Rozdział 18.

- Dom, jesteś w domu? - Zawołałam, wchodząc do mieszkania, podczas gdy Justin pomachał mi, ruszając wzdłuż ulicy z niskim warkiem. Ciągle byłam przytłoczona faktem, że Justin właściwie wydał pieniądze na mieszkanie dla naszej dwójki, pracując zaledwie przez parę tygodni i będąc rannym przez większość tego czasu. Najwidoczniej Xavier był zachwycony tym, że miał go z powrotem pod swoimi skrzydłami, podwoił nawet jego godzinną stawkę, by mocniej go motywować i by był lojalny. Jednakże było coś w odczuwalnym bólu w moim brzuchu, co powodowało, że nie czułam się za dobrze z tą sytuacją. Osobiście wierzyłam, że coś sie za tym wszystkim kryje i wyjdzie na jaw w niedalekiej przyszłości i na pewno nie będzie to dobre ani dla mnie, ani dla Justina. Zadrżałam, starając się wytrząsnąć te myśli z mojej głowy.

Kopiąc delikatnie drzwi, tak żeby mogły zaskoczyć na zamek i zamknąć się, krzyknęłam jeszcze raz, by zobaczyć, czy ktokolwiek był w domu. Musiałam porozmawiać z Domem, najszybciej, jak to możliwe, biorąc pod uwagę propozycję Justina. Czułam się do tego zobowiązana. To nie było tak, że nie lubiłam spędzać czasu z moim wujkiem czy siostrą; miałam po prostu to palące pragnienie wolności, to osiemnastoletnie doświadczenie, a nawet prawie dziewiętnastoletnie odbierałam jako dorosłość. Nie byłam dłużej tę imprezową czy lekkomyślną osobą, którą byłam jeszcze parę lat temu. Diametralnie się zmieniłam i bardzo dojrzałam od tamtego czasu. Ciągle nie wierzę, że ta część mnie kiedykolwiek istniała, szczególnie w porównaniu z problemami z SA. Moje życie kompletnie się zmieniło, było w nim więcej napięcia, kiedyś martwiłam się, jaki strój ubiorę, a teraz martwię się datą mojej, wiszącej w powietrzu, śmierci albo śmierci, kogoś, kogo kocham.

W końcu, ktoś zamamrotał i poruszył się w kuchni. Wujek Dom wynurzył się zza rogu z kubełkiem czekoladowych lodów. Ogromna łyżeczka deserowa została wpychana do jego buzi, gdy próbował się do mnie uśmiechnąć przez topniejącą, brejowatą substancję.

- Ostrożnie. Z taką ilością, możesz dostać zamrożenia mózgu! - Zaśmiałam się, przewracając oczami w "typowym dla Doma" sposobie. Ten facet nigdy mnie nie nudził i to właśnie czyniło tę rozmowę z nim, o mojej przeprowadzce, dziesięć razy trudniejszą. Beztrosko wrzucił łyżkę do kubełka, wycierając wierzchem swojej dłoni lody rozmazane wokół jego buzi.

- Więc, jak było w szkole? Obecna na wszystkich swoich dzisiejszych lekcjach?

- Tak, właściwie to tak. - Skrzyżowałam swoje ramiona, niezbyt wiedząc, jak dokładnie miałam zamiar zacząć główny temat rozmowy. - A jak twój dzień?

- Nie tak źle, nie było dla mnie dzisiaj roboty, więc po prostu korzystałem ze słońca Californii... i teraz jem lody! - Powiedział z entuzjazmem, wsadzając kolejną gigantyczną porcję do buzi.

- Widzę... - Zaśmiałam się, ostrożnie ściągając swoje buty.

- Wujku...

- Sutton...

Obydwoje odezwaliśmy się w tym samym czasie, obydwoje od razu przerywając nasze zdania, ciekawi usłyszeć to, co druga strona miała do powiedzenia. Wujek Dom wskazał na mnie, bym odezwała się pierwsza, ja zrobiłam to samo, jednak on nalegał, żebym to ja zaczęła. Cholera.

