygnały, bym natychmiast zaprzestała dalszych tłumaczeń.

- Sutton, nie mogę ciągle akceptować takiego zachowania. Wiem, że byłem pobłażliwy w przeszłości i wiem, że masz osiemnaście lat, co oznacza, że technicznie jesteś już dorosła i odpowiedzialna za swoje własne decyzje. Jednakże, twoja matka zostawiła cię pod moją opieką i jeśli ciągle mieszkasz pod jej dachem, powinnaś chociaż okazać mi odrobinę szacunku. Nie chcę cię pouczać, bo wiem, że to nie spowoduje niczego dobrego, ale muszę mieć na ciebie oko. Szkoła dzwoniła do mnie dzisiaj, mówiąc, że twoja frekwencja na niektórych lekcjach znowu zaczyna się zmniejszać. Nie możesz ciągle zwiewać, Sut, chce cię zobaczyć w tym roku na zakończeniu.

Nie byłam zła na mojego wujka za mówienie mi czegokolwiek z tych rzeczy. Będąc szczerą, byłam całkowicie świadoma, że zrobiłam źle i musiałam zacząć być bardziej posłuszna jego zasadom i okazywać mu więcej szacunku. Byłam mu to winna i martwiłam się o niego bardziej, niż o swojego własnego ojca. Musiałam zacząć mu to pokazywać, by upewnić się, że z nim również nie spieprzę sobie relacji.

- Rozumiem i obiecuję, że zrozumiałam każde słowo, które powiedziałeś. Muszę przestać być taka porywcza.

Mój wujek skinął. - Cieszę się, że się zgadzasz. To dlatego nie dam ci szlabanu, jak sobie wcześniej zaplanowałem. Po pierwsze - jesteś już za stara na taki rodzaj kary i po drugie - nie chcę, żebyś mnie znienawidziła. Rozumiem, że teraz wszystko jest dla ciebie ciężkie. Ale musimy trzymać się razem, jako drużyna, ty, ja i Alex.

Zarzuciłam ramiona na Doma, przytulając go w nadziei, że mi wybaczy i pozwoli zacząć jeszcze raz, tak jak za starych czasów.

- Widzisz, jak potrafimy się ze sobą dogadać... Justin zaaranżował dla nas dzisiaj randkę wieczorem, zgadzasz się? - Wzięłam ostry wdech, przygotowując się na to, co może być odpowiedzią. Nie chciałam jej usłyszeć, ale prawdopodobnie powinnam ją zaakceptować, szczególnie, gdy przed chwilą odbyliśmy taką rozmowę.

- Nie chcę, żebyś dzisiaj wychodziła.

- Okej, w porządku...

- Ale, ale, ale! - Podniósł swój palec wskazujący, pokazując, że jeszcze nie skończył. - Ale... jeśli ty i Justin chcecie mieć randkę, dom będzie dzisiaj pusty, więc możecie coś zamówić i mieć romantyczna kolację albo robić, cokolwiek, co wy dzieciaki, robicie na randkach w tych czasach, tutaj. - Popukał mnie w nos swoim palcem, chichocząc.

- Dziękuję ci bardzo! A gdzie będziecie ty i Alex?

- Cóż, ja wychodzę, by spotkać się z jednym z moich starych kolegów, a Alex już jest u swojej przyjaciółki... Myślę, że ma na imię Hollie... cóż, śpi w jednym z domów jej przyjaciółek i nie wróci do jutra wieczorem.

- A ty o której wrócisz?

- Nie później niż o pierwszej, jutro jest szkoła, ale Justin może zostać - tylko jeśli będzie spał na kanapie. - Dodał, ostatnią część bardziej stanowczym głosem, unosząc jedną brew, by jeszcze bardziej to zaakcentować.



Parę godzin później, Justin i ja siedzieliśmy przy stole w kuchni, obydwoje szybko pochłaniając nasze chińskie jezdnie na wynos, składające się z makaronu, smażonego ryżu z jajkiem i słodko kwaśnym kurczakiem z paroma roladkami z kaczki. Sięgnęłam po piwo Justina, ciągnąc resztę z butelki, by spłynęła po mim gardle, zanim wróciłam z powrotem do jedzenia.

- Jesteś taka dziewczyńska. - Justin przewrócił oczami, pochylając się nad swoim skończonym jedzeniem i biorąc łyk swojego piwa.

- Co? - Wymamrotałam z buzią pełną makaronu i ryżu, połowa z nich ciągle zwisała z mojej buzi, gdy się nachmurzyłam.

