Rozdział 20.

Ekstremalnie głośny strzał z broni zadzwonił z hukiem w moich uszach, natychmiastowo budząc mnie z mojego bezwładnego stanu. Dźwięk oszołomił mnie do tego stopnia, że straciłam całą zdolność myślenia, a zaczęłam tylko reagować, czyli szarpnęłam się z kanapy, trzymając się za swoją pierś w strachu. Okazało się, że strzał dochodził z telewizji i był spowodowany starym odcinkiem "Zabójczych umysłów" odtwarzanych w telewizji po raz setny. Gdy dalsze strzały brzmiały w moich uszach, sięgnęłam po swojego iPhone'a, który leżał na szklanum stoliku. Zegarek wskazywał 3:47, co upewniło mnie, że musiałam zasnąć na kanapie, czekając aż Justin wróci do domu. Rozglądnęłam się po mieszkaniu, rozjaśnionym tylko przez poruszające się osoby grające na ogromnym, płaskim ekranie. Cisza. Justin ciągle nie wrócił.

Wycieńczona, włączyłam parę lamp porozmieszczanych dookoła pokoju i poszłam do otwartej kuchni, by nalać sobie szklankę zimnej wody. Gdzie on był? Jak to możliwe, że pojedyncza robota zabiera tak dużo czasu? Pytania ciągle formowały się w mojej głowie. Nie było go, jak mi się wydawało wieczność, pomimo że było to tylko około ośmiu godzin. Ugasiłam swoje pragnienie i zamknęłam oczy. Mogłam się tylko modlić, by pojawił się niedługo, tak żebym mogła się upewnić, że jest bezpieczny i nie wydarzyło się nic przerażającego. Co jeśli gliny złapały go podczas wymiany? Co jeśli miał wystarczająco mało szczęscia i został ranny? Nie ważne, jak dużo energii wkładałam w usunięcie tych myśli z mojej głowy, one zawzięcie w niej krążyły, wymyślając wszystkie rodzaje obrazków, które pchały mnie na krawędź załamania i rozpłakania się z powodu obezwładniającego mnie niepokoju.

Wlekąc swoje stopy po podłodze, wróciłam do salonu i ponownie podniosłam telefon. Uderzałam nim niecierpliwie w moją nogę, niepewna czy powinnam spróbować i do niego zadzwonić czy też nie. Nie chciałam go rozpaszać, ale również potrzebowałam wiedzieć, że wszystko z nim w porządku. Zdecydowałam do niego zadzwonić. Bez powodzenia. Telefon zadzwonił dwa razy i przekierował mnie prosto do poczty głosowej.

- Cholera. - Wymamrotałam pokonana, mocno rzucając swój telefon koło siebie. Potarłam swoją twarz dłońmi, opierając się o miekką sofę.

Bzzzzzzt

Domofon przy głównych drzwiach rozświetlił się, oświetlając drewno i jego otoczenia niebieskim światłem. Ktoś próbował dodzwonić się do mieszkania, by wpuścić go do środka. Automatycznie założyłam, że był to Justin. Możliwie, że zapomniał wziąć swoich kluczy. Z drugiej strony, zawsze była szansa, że to nie był Justin, ale wtedy, kto mógłby dzwonić o tej porannej porze? Cóż, myślę, że to zawsze mógłby być Jaxon i jego nieodpowiednie pory odwiedzin. Zdecydowałam, że zignoruję te obawy i po prostu odbiorę domofon, by zobaczyć, kto to był, bo jeśli to Justin, będzie wkurzony, że nie odebrałam. Przytrzymałam guzik.

- Kto tam? - Mój głos wyszedł bardziej drżąco niż przewidywałam.

Bez odpowiedzi.

- Halo? - Odezwałam się tym razem bardziej pewniej.

I wtedy to usłyszałam. Poprzez ciszę w mieszkaniu i trzaski w domofonie, byłam w stanie usłyszeć coś, co brzmiało jak bardzo ciężkie, powolne oddechy z drugiej strony lini. Zaczęły się cicho, ale z czasem robiły się coraz głośniejsze i głośniejsze. Przycisnęłam swoją dłoń do buzi w trwodze, odsuwając się od brzęczącego panelu.