- Cóż, ja... um. W sumie to mam dla ciebie dzisiaj nowinę. - Podrapałam się po karku, starając się skonstruować zdanie w mojej głowie, które nie zabrzmiałoby, jakbym porzucała jego czy Alex i w taki sposób, żeby jeszcze się z tego powodu ucieszył (chociaż to było nieprawdopodobne). - Justin otrzymał spadek od jakiegoś starszego członka rodziny i kupił mieszkanie, by w nim mieszkać. - Słowa, wyleciały z mojej buzi z prędkością światła, mój ton był chwiejny. Musiałam skłamać o źródle nagłego dopływu gotówki, czego Dom nie wiedział, to go nie zrani. W zasadzie, w tym mieście to go z pewnością ochroni.

- Wow! To super; powiedz mu, że strasznie się cieszę. To zawsze jest wspaniałe uczucie, gdy pierwszy raz kupujesz swoje mieszkanie, pamiętam, że byłem w jego wieku, gdy kupiłem swoje pierwsze mieszkanie.

Kurde. Nie załapał, gdzie próbowałam zmierzać z tym wszystkim.

- Powiem, ale w zasadzie, kupił je, myśląc o naszej dwójce mieszkającej tam. - Zawahałam się, mój głos delikatnie załamał się pod koniec, podczas gdy przypatrywałam się zamyślonemu wyrazowi twarzy Doma. Boże, mogłam to jakoś lepiej powiedzieć. Nie było szans, żeby na to pozwolił. Moja matka zostawiła go, by był odpowiedzialny za naszą dwójkę, mnie i Alex, i nie było mowy, że będzie w stanie chronić nasz albo zapewniać bezpieczeństwo, jeśli się wyprowadzę. To był naprawdę zły pomysł...

- Zrób to, dzieciaku.

Moje ciało natychmiastowo przestało odczuwać te wszystkie psychologiczne symptomy obaw, gdy uniosłam swoje brwi w niedowierzaniu. Czy zaczynałam mieć jakieś urojenia z powodu tego szczęścia, czy właśnie teraz doświadczałam jakiś omamów słuchowych?

Przełknęłam ślinę, która uformowała się w mojej buzi, zanim cicho wyszeptałam. - Przepraszam, co właśnie powiedziałeś?

- Powiedziałem, że jeśli to jest to, co chciałabyś zrobić, to zamieszkaj z nim.

- Jesteś pewny? - Domagałam się potwierdzenia, odmawiając uwierzenia, że cokolwiek z tego jest prawdą, zanim nie obieca mi, że to nie jest jakiś rodzaj halucynacji czy snu.

- Wiem, jak bardzo go kochasz i on jest dobrym chłopakiem, więc wiem, że będziesz w dobrych rękach. Na dodatek, to w pewien sposób wiąże się z tym, co ja mam ci do powiedzenia.

Skinęłam swoją głową, zachęcając go, by kontynuował.

- Alex chce iść do szkoły z internatem w Connecticut, a ja pozwoliłem jej na to. W zasadzie to ma sens, bo zaoferowali mi tam inną pracę, za którą będą mi płacić lepiej niż za pozycję tutaj.

Tego na pewno się nie spodziewałam. Tak, chciałam się wyprowadzić z domu, ale ciągle chciałam widzieć tę dwójkę prawie każdego dnia, gdy tylko będę miała okazję. Nie przeprowadzałam się, bo kłóciliśmy się czy mieliśmy jakieś problemy ze sobą, to była dwójka najważniejszych osób w moim życiu. Nie mogli przenieść się do Connecticut – to było ponad 7 godzin drogi stąd, i to samolotem, jeśli chciałabym ich odwiedzić! To się nie dzieje.

- Dom, kiedy o tym postanowiliście? Jak możesz tak po prostu się przenieść? Co z tym domem? - Pytań było nieskończenie wiele.

- Alex i ja, rozmawialiśmy o tym, przez ostatnie parę dni i wiedząc, że jest tutaj dużo bolesnych wspomnień, które ją przygniatają, obydwoje sądzimy, że to może być najlepsze, żebyśmy wszyscy dostali nowy start. Oczywiście, moim planem było zabranie cię z nami i zawsze wiedziałem, że to może spowodować problemy pomiędzy tobą i Justinem. Jednak, jeśli chcesz zostać tutaj w Californii, to możesz.

- Dom... Nie chcę zostawiać Justina.

Dom rzucił mi wyrozumiałe spojrzenie, zaakceptowawszy, że będzie tak, jak tego chcę, nawet jeśli oznaczało to wprowadzenie się do Justina.

- Ale... Nie chcę również, żebyście wyjechali. I wiem, że to jest samolubne, wiem. Po prostu będę za wami tęsknić. - Przełknęłam gulkę w moim gardle, starając się zwalczyć łzy, które groziły spłynięciem wzdłuż mojej twarzy w bezsilności. Spłynęły.

- Hej, nie płacz, Sutton. - Wujek Dom pocieszał mnie, przyciągając mnie do siebie w przyjacielskim uścisku i delikatnie klepiąc mnie po plecach. - Wiem, że nie chcesz, żebyśmy jechali i my też nie chcemy cię tutaj zostawić, ale czasami miłością jest pozwolenie komuś odejść. Nawet jeśli nie będziemy wokół ciebie tak często, zawsze będziemy z tobą... - Wskazał na moją pierś. - Tutaj.

Uśmiechnęłam się przez łzy. Wujek Dom miał rację, pomimo tego, że nie będę ich widywać przez cały czas jak zazwyczaj, oni zawsze będą ze mną. W zasadzie, potrzebowali się przenieść i to szybko, będą tam bardziej bezpieczni niż zostając w tym zawiłym mieście. W szczególności, że ani ja, ani Justin, ciągle nie mieliśmy bladego pojęcia, kim może być SA.

- Dlaczego nie poczekamy, dopóki Alex wróci z biblioteki, żebyśmy mogli urządzić sobie rodzinny wieczór z jedzeniem na wynos? Tak jak za starych czasów, gdy przychodziłem tutaj, pooglądać mecz z twoim tatą.

- Bardzo chętnie.


- Co, więc przeprowadzają się? - Spytał Justin z drugiej strony linii, tak samo zaskoczony, jak ja, gdy się dowiedziałam.

- Tak i będąc szczerą, nawet jeśli to mnie rani, byłabym samolubna, każąc im, żeby zostali.

- Nie, to nie prawda, Sutton, to normalne, że chce się mieć przy sobie swoją rodzinę. Cholera, chciałbym, żeby moja matka nigdy nie porzuciła mnie i Jaxona.

- Ale jest, poza tym będą bardziej bezpieczni w miejscu, które nie jest zatopione w narkotykach albo nie mieszkają w nim psychiczni stalkerzy szwendający się dookoła i czający się w cieniu, krążący dookoła i podpisujący się jako "Anonimowy". - Przebiegłam swoją wolną dłonią przez włosy, siadając na rogu mojego łóżka.

- Masz rację. Przynajmniej będą bezpieczni i będę zabierał cię do nich w odwiedziny, kiedy tylko będziesz chciała. Będę tutaj dla ciebie przechodzącej przez to wszystko.

- Wiem, że będziesz. - Przygryzłam swój paznokieć, starając się skupić na spokojnym głosie Justina, który pomoże mi się zrelaksować.

- Poza tym, już niedługo będziemy mieszkać razem.

- A co do tego...

- Tak?

- Czy to mieszkanie jest gotowe? Chodzi mi o te wszystkie meble i inne rzeczy?

- Mam przyjaciela, który zna przyjaciela, który jakoś tak zaprojektował całe wnętrze. Wszystko już jest wliczone w cenę i uwierz mi, pokochasz to.

- Jesteś tam teraz?

- Leżąc na naszym łóżku, czekając na ciebie, aż przyjdziesz do domu. - Wyszeptał do telefonu, wysyłając dreszcze wzdłuż mojego kręgosłupa.

- Jutro chcę zacząć przenosić swoje rzeczy. - Odezwałam się twardo.

Nastąpiła chwila ciszy po drugiej stronie, zanim Justin odpowiedział. - Poczekaj, jesteś pewna? Myślałem, że będziesz chciała spędzić, tak dużo czasu z Domem i Alex jak to możliwe, zanim wyjadą.

- To znaczy, chcę, oczywiście, że chcę. Ale, również chcę wynieść swoje rzeczy z tego pokoju i poukładać je, zanim sprzedamy dom. Nie chcę spędzić kolejnej nocy bez słyszenia twojego głośnego chrapania obok mnie.

- Spierdalaj, nie chrapię.

- Jak chcesz. - Przewróciłam oczami - oczywiście, że chrapie.

Obydwoje się zaśmialiśmy, cały mój niepokój zaczynał odpływać. Justin był jedyną osobą, która naprawdę zawsze mogła mnie uspokoić czy rozweselić, bez nawet fizycznej obecności tutaj. Po prostu rozmawianie i żartowanie z nim, sprawiało, że czułam się bardziej szczęśliwa.

Usłyszałam pukanie do drzwi mojej sypialni, a Alex wyglądnęła zza framugi. - Poczekaj sekundę. - Powiedziałam do Alex, zapraszając ją, by weszła i usiadła na białym, puszystym krześle w moim pokoju.

- Hej, mogę odezwać się do ciebie później?

- Jasne, kocham cię.

- Ja ciebie też, pa. - Rozłączyłam się, uśmiechając się do siebie.

- Oh Boże, przestańcie. - Alex udawała wymiotowanie, gdy usiadła na krześle na przeciwko mojego łóżka.

- Proszę, nie wymiotuj, dopiero co posprzątałam ten pokój. - Zażartowałam, przybierając moją najlepszą, bezczelną minę.

- Nigdy nie będziesz tak bezczelna jak ja, Sutton, więc nawet nie próbuj. - Alex przerzuciła swoje lśniące włosy przez ramię, przewracając sarkastycznie oczami.

- Więc... Connecticut? - Spytałam, unosząc brew.

- Wujek Dom powiedział mi, że ci mówił, a to ja chciałam powiedzieć ci pierwsza, ale hej, on cierpi na werbalną biegunkę. Powiedział mi również, że nie masz zamiaru jechać z nami? - Alex zmarszczyła swoje brwi w zmieszaniu.

- Cóż Justin...

Podniosła swoją kościstą dłoń, by mnie uciszyć i zaczęła przegadywać mnie w jej zwyczajnym, władczym sposobie.

- Tak, Dom mi wyjaśnił, ale ja po prostu tego nie rozumiem. To znaczy, oczywiście, że go kochasz i całe to gówno związane z byciem w związku, ale znasz mnie i Doma dłużej...

Alex nie rozumiała mojej decyzji pozostania tutaj, ale nie oczekiwałam, że to zrobi. Przeszła przez bardzo ciężki okres w tym roku z powodu jej związku z Natem i ciągle żywiła urazę i rozgoryczenie w stosunku do szczęśliwych par, z powodu jej zazdrości i ogromnej straty. Jednak na samym szczycie był strach przed zostaniem samej, Alex i ja zawsze trzymałyśmy się razem, gdy byłyśmy młodsze i nasi rodzice ciągle się kłócili i to utrzymało się w niedawnym czasie, gdy nasz ojciec został wykopany z miasta, a matka przeniosła się, by ochronić siebie przed wielokrotnymi załamaniami nerwowymi. Jedność w strukturze naszej rodziny właśnie się rozpadła i jeśli ja zostanę, a oni wyjadą, to złamie ją jeszcze bardziej - być może nie do naprawienia.

- Nie mogę wyjechać, Alex. Rozumiem, dlaczego chcesz się przenieść i tak bardzo jak nie chcę, żebyś ty i Dom jechali, myślę, że to będzie dobre dla ciebie. Dodatkowo, ta nowa szkoła naprawdę brzmi dobrze!

Alex przygryzła swoją wargę, raptownie wstając, co wyglądało, jakby ktoś właśnie wbił jej igłę w dupę. Rozpoznałam to spojrzenie na jej twarzy. To był ten sam wyraz, który przybierała, gdy przychodziła do domu prawie każdego wieczoru, gdy znęcali się nad nią w szkole, a ona próbowała udawać, że wszystko jest okej, żeby nasi rodzicie nie zadawali żadnych pytań. Jednak nie mogła mnie więcej nabierać. Coś było nie tak w tej jej nagłej, spontanicznej decyzji o przeniesieniu i byłam zdeterminowana, by odkryć, jaki prawdziwy motyw skrywał się za tym wszystkim.

- Alex?

Wymamrotała sfrustrowane "co", wyglądając przez okno balkonowe, umyślnie unikając kontaktu wzrokowego.

- Co się dzieje?

- Nic, wszystko jest w porządku. Po prostu chciałabym, żebyś pojechała z nami, tyle.

- Widzisz, jakoś nie jestem pewna, że to cię w tej chwili dręczy. - Odpowiedziałam spokojnie, schodząc z łóżka, by spróbować zrobić coś, by na mnie popatrzyła. Zrzuciła moją dłoń, którą położyłam na jej ramieniu, otwierając drzwi balkonowe. Poszłam za nią na zewnątrz w czyste, późno wieczorne powietrze, zamykając za sobą drzwi i stając na przeciwko nich, upewniając się, że nie będzie próbowała uciec od pytań, które chciałam jej zadać.

- Alex, coś jest nie tak i chcę wiedzieć, co. Czy to kolejny powód, dla którego nagle chcesz opuścić to miejsce?

Alex głęboko zaczerpnęła powietrze i odwróciła się do mnie, jej oczy napełniły się łzami, gdy wsadziła swoje trzęsące się ręce w dziergane kieszenie swojego jasno różowego swetra. Skinęła głową, mrugając, by odgonić łzy.

- Zaczęło się parę tygodni temu i na początku pomyślałam sobie, że ktoś po prostu jest głupi i próbuje mnie nastraszyć. - Wzruszyła ramionami, ponownie przygryzając swoją wargę. - Starałam się to ignorować i myśleć o tym, jak o jakimś głupim żarcie, ale to zaczęło się dziać coraz częściej i częściej i nie chce przestać.

- Co nie chce przestać, Alex?

Wzięła kolejny głęboki wdech. Zauważyłam, że jej kolana uderzają o siebie, a łzy zaczynały spływać po jej policzkach.

- Myślałam, że ktoś znowu się nade mną znęca, Sutton i tym razem jest jeszcze gorzej. - Po tym, jak zmusiła się do mówienie, kompletnie załamała się na moich oczach, jej szloch wychodził w urywanych oddechach. Szybko przyciągnęłam ją w uścisku, pozwalając jej wypłakać się w moją koszulkę, gdy uspokajająco pocierałam jej plecy. Płakała przez bardzo długo, nie jestem nawet pewna, jak długo dokładnie, ale gdy wyszłyśmy tutaj słońce zaczynało zachodzić, teraz dookoła było ciemno, a powietrze było bardziej chłodne niż wcześniej.

- Kim są ci ludzie Alex i w jaki sposób cię dręczą? - Spytałam, prowadząc ją z powrotem do ciepłego domu.

- Myślę, że to jest tylko jedna osoba. Stale wysyłają mi groźby, przez smsy, głuche telefony, w których, gdy już je odbierzesz jedyne co słyszysz to głośne oddychanie. Na początku, pomyślałam, że to był Nate, który źle znosi nasze zerwanie, ale on nie byłby w stanie być taki... złośliwy. Myślę, że oni nawet mogą mnie obserwować i to powoduje, że staję się paranoikiem, ponieważ czuję się, jakby oni ciągle obserwowali każdy mój ruch.

Oddech uwiązł w moim gardle.

- Możesz pokazać mi parę tych wiadomości?

- Sutton, nie jestem pewna... Usunęłam większość z nich.

- Alex, to jest ważne. Pokaż mi je. - Zażądałam, moja cierpliwość zaczynała się wyczerpywać.


Alex wyczuła potrzebę w moim głosie i szybko wyszła z mojego pokoju, by przynieść swój telefon z jej sypialni. Kiedy wróciła, odblokowała ekran i podała mi go, pokazując mi ciąg wiadomości z zablokowanego numeru. Moje serce raptownie poderwało się w mojej piersi, gdy przeczytałam wiadomości na ekranie. Ostatnia wiadomość była najbardziej przerażająca i zabrzęczała z ostrą wibracją, gdy trzymałam telefon w swoich spoconych dłoniach.

"Jeśli nie wyniesiesz się z miasta w przeciągu następnych paru dni, ludzie zaczną znikać. To może być ktoś, z kim jesteś blisko albo nawet ktoś z twojej listy znajomych na Facebooku. To twoja decyzja, Alex. Wiem, że jesteś fanką horrorów, więc musisz znać całą serię Piły, co? Cóż, ja jestem jak Jigsaw, ale jeszcze gorszy. Jeśli nie wyjedziesz, ktoś, kogo kochasz umrze i pierwszy na mojej liście jest twój wujek Dom. Widzę go przez okno w salonie i mam czysty strzał. Wszystko, co musiałbym zrobić to pociągnąć za spust i jednym, czystym strzałem w głowę - będzie martwy. Będę wiedział, jeśli zadzwonisz na policję, więc nie bądź głupia, chyba że chcesz umrzeć. Masz mniej niż tydzień. Odliczanie zaczyna się teraz. Wszystko zależy od ciebie, Alex. Tik, tak, tik, tak." - SA.

- Nie wiem, co robić, może powinnam po prostu zadzwonić na policję. - Wybełkotała Alex z lękiem wykręcając swoje dłonie.

Pokręciłam swoją głową w niezgodzie i odezwałam się spokojnie, ale władczo. - Nie. Nie musisz nic robić. Wyprowadzasz się, więc nie potrzeba nic robić. - Usunęłam wszystkie wiadomości, zanim mogła przeczytać tę ostatnią, którą właśnie jej wysłał, pozbywając ją uczestniczenia w koszmarze, w którym ja żyłam od miesięcy.

- Nie wiem, Sutton...

- Alex, zaufaj mi. To nie jest gra, musisz zrobić dokładnie to, co powiedziała ta osoba.

- Dlaczego?

- Nie zadawaj pytań, na które nie mogę udzielić ci odpowiedzi, proszę. Kiedy planujecie wyjechać?

- Jeszcze nie kupiliśmy naszych biletów.

- Więc, zamów je teraz. Dwa dni, to czas, którego potrzebujecie, by spakować ten dom i musicie być na lotnisku w tym samolocie. - Zaczęłam krążyć po sypialni Alex, wszystkie moje myśli zaczynały wpadać na siebie.

- Sutton, co się dzieje?

- Alex! - Wysyczałam, kładąc swoje dłonie na jej ramionach w frustracji. Byłam tak blisko potrząśnięcia ją, to było niewiarygodne. Wiem, że zachowywałam się irracjonalnie, ale to wszystko było na serio. SA był na zewnątrz domu i miał broń wycelowaną w jeden cel. - Przestań zadawać pytania i zacznij się pakować. Załatwię wasze bilety i inne sprawy.

- A co z Domem? Jak mam mu to wytłumaczyć?

- Po prostu powiedz mu prawdę. To miasto spowodowało, że twoje zdrowie psychiczne pogorszyło się i naprawdę bardzo chcesz iść do tej szkoły z internatem.

- Nie sądzę, że będę potrafiła go okłamać. - Alex pokręciła swoją głową, łzy zaczynały znowu napełniać jej i tak już czerwone i mokre oczy.

- Nie będziesz go w sumie kłamała Alex. Po prostu nie powiesz mu o tych wiadomościach, okej?

- Ale co z tobą? Co jeśli ta osoba przyjdzie po ciebie?

Nie martw się, Alex. Już jestem ofiarą wspaniałego planu SA i nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo to wszystko się pogorszy.
______________________________________________
Pierwsze zdanie mnie rozwaliło, szczególnie tłumaczenie, ale potem niestety nie jest już tak kolorowo...
Ehh... Domyślałam się, że SA przyjdzie po rodzinę Sutton...
No cóż, trzeba nam czekać do następnej soboty ;D

#muchlove N.

PS. Wiele osób się obawiało, że to koniec, ale autorka (na całe szczęście) ciągle dodaje nowe rozdziały :)

12 komentarzy:

  1. świetny ; ) czekam na kolejny ; )

    OdpowiedzUsuń
  2. Chce wkoncu wiedzieć kto jest tym swkurwiem sa ;;; czekam na nowy <3

    OdpowiedzUsuń
  3. ZABIJE GO NORMALNIE ! biedna Alex :c temu SA już do końca odbiło. Co on chce przez to osiągnąć i kim on do cholery jest ?!
    @himyliam

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaczęłam czytać od nowa całe SA, przeczytałam w kilka dni, tak bardzo uwielbiam to opowiadanie. :)
    Nie spodziewałam się takiego obrotu akcji, Dom się zgodził, on i Alex wyjeżdżają, Alex prześladowana przez SA, jak na jeden rozdział to dużo się działo, ale chcę, żeby w każdym rozdziale tak było. :D
    Cieszę się, że tak świetnie tłumaczysz to opowiadanie. Nie wiem co bym zrobiła, jakbyś nie napisała do poprzedniej tłumaczki o zastąpienie jej w tłumaczeniu, bardzo szkoda byłoby marnować tak wspaniałe ff, wiele ci zawdzięczam. :)
    Z niecierpliwością czekam na następny. :) xx /@bizzlessmile

    OdpowiedzUsuń
  5. Jprdl to sa jest jakies pierdolniete!! to jak z jakiegoś horroru!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem czy już to pisałam ale naprawdę podziwiam autorkę to jest po prostu idealne <3 i dziękuje że tłumaczysz

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham to ff.......

    OdpowiedzUsuń