Pokręcił swoją głowa, jego oczy powędrowały do mojej buzi, a potem z powrotem do moich oczu. Jego dokładna wędrówka spowodowała, że trochę poczułam, że coś było nie tak albo nie do zaakceptowania w tym, że moja buzia była napchana dobrym jedzeniem. Ale to dlatego, że nie mogłam sobie przypomnieć ostatniego razu, gdy byłam naprawdę dobrze najedzona, karmiąc dużą porcją energii mój słaby organizm.

- Idziesz jutro do szkoły? - Spytał mimochodem Justin, bezmyślnie wodząc palcem po brzegu swojej szklanki, jego oczy były wpatrzone w talerz.

- Tak, Dom wyraził się bardzo jasno, co do mojej frekwencji. Naprawdę chce, żebym skończyła w przyszłym roku, czego nie będę w stanie zrobić, jeśli będę cały czas opuszczać lekcje.

- Prawda. - Skinął Justin, ciągle skupiony na talerzu na przeciwko niego. O czym tak bardzo mocno myślał?

- Yoooo, Ziemia do Biebera! - Pomachałam ręką przed jego twarzą, po tym gdy zauważyłam jego dziwne, nieobecne zachowanie przez minutę. Zamrugał mocno, uśmiechając się i patrząc na moją zakłopotaną twarz. - Dlaczego pytasz?

- Masz jutro angielski? - Zignorował kompletnie moje pytanie, jakbym się w ogóle nie odezwała.

- Tak, pierwsza lekcja. O co w tym wszystkich chodzi?

- Nie ma przyczyny. - Wzruszył ramionami, zsuwając się delikatnie ze swojego krzesła, zanim wziął swoje piwo i wyszedł z kuchni do salonu. Rzuciłam mój widelec na talerz z resztkami, szybko idąc za nim.

Usiadł w jednym z naszych staromodnych foteli, kładąc swoje piwo na podkładce na stole. Na swojej twarzy miał ogromny uśmiech, a jego głowa zaczepnie spoczywała na jego ręce, gdy bacznie mu się przyglądałam, stojąc na przeciwko niego.

- Co oznacza to spojrzenie? - Spytałam, zaczynając denerwować się z powodu pokazu jego złośliwych manier.

- Musisz coś zrobić, by być nagrodzoną odpowiedzią, panienko Rosegarden.

Bez zawahania, prowokacyjnie usiadłam na jego kolanach, pieszcząc jego twarz i przebiegając dłońmi przez jego delikatne, potargane włosy. Leniwie położyłam swoje dłonie na jego klatce, mocno przyciskając swoje usta do jego w ogromnej pasji. Oderwałam się, zanim mógł mnie pocałować, a moje zęby złapały jego dolną wargę.

- A teraz powiedz, co przede mną ukrywasz? - Wyszeptałam, oddychając głęboko przed jego twarzą.

- Jeszcze nie. - Jęknął, jego dłonie znajdowały się na moich plecach, przyciskając mnie bliżej do siebie i wracając do tego samego pasjonującego pocałunku, który mieliśmy dosłownie parę sekund wcześniej.

Po pięciu minutach odsunęliśmy się od siebie, łapiąc oddech, nasze oczy wypełnione były pragnieniem i pożądaniem, by doświadczyć jeszcze raz tego elektrycznego dotyku.

- Wiesz, jak wywalili mnie ze szkoły? W pewien sposób udało mi się ich przekonać, żeby pozwolili mi wrócić. - Udało mu się powiedzieć pomiędzy oddechami, gdy chwycił moją twarz w swoje dłonie, w które od razu się wtuliłam.

- Wracasz? - Moje serce zaczęło trzepotać na samą myśl, o tym, że będę w stanie spędzać więcej czasu z Justinem, niż tylko po szkole i w weekendy.

- Niestety, mój plan lekcji też uwzględnia angielski na pierwszej lekcji. Nigdy nie myślałem, że będę prosił, by umieszczono mnie w klasie tej jabłkokrejzolki.

Parsknęłam, całując mocno Justina, by pokazać mu, jak szczęśliwa byłam, że wróci. Odpowiedział przejechaniem swoimi palcami przez moje włosy, jęcząc w satysfakcji.

W ferworze uczuć, moja ręka przez przypadek wcisnęła guzik na pilocie od telewizora, który leżał na oparciu fotela, włączając telewizor i odtwarzacz DVD.

- Cholera. - Przeklęłam, chwytają pilot, by go wyłączyć, żebyśmy mogli wrócić do naszego przytulania, jednak moje ramię zostało mocno chwycone przez Justina.