- Sutton. - Powiedział nierozpoznawalny głos, wysyłając dreszcze wzdłuż mojego kręgosłupa. Przycisnęłam swoje plecy do przeciwległej ściany, łzy strachu trysnęły z moich przerażonych oczu.

- Wiem, że tam jesteś. Wiem, że jesteś sama.

W tym samym momencie mój telefon zawibrował na stoliku. Szybko pobiegłam do niego, zalała mnie fala ulgi, gdy zobaczyłam nazwę Justina.

- Justin... - Zaczęłam dyszeć, zimne poty zalały całe moje ciało.

- Sutton? - Jego głos był zaniepokojony.

- Ktoś jest na zewnątrz... i myślę... - Próbowałam złapać oddech, głośne oddechy ciągle dochodziły z domofonu.

- Co się dzieje? Kto jest na zewnątrz? - Gorączkowo pytał Justin, jego głos zaczynał być bardziej niespokojny. - Sutton! - Krzyknął z frustracją, gdy nie odpowiedziałam.

- Myślę, że SA jest na zewnątrz. - Pisnęłam, ściskając telefon, jakby od niego zależało całe moje życie. - Wie, że jestem tutaj sama!

- Czy rozpoznałaś głos, Sutton?

- Nie, był bezimienny. Musi używać zmieniacza głosu czy czegoś takiego. Jedziesz już do domu? - Wyszeptałam gorączkowo, zauważając, że oddechy były coraz cichsze, ale SA ciągle powtarzał te same słowa, które wypowiedział już wcześniej, jego ton stawał się coraz groźniejszy.

- Będę w domu, tak szybko, jak tylko mogę. Zostań na lini kochanie, dobrze? - Uspokajał mnie Justin. - Na zewnątrz są kamery ochrony całego kompleksu mieszkań ustawione przed frontowymi drzwiami, możesz mieć dostęp do nagrania używając telewizora. Po prostu zmień źródło na kamerę numer jeden i powiedz mi, co widzisz.

Przyciskając telefon do mojego ramienia z moim uchem ciągle przyklejonym do niego, sięgnęłam po pilota i robiłam, to co mi kazał. Wcisnęłam wybierz, gdy główne menu na telewizorze pokazało mi opcję wybory "kamery 1". Obrazek, który zamigotał na ekranie pokazywał wejście do mieszkania, bardzo słabo oświetlone tylko pojedynczym światłem z ganku. To, co zobaczyłam poprzez cienie blisko domofonu spowodowało, że krew zamarzła w moich żyłach. Ktoś tam stał. Garbił się nad domofonem, ubrany cały na czarno, w zasadzie, gdyby nie było tam światła nie byłabym w stanie w ogóle go zobaczyć. Ubrany był w taki sposób, że łatwo mógłby się zamaskować i schować w cieniu. Nie mogłam zobaczyć twarzy tej osoby, ponieważ gruba, czarna bluza ją zakrywała, ukrywając tożsamość nieludzkiego psychopaty, który krył się za tym wszystkim. To był właśnie problem. SA był wszechmocny i mógł obserwować cię bez żadnych przeszkód. Jednakże, ty nigdy nie mogłeś zobaczyć SA, chyba że on czy ona chcieli zostać odnalezieni.

Nagle, oddechy raptownie się urwały.

Osoba powoli podniosła swoją głowę, bluza ciągle chroniła tożsamość osoby stojącej na zewnątrz. Obcy anonim przechylił swoją głowę na bok i pomimo, że nie byłam w stanie zobaczyć oczu, byłam w pełni przekonana, że patrzył się prosto w kamerę. Pomimo, że to niemożliwe, żeby ta osoba dowiedziałą się, że ją obserwuję, było oczywiste, że patrzył w kamerę, by popatrzeć prosto na mnie. Pięść w czarnej rękawiczce spotkała kamerę, powodując, że obraz zatrzeszczał i zrobił się czarny. Wiedział, że go obserwowałam.

Odskoczyłam, mój telefon prawie wypadł z moich drżących dłoni.

- Dorwę cię. - Przeszywający mój kręgosłup głos wyszeptał szatańsko.

Dudniący śmiech poniósł się po całym mieszkaniu - głęboki i złowrogi. Mój mózg i całe racjonalne myślenie obróciło się w papkę, a mój instynkt uderzył jak w każdego innego człowieka z chęcia przetrwania w nagłym zagrożeniu. Krzyknęłam w rozpaczy i pobiegłam tak szybko, jak tylko mogłam do łazienki, mocno zamykając za sobą drzwi. Śmiech ciągle dzwonił w moich uszach, dochodząc i odbijając się od tych drogich kafelek. Kucnęłam w odległym kącie, przyciskając telefon z powrotem do swojego ucha z kolanami wsuniętymi pod podbródkiem. Nie potrafiłam przestać drżeć, więc starałam się łagodnie kołysać, z całych sił starając się zignorować ten śmiech.

- Sutton, już niedługo będę w domu. Gdzie teraz jesteś? Widzisz coś? - Justin bombardował mnie pytania, zdesperowany, bym była z nim w ciągłym kontakcie.

- SA jest na zewnątrz. - Pociągnęłam nosem. - Jestem w łazience, ale jestem strasznie wystraszona, nie wiem, co mam robić.

- Po prostu skoncentruj się na moim głosie.

Dzwonek do drzwi zaczął powtarzalnie brzęczeć, jego ton i częstotliwość były groźne. W dodatku, moje ciało zaczęł drżeć, tak bardzo, że czułam, jakbym miała zemdleć w każdej minucie.

- Justin... ja - ja nie sądzę, że jestem w stanie. - Płakałam do telefonu.

- Jesteś, Sutton. Potrafisz to zrobić. SA nie może cię tam dostać, jesteś bezpieczna.

- A co jeśli może, Justin? Co jeśli to jest ostatni raz, kiedy do ciebie mówię?

- Ciii. - Uciszył mnie Justin. - Nie stracę cię. Wiesz, co bym zrobił, gdybym cię stracił?

- Pogodziłbyś się z tym... - Zaśmiałam się drżąco do telefonu, brzęczenie zaczynało być coraz mniej szkodliwie, dopóki nie ustało całkowicie.

- Nigdy więcej tego nie mów. Jak mógłbym kiedykolwiek pogodzić się z taką rzeczą? Nie mogę cię stracić Sutton Rosegarden. Bo jeśli kiedykolwiek bym cię stracił, straciłbym mojego najlepszego przyjaciela. Straciłbym mój jedyny powód, dla którego wstaję każdego ranka. Straciłbym uśmiech na mojej twarzy. Straciłbym moją bratnią duszę. Straciłbym wszystko po, co żyję.

Chwiejny uśmiech zagrał na moich drżących ustach, gdy kontynuował.

- Zazwyczaj byłem tak kurewsko bez serca, gdy chodziło o dziewczyny. Nie miałem do nich szacunku i po prostu udawałem, że się o nie troszczę, żebym mógł je wykorzystać. Nie powiem, że mnie zmieniłaś, pownieważ nie zrobiłaś tego. Zawsze kochałem moją księżniczkę Jazzy, więc stąd wiedziałem, że jestem w stanie pokochać. Ale gdy umarła, wróciłem do moich dawnych nawyków. Tak było dopóki nie poznałem ciebie. Miłość to uczucie, a nie decyzja. Sprawiłaś, że uczucie znowu stało się istotne.

- Nie wiem, co mam powiedzieć. - Odpowiedziałam cicho, moje serce szalało.

- Nie wiesz co powiedzieć, dlatego, że jesteś przytłoczona moimi słowami czy dlatego, że siedzisz w łazience srając w gacie przez tego psychopatę na zewnątrz?

- Z powodu, jak dużo twoje słowa znaczą dla mnie, z powodu, jak dużo ty dla mnie znaczysz. Nie sądzę, żebym kiedykolwiek potrafiła zrozumieć, jak chłopak taki jak ty, mógł zakochać się w kimś takim, jak ja. Ale muszę przyznać, że również nie potrafię znaleźć słów, bo sram w gacie.

Justin zaśmiał się lekko. - Będę w domu za dwie minuty, kochanie. Po prostu nie wychodź z łazienki, dopóki nie zapukam do drzwi i powiem, że to ja.

- Hałasy ustały, ale to może być pułapka. Proszę cię, bądź ostrożny. - Błagałam go, modląc się, żeby SA nie próbował go zaatakować.

- Nie martw się o mnie.

- Wiemy do czego jest zdolny SA, pamiętaj o tym.

- Po prostu się uspokój i zostań tam, gdzie jesteś. Obiecuję, że będę niedługo w domu.

***

Około trzech minut później, usłyszałam ostrożne kroki kierujące się w stronę drzwi od łazienki, a potem usłyszałam ostre, niecierpliwie pukanie w drewno.

- Sutton? - Czule zawołał mnie Justin z drugiej strony drzwi.

W uldze wstałam z podłogi, otwierając lekko drzwi i wpadając w jego bezpieczne ramiona. Parę razy pocałował czubek mojej głowy, przyciskając mnie bliżej do swojej piersi. Staliśmy tak przez chwilę, obydwoje szczęśliwi, że możemy być w swoich ramionach, dopóki Justin ostatecznie nie odsunął mnie i otoczył moją twarz swoimi ciepłymi dłońmi.

- Nie chcę, żebyś kiedykolwiek ponownie zostawała tutaj sama. - Oznajmił surowo, jego oczy wypełniły się mieszanką postanowienia i strachu. - Nie mogę cię stracić. - Przycisnął swoje czoło do mojego.

- Nie wiem, co robić. Jestem zmęczona takim życiem. - Wypuściłam powietrze z frustracją.

- Wiem kochanie, wiem. Nienawidzę tego, że nie ważne co robię, byś była bezpieczna, ciągle nie mogę cię chronić.

Pocałowałam go delikatnie, a on ponownie mnie przytulił, nie chciałam nigdy go puszczać.

- Naprawdę nie sądzę, żebym mogła pójść dzisiaj do szkoły. - Jęknęłam w jego ramię, co spowodowało, że zachichotał.

- Nie pozwolę ci iść. Zostało nam tylko parę tygodni szkoły, a potem nie będziemy już nigdy musieli tam wrócić.

- Muszę, obiecałam wujkowi Domowi, że będę utrzymywała moją frekwencję.

- Sutton...

- Nie. - Położyłam swój palec wskazujący na jego ustach, by go uciszyć. - Nie mogę zostać tutaj przez SA, po prostu nie mogę żyć takim życiem. Czy jestem wystraszona? Nie, jestem przerażona. Cholernie się boje bycia stałym celem cały czas oczekującym, na to, aż wydarzy się kolejna zła rzecz albo przyjdzie kolejna wibrującej wiadomość. Ale nie mogę również marnować swojego życia. To właśnie tego chce ta osoba.

- Masz rację. - Wzruszył ramionami Justin, oblizując swoje usta głęboko zamyślony. - Ale jedyny powód, dla którego pójdę do szkoły z dzisiejszą minimalną ilością snu to ty.

Justin chwycił mnie w swoje ramiona i zaniósł do naszej sypialni, jednym, szybkim ruchem.

***

- Oh kurwa! - Krzyknął Jaxon, gdy przechodził za mną i Justinem przez podwójne drzwi do tej cholernej dziury. Jego puszka coli wybuchła, rozlewając kleistą substancję na jego szarą koszulkę i jeansy, nie zapominając o jego puszystych włosach. Justin zadrwił, gdy wyrwał mu puszkę, wrzucając ją do pobliskiego kosza. Jaxon rozszerzył swoje oczy w złości, z powodu tego, co zrobił.

- Stary, ciągle mogłem to wypić! Jesteś mi winny dolara!

- Nie jestem ci nic winien, maluchu. - Zachichotał Justin, klepiąc go lekko po policzku.

Przewróciłam oczami na tę dwójkę, szukając po całej mojej torebce jakiś drobnych. Podałam Jaxonowi pieniądze razem z paczką chusteczek.

- Dzięki Sutton. - Wymamrotał, kierując się do toalet, jego głowa była nisko spuszczona, gdy ludzie mijali go śmiejąc się i wskazując na plamy po coli na jego ciuchach.

- Nie jestem z nim spokrewniony. - Justin uniósł swoje dłonie, figlarny uśmiech grał na jego całej posturze.

- Justin, daj mu spokój. Myślę, że on jest naprawdę smutny.

- Cóż, musi znaleźć sobie jakąś dziewczynę czy coś, bo wyglądała żałośnie wałęsając się po tych szkolnych korytarzach.

Szturchnęłam go w brzuch.

- Wiesz, że tęskni za tą dziewczyną, którą miał w Anglii. Poza tym, nie sądzę, żeby miał dużo przyjaciół, z którymi może rozmawiać. Tak naprawdę ma tylko nas. - Z troską obserwowałam Jaxona, który skręcił za róg na końcu korytarza, znikając nam z oczu.

- Chociaż to tak samo, jak Nate. To znaczy Joel ciągle jest w wariatkowie i Alex go zostawiła, dlaczego nie spróbujemy ich kiedyś gdzieś razem wyciągnąć?

Czyjeś głośne chrząknięcie koło mnie przerwało Justinowi. Odwróciłam się i spotkałam się z mizernie i blado wyglądającym Greggiem, mocno fioletowe siniaki formowały się pod jego oczami. Wyglądał, jakby nie spał tygodniami.

- Gregg? - Odezwałam się z troską, podnosząc rękę, by powstrzymać Justina przed oderwaniem mu głowy.

- Cześć Sutton. - Odezwał się niskim tonem, jego głos był zachrypnięty.

- Wszystko w porządku? - Delikatnie położyłam swoją dłoń na jego ramieniu, jego wyglądał zaczynał mnie niepokoić.

- Dzisiaj nie będzie zajęć. - Widocznie unikał mojego pytania, zrzucając moją dłoń ze swojego ramienia.

- Jesteś chory? Chcesz, żebym poszła z tobą do lekarza?

- Nie, wszystko w porządku.

- Nie wyglądasz za dobrze, stary. - Wtrącił się Justin.

Gregg zignorował go, jego opuchnięte oczy wpatrywały się tylko we mnie, jego spojrzenie pokazywało, że był kompletnie przerażony.

- Muszę z tobą porozmawiać.

- Okej, dlaczego nie pójdziemy do kawiarni...

- Nie tam. - Rzucił, jego oczy wędrowały dookoła nas, tak jakby sprawdzał, czy ktokolwiek obserwuje nas z daleka. - Czy możemy spotakć się gdzieś później?

- Oczywiście, gdzie?

- Schody opuszczonego stadionu, 20.

- Nie pójdziesz tam sama, Sutton. - Zakazał mi Justin, kręcąc swoją głową w dezaprobacie.

- Nie, nie oczekuję tego od niej. Ta sprawa dotyczy również ciebie.

Justin wyglądał na trochę zbitego z tropu. Skinął swoją głową w zrozumieniu, jednak jego brwi zmarszczyły się w zmieszaniu. Nie był jedynym, który był zaskoczony. O co do cholery chodziło z Greggiem i dlaczego tak bardzo potrzebowałam porozmawiać ze mną i z Justinem na osobności?

- Zobaczymy się później. - Wymamrotał Gregg, wpychając kawałek pogniecionego papieru w moje dłonie. Ponownie przeszukał spojrzeniem szkolny korytarz, zanim szybko wyszedł przez podwójne drzwi, ponownie rozglądając się wokół w jakieś paranoinczej manierze.

- Co to do cholery było? - Wymamrotał Justin, ciągle oszołomiony sytuacją, w której oboje przed chwilą wzięliśmy udział.

Ostrożnie rozwinęłam papier, mrużąc oczy, by móc przeczytać chwiejne bazgroły, które były na niej napisane. Czytałam notkę ciągle i ciągle, wszystkie kolory odeszły z mojej twarzy, podczas gdy moje nogi zamieniły się w galaretkę. Justin wyglądnął zza mojego ramienia z ciekawością. Zaczerpnął mocno powietrze, gdy przeczytał ją parę razy, wiadomość była bardzo oczywista.

Wiem, kim jest SA.
____________________________________________________________
Ohh Justin, ty słodziaku! ;')
No i proszę! Jakieś propozycje? Ja już sama nie wiem.... Każdy powoli zaczyna mi pasować haha XD
Do soboty xx

#muchlove N.

26 komentarzy:

  1. nie mam pojecia kto moze byc SA

    OdpowiedzUsuń
  2. O moj boze,końcówka konpletnie rozwalilila moje zycie. Skad on wie,kto jest SA. Nie mogę sie doczekać następnej soboty rak bardzo. Iwbgshaksbhdbs

    OdpowiedzUsuń
  3. O kurwa nie mogę się doczekać nn <3 /@monikapxo

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow. nie wiem co mam powiedzieć. po prostu Wow.!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jezuuu, świetny ten rozdział sakhsdijhadh. Tak bardzo mi serce biło jak SA był pod ich blokiem omg i jestem cholernie ciekawa kto jest SA i skąd o tym wie Gregg!!! Dziękuję za tłumaczenie, jesteś świetna x

    OdpowiedzUsuń
  6. Sądze,że Gregg nie powie im kto jest SA. Wiecie czemu? Myśle,że SA tez tam bedzie i cos po prostu zrobi Greggowi... To za wcześnie aby juz dowiediec sie kim jest SA i czemu to robi.
    To ff jest tak rewelacyjne że hoxnvanjawgguzjzbsvdk.... *_*

    OdpowiedzUsuń
  7. Gregg jest SA i tyle :D moje zdanie ! :D
    czekam na sobotę *.*

    OdpowiedzUsuń
  8. jeju czekam na kolejny, mam nadzieję, że w końcu się dowiedzą kim jest SA... i skad o tym on wie?

    OdpowiedzUsuń
  9. A moze gregg to sa a moze justin boze jesten taka ciekawa

    OdpowiedzUsuń
  10. Tylko ciekawe czy zdąży im to powiedzieć xd kocham każdy rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  11. w sobote bd kolejny omomomo <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny rozdział ;) kckck czekam na nowy ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Kurde, kto jest w końcu SA? Justina i Gregga wykluczamy. Może któryś z jego kolegów? Domyślam się co się stanie z Greggiem. :)
    Wiesz, że przez cały ten rozdział zastanawiałam jak Justin jest SA, jak on stoi pod klatką, pogmatwaliście mi w głowie haha
    Świetny rozdział, jejku, każdy jest genialny ;)
    Z niecierpliwością czekam na następny :) xx /@bizzlessmile

    OdpowiedzUsuń
  14. Czekam cierpliwie na nastepne rozdzialy. *-*
    co ile pojawiaja sie?

    OdpowiedzUsuń
  15. Czemu z Gregiem jest to samo co z Joelem. Yh ja już nie wiem kto jest SA pogubilam się.

    OdpowiedzUsuń
  16. Chyba dostalam zawalu jak SA gadal przez domofon i wgl tak groiznie. Ciekawe kto nim jest, co Greg wie omg

    OdpowiedzUsuń
  17. O matko! Prosze państwa, cóż za emocje!!! ;o

    OdpowiedzUsuń
  18. Jezu! Ten rozdział był EPICKI! SA tak blisko Sutton i jeszcze ten Greg i jego wiadomość, że wie kim jest nasz wspaniały prześladowca! Mózg rozwalony! Do soboty xx
    @himyliam

    OdpowiedzUsuń
  19. A może SA jest ojciec jej albo Justina? Sama nie wiem

    OdpowiedzUsuń
  20. Swietne!
    Mi zawsze byla podejrzana stara przyjaciolka Sutton...
    http://peoplechange-jbff.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  21. OMG! nie moge się doczekać nn

    OdpowiedzUsuń
  22. pewnie sie nie dowiedza kto jest SA bo SA zabije Gregga

    OdpowiedzUsuń
  23. Mi się zdaje że Tori albo ta Laura
    jest SA

    OdpowiedzUsuń