- Whoa, co ci się stało? - Zaśmiałam się, starając się połaskotać go zadziornie, ale on nawet nie drgnął. Wszystkie kolory odpłynęły z jego twarzy, a jego oczy skupiły się tylko na tym, co leciało w telewizji na kanale, który przypadkowo wcisnęłam. Zanim mogłam zapytać, co jest nie tak, usłyszałam coś, co stłumiłam i zepchnęłam na najdalsze części mojego umysłu, a co teraz stało się znowu realne, tym razem rozbrzmiewało przez głośnik mojego telewizora.

Ekran zaczął świecić, pokazując nagranie.

- Nie powinien przechodzić na inną stronę, zadbałeś o to prawda? - Głos Justina potoczył się przez głośnik, kamera nagrywająca tę noc w Arizonie, z której miałam relację na żywo, prosto od SA. Zamarłam w szoku.

- Zmieniłeś się. Jesteś bardziej niebezpieczny niż wcześniej. - Wyszeptał Dragon w agonii z bólu, który Justin spowodował parę chwilę temu, zanim pokazał się na nagraniu.

Potem, nadszedł moment, którego obawiałam się najbardziej. Moment, w którym miałam być świadkiem ciemnej strony Justina, strony, której nigdy wcześniej mi nie pokazał. Osobę, w którą może znowu się zamienić, z powodu powrotu do biznesu.

Strzał z pistoletu przeszedł rykoszetem przez głośnik, dudniąc w pustym salonie - powodując, że obydwoje z Justinem wzdrygnęliśmy się.

W tym samym momencie zawibrował mój telefon.

Myślałaś, że o tym zapomniałem? Nigdy. Oh i nie martw się, to nie moja jedyna kopia. Przypomnisz mi, gdzie trzymasz popcorn? - SA.

* Fall Out Boy - The mighty fall.
________________________________________________
Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Wiem, że rozdział powinien być dawno temu, ale wyszło, jak wyszło ;) Ale od teraz, obiecuję, że rozdziały będę pojawiały się zgodnie z planem w soboty! ;)
Autorka też zaczęła wrzucać nowe rozdziały, z czego bardzo się cieszę, bo przez moment myślałam, że już porzuciła to opowiadanie ;)
A co do rozdziału. Cóż, zawsze mówiłam, że ten fanfik potrafi zaskoczyć.
Do soboty!

#muchlove N.

25 komentarzy:

  1. Fifallgjfttv kocham to !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. o mój boże, co sie dzieje :OOO Myślalam że już tak romantiko będzie i w ogóle :(

    OdpowiedzUsuń
  3. A było już tak słodko ;c

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudny, cudny cudny!
    @For

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku jak się cieszę że Juss żyje.
    Myślałam że umarł a to był tylko sen
    Czekam na nn!

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam to! Nie wytrzymam calego tygodnia czekając

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem woow mega zaskoczona! już myślałam ze trochę sprawa z sa sie uspokoi ale widać ze nici z tego o i super ze jistin wraca do sql!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Omg.. Boze tak bardzo ciekawi mnie kim jest SA. Czuje że na koniec gdy bedzie juz wiadomo kto to jest bardzo sie zdziwimy..;>

    OdpowiedzUsuń
  9. O kurczaczki .. Sie porobiło... Czekaam na nn ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. A ja sie jaram fall out boy, hehs

    OdpowiedzUsuń
  11. A może S.A to jej ojciec ? :O

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie no SA wygral z tym popcornem XD szkoda wgl ze im przerwal ewh chcialam by bylo romantico a tu dupa. Kij w oko SA...

    OdpowiedzUsuń
  13. czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  14. SA coraz bardziej mnie zaskakuje. Świetnie tłumaczysz, naprawdę! Z niecierpliwością czekam na następny. :) xx /@bizzlessmile

    OdpowiedzUsuń
  15. Nareszcie ktoś pisze to tłumaczenie czekałam na to tak długo ;) kckckck czekam koniecznie na nowg kckck <33

    OdpowiedzUsuń
  16. świetny, czekam na kolejny ; )

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja każdy rozdział jest po prostu genialny <3 kocham to

    OdpowiedzUsuń
  18. O jejuniu *.* rozdział świetny (jak zawsze) ale ta końcówka... o matko eh już myślałam że SA da sobie spokój ale nieee
    @himyliam

    OdpowiedzUsuń
  19. Omg !!! Jaja jaja jaja heuheh! Dziękuję za tłumaczenie skarbie x do kolejnego

    OdpowiedzUsuń
  20. Świetne tłumaczenie czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń