To było dobre pytanie. Jedno z wielu, na które chciałam poznać odpowiedzieć.
- Skoro wie, kim jest ta osoba, dlaczego nas tak zostawił? - Warknął Justin, podczas gdy rozrywał kartkę i rozrzucał ją po całej podłodze. - Do cholery jasnej nie mogę czekać, dopóki koleś nie poczuje, że jego tyłek jest na tyle bezpieczny, by nam powiedzieć. Cóż, jeśli oczywiście naprawde wie, kim jest ten skurwysyn.
Otworzyłam usta, by coś powiedzieć, ale szybko zamknęłam je z powrotem. Nie byłam w nastroju, na kłócenie się z Justinem, by próbować bronić toku myślenia Gregga. Zdecydowanie był świadomy, że SA obserwuje nasze spotkanie, tak jak obserwował prawie wszystko. Moje myśli wirowały. Jak Gregg dowiedział się, kim jest ta osoba? SA mógł zostać jedynie znaleziony, gdy on lub ona chciało tego. Chyba że...
Okręciłam się, chwytając prawe ramię Justina. - A co jeśli Gregg jest SA?
Jego oczy rozszerzyły się, a jego twarz wyrażała ogromne uznanie, w tym momencie, naprawdę oczekiwałam zobaczyć jasną żarówkę pojawiającą się i mrugającą jasno nad jego głową. Rozejrzał się po szkolnym korytarzu, łapiąc spojrzenie grupy składającej się z drużyny Lacrosse'a stłoczonej wokół plakatu tańczących ludzi, szeptających do siebie. Było oczywiste co, albo może bardziej odpowiednie będzie kto, był tematem ich rozmowy, gdy dalej rzucali nam krótkie spojrzenia. Justin przyciągnął mnie delikatnie do siebie, prowadząc nas do korytarza prowadzącego na matematykę. Gdy zniknęliśmy im z oczu, odezwał się.
- Nie sądzę, że spotykanie się z nim dzisiaj wieczorem jest dobrym pomysłem. Jeśli jest SA, to najprawdopodobniej będzie to pułapka. Nie mówiłaś mu o SA, prawda?
- Nie.
- Więc to to potwierdza. Nigdzie nie idziemy.
Chciałam się w stu procentach zgodzić z Justinem i dzisiejszego wieczoru leżeć na sofie, oglądając telewizję w naszym mieszkaniu, ale coś w moich wnętrznościach mówiło mi, że muszę iść. Jeśli Gregg naprawdę był SA to był idealny czas, by czuwać i przygotować się tak mocno, jak tylko to możliwe na konfrontację z nim. Chciałam poznać jego powody, jego cele i całą historię skrywająca się za jego planem, by uczynić z mojego życia nieszczęście. Co takiego zrobiłam, że chciał tak bardzo mnie skrzywdzić? Potrzebowałam odpowiedzi.
- Justin, pułapka czy nie, ciągle muszę iść. Potrzebuję odpowiedzi. Zasługuję na te odpowiedzi. Mam zamiar pójść, z tobą lub bez ciebie. Co nie zmienia faktu, że będę się czuła o niebo bezpieczniej, jeśli zdecydujesz się pójść ze mną. - Wzięłam dłoń Justina, trąc swoim kciukiem o jego żylastą dłoń. - Proszę? - Błagałam z nadzieją w oczach.
Zacisnął swoje usta w zamyśleniu. - Okej, pójdziemy. Ale nie sądzę, że kiedykolwiek sobie wybaczę, jeśli coś ci się stanie.
Uciszyłam Justina przyciskając swoje usta do jego. - Nic mi się nie stanie, tak długo, jak będziesz tam ze mną. - Uśmiechnęłam się do niego, śledząc zarys jego szczęki opuszkami swoich palców. Róg jego ust podniósł się, a jego ramię objęło moją talię.
- Po prostu chcę zapewnić ci bezpieczeństwo.
- Będę bezpieczna, tak długo, jak jestem z tobą.
Justin przycisnął swoje usta do moich, końcówki jego włosów łaskotały mnie w skórę głowy. Gdy się od siebie odsunęliśmy, zobaczyłam zdrowszą wersję Nate'a spacerującego w naszą stronę. Ostatnim razem, gdy go widziałam, a było to parę tygodni po poronieniu Alex. Był o wiele bardziej wyobcowany w tamtym czasie, tak bardzo, że czułam, jakby w ogóle już nie istniał. Nie, żebym go obwiniała. To musi być druzgocące, stracić brata, nienarodzone dziecko i dziewczynę w tak krótkim okresie czasu.
- Nate? Cześć! - Przywitałam go z entuzjazmem, podczas gdy uściskałam go przyjacielsko.
- Hej Sutton. - Poklepał delikatnie moje plecy, a potem wymienił "braterski" uścisk dłoni z Justinem.
- Jak się trzymasz? Wyglądasz o wiele lepiej. - Pochwaliłam go.
- Tak, zdecydowanie czuję się o wiele lepiej niż wcześniej. Ćwiczę na siłowni pięć razy w tygodniu i jem o wiele zdrowiej, więc, tak, dobrze się czuję. - Powiedział radośnie, jego oczy rozświetliły się tego rodzaju motywacją, którą widzisz u większości entuzjastów sportu. - W sumie to chciałem podzielić się z wami dobrymi wiadomościami.
Oboje z Justinem wymieniliśmy ciekawe spojrzenia. Nawet coś, co było postrzegane jako "dobre" wiadomości, w tych dniach mogło być ciągle "złymi" wiadomościami.
- Wypisują Joela z Metrogli!
- Co? - Wysyczał Justin, a ja poczułam, jak całe jego ciało napina się koło mnie. Wzięłam jego rękę i szybko ją ścisnęłam, dając mu znać, żeby był miły dla Nate'a. - To znaczy, to świetna wiadomość. - Wymamrotał Justin, patrząc na mnie.
- Tak się cieszę, że w końcu poczuł się trochę lepiej. Czy jego lekarze powiedzieli kiedy będzie mógł pójść do domu? - Uśmiechnęłam się, moje paznokcie ciągle wbijały się w dłoń Justina.
- Uh tak, medycy powiedzieli, że możemy go odebrać dzisiaj po południu. Odpuszczam ostatnią lekcję, by pojechać i zabrać go z moimi rodzicami. - Nate wyszczerzył się do naszej dwójki, jego oczy powędrowały niżej, by zobaczyć, jak moje paznokcie z manicurem wbijają się w skórę Justina. Zwolniłam swój uchwyt, uśmiechając się do niego.
- Cóż, powiedz mu, że się cieszę, że wychodzi i jeśli chciałby porozmawiać o czymkolwiek, jedyne, co musi zrobić to zadzwonić. - Podkreśliłam słowo "czymkolwiek", więc gdyby Joel znalazł potrzebę podzielenia się jakimiś wspomnieniami o SA, które zamknął w swojej podświadomości, musiał mi o tym powiedzieć - natychmiast. Oczywiście, Nate nie wiedział, że to "czymkolwiek" coś oznaczało.
- Przekażę i Justin, jeśli chciałbyś kiedyś pograć albo się czegoś napić, po prostu do mnie napisz.
***
Obydwoje z Justin szliśmy ręka w rękę w wolnym tempie na pierwszą lekcję, żadne z nas nie wiedziało, co ma powiedzieć. Justin nie musiał mi mówić, że był niezadowolony z powodu wyjścia Joela ze szpitala, to było wypisane na całej jego twarzy w śmiertelnym i grobowym wyrazie twarzy. Uspokajająco potarłam jego ramię, gdy zbliżaliśmy się do sali od angielskiego - pani Ryder i jej śmierdzący oddech były ostatnimi rzeczami, których potrzebowaliśmy w tym momencie, by przetrwać, gdy działo się to wszystko. Gdy tylko pomyślałam, że nie może być już gorzej, z klasy dumnie wyszła Kayla, zalotny błysk pojawił się w jej oczach, gdy tylko zauważyła Justina.
- Cześć szefie. - Uśmiechnęła się słodko do Justina, mnie kompletnie ignorując. - Mamy robotę, więc lepiej znajdź sposób na wydostanie się dzisiaj z angielskiego.
Brwi Justina złączyły się razem. - Jaką robotę?
- Nie mogę tutaj powiedzieć. To jest sprawa pomiędzy tobą, mną i Peterem. - Zwęziła swoje oczy, okręcając długi lok swoich błyszczących, brązowych włosów dookoła jej perfekcyjnie pomalowanego paznokcia. - Peter i ja będziemy czekać na parkingu, przyjdź sam. - Z tym prostym zdaniem, arogancko poszła wzdłuż korytarza, jej szpilki stukały o marmur, gdy jej włosy powiewały na wszystkie strony.
- Więc, dzisiaj sama muszę cierpieć w klasie? - Westchnęłam, zakładając kosmyk włosów za swoje ucho w rozdrażnieniu.
Justin zmarszczył się w odpowiedzi. - Przepraszam kochanie. Niestety, praca jest na pierwszym miejscu. Przekaż pani Ryder, że jest mi bardzo przykro, że dopadł mnie ból brzucha, co oznacza, że nie mogę zobaczyć jej pięknej twarzy.
- Ale byłeś na nogach, pracując do wczesnych godzin tego ranka. Na pewno Peter i Kayla nie poradzą sobie z tym sami?
- Jestem teraz ich szefem Sutton. To jest to, co muszę robić, nie mam innego wyboru.
- Wiem, po prostu chciałabym, żebyś był tutaj, przyjmując gniew pani Ryder niż być gdzieś tam, szczególnie z Kaylą. - Przewróciłam oczami w zdegustowaniu, chęć walnięcia jej w twarz zaczynała się robić coraz mocniejsza.
Justin wyszczerzył się. - Jesteś... jesteś zazdrosna?
- Co? Nie! - Obronnie odpowiedziałam, kręcąc głową, trochę za szybko. Justin wygiął swoją brew. - Nie, nie jestem zazdrosna. - Powtórzyłam, jednak tym razem zaśmiałam się, bijąc go w ramię.
- Kayla może wysilać się w flirtowaniu ze mną ile chce, ale to ciągle nie uczyni, że będę cię mniej kochał. - Justin pocałował mnie w czoło, chwytając moją twarz w swoje dłonie. - Napiszę do ciebie, gdy wrócę.
Obserwowałam go, jak szedł wzdłuż korytarza, marząc, żebym mogła pójść z nim. Zamiast tego, wzięłam głęboki oddech i skierowałam się do klasy od angielskiego.
***
Pierwsze parę lekcji minęło szybko i to prawdopodobnie z powodu tego faktu, że byłam tak pochłonięta własnymi myślami o SA i o Greggu, że nie zdałam sobie nawet sprawy, że zadzwonił dzwonek na koniec matematyki, a ja ciągle siedziałam na swoim miejscu z otwartą książką z pustą stroną na przeciwko. Tylko dlatego, że pan Hugh zapytał mnie, czy dobrze się czuję wyrwałam się z mojego transu, mówiąc mu, że wszystko w porządku, niedbale wpychając swoje rzeczy do torby, a później wyszłam z klasy, tak szybko, jak mogły ponieść mnie moje nogi. Sprawdziłam telefon w poszukiwaniu jakieś wiadomości, ale nic przyszło, więc zdecydowałam, że pójdę coś zjeść. Zapłaciłam za swoją wielokolorową sałatkę i puszkę Dr Pepper'a, właśnie przeszukiwałam pomieszczenie, by znaleźć wolny stolik, gdzie mogłabym usiąść i chociaż spróbować coś zjeść, bez odruchu wymiotnego z powodu nerwów, które skakały i urządzały sobie imprezę w moim żołądku. Była 12.30, co oficjalnie oznaczało, że zostało jeszcze tylko 5 i pół godziny, dopóki nie dowiem się, kim jest SA.
Gdybym nie usłyszałam kogoś, kto wołał moje imię, nie wiem, jak długo stałabym po środku stołówki z moją tacką w dłoni, tępo wpatrująca się w przestrzeń.
- Sutton, chodź usiądź z nami! - Krzyknęła Tori, pokazując swoje perlisto białe zęby, gdy uśmiechnęła się do mnie i machnęła, bym przyszła i usiadła z nią i jej nową najlepszą przyjaciółką Laurą. Zmusiłam się do oddania uśmiechu i usiadłam na przeciwko dwójki.
- Czuję jakbyśmy nie rozmawiały od wieków. Jak się masz? - Spytała, paląc się z ciekawości. Jednak, odniosłam wrażenie, że jakoś ją to nie obchodziło.
- Dobrze, właściwie. Po prostu nie mogę się doczekać, aż skończy się szkoła. - Skłamałam. Mogłabym łatwo podać długą listę negatywnych odczuć, które czułam w tym momencie, ale tak jak zazwyczaj, zatrzymałam to dla siebie.
- Wiem, prawda? Nie mogę uwierzyć, że już niedługo kończymy szkołę. Do jakiego collegu składałaś dokumenty?
College? Kompletnie zapomniałam o następnym, ważnym kroku dla wszystkich ludzi w moim wieku. Ponownie, kto potrzebował collegu, gdy niedługo masz zamiar zacząć pracować w przemyśle narkotykowym? Jakoś nie sądziłam, żeby to było dobrą pozycją w mojej aplikacji.
- Właściwie, to nie idę. Naprawdę nie czuję, żeby to był dobry krok dla mnie. A co z tobą?
- Nie, u mnie to samo. Mam zamiar trzymać się mojego bloga modowego i mieć nadzieję, że kiedyś ktoś mnie zauważy. - Tori strzepnęła swoje włosy z ramienia, wyciągając swój pędzel do makijażu by nałożyć trochę świeżego, drogo wyglądającego, sypkiego pudru na swój nos.
- A co z tobą, Laura? - Zapytałam grzecznie, ignorując fakt, że ciągle się we mnie wpatrywała, odkąd tutaj usiadłam.
Chrząknęła. - Chciałabym pójść, ale nie sądzę, że dostanę dobre stopnie. Egzaminy zaczynają się w przyszłym tygodniu, a ja w ogóle nie zaczęłam się jeszcze przygotowywać.
Tori przewróciła oczami na jej zdanie, z powrotem skupiając na mnie całą swoją uwagę.
- Uwierz mi, zda. Po prostu jest skromna.
Zauważyłam, jak Laura chytrze patrzy na kogoś przez całą stołówkę, jej uwaga była kompletnie gdzieś indziej. Powędrowałam za jej wzrokiem, moje oczy spoczęły na Jaxonie, który siedział przy wolnym stoliku w rogu, gryząc czerwone jabłko, gdy robił coś na swoim telefonie.
- Kto to? - Spytała naszą dwójkę Laura, udając, że się wachluję, jakby było tutaj ze sto stopni.
Tori zakpiła, kopiąc mnie pod stołem.
- To brat mojego chłopaka, Jaxon. - Oświeciłam Laurę, kątem oka patrząc na Tori.
- Jest gorący. Masz jego numer? - Zachichotała Laura.
Nabiłam małego ogórka na mój czerwony, plastikowy widelec, unikając kontaktu wzrokowego z tą dwójką. Pomimo tego, ze chciałam widzieć, jak Jaxon zaczyna poznawać nowych ludzi i może nawet znajdzie swoją nową miłość, nie chciałam, żeby tą osobą ze wszystkich możliwych była Laura. Nie miałam pojęcia, dlaczego mój żołądek zaczął wariować, gdy spytała się o jego numer, ale po prostu to nie było właściwe. To dopasowanie nie było zbyt dobre.
Tori podskoczyła, gdy ja się nie odezwałam. - On jest troszeczkę za młody dla ciebie Laura, poza tym, nie sądzę, że jest w twoim typie.
- Jak chcesz. - Powiedziała cicho Laura, żując marchewkę.
Bling
Gdzie jesteś? - Justin
Szybko odpisałam, ucieszona, że Justin będzie w stanie uratować mnie przed tym niezręcznym spotkaniem na lunchu.
Stołówka z Tori i Laurą. - Sutton
- Czy to Justin? - Tori wychyliła się przez stół, denerwująco próbując spojrzeć w mój telefon.
- Tak, właśnie idzie. - Odpowiedziałam, starając się ukryć ulgę, jakiej doświadczyłam.
- Cóż, wiesz, że bal maskowy odbędzie się w przeciągu paru tygodni, by uczcić nasz ostatni rok, prawda?
- Tak.
- Ja z Laurą będziemy będziemy organizować imprezę z okazji końca roku. To będzie trochę mniej konserwatywne niż ta potańcówka... jeśli wiesz, o co mi chodzi. - Wydyszała Tori, a niegodziwy uśmieszek pojawił się na jej czerwonych ustach. - Zastanawiałam się, czy nie chciałabyś przyjść z Justinem? Byłoby super was tam zobaczyć, tęsknię za naszymi spotkaniami i imprezowaniem, jak kiedyś!
Przygryzłam wnętrze policzka, rozważając pomysł pójścia na imprezę. To było coś, co ja i Tori planowałyśmy odkąd skończyłyśmy czternaście lat i pomimo, że było to coś, na czego punkcie wariowałaby dawna Sutton, teraz to nie była moja bajka. Ale to było pierwsze zaproszenie by przyjść na imprezę od Tori, które dostałam od miesięcy i nie chciałam ryzykować odmówieniem, by potem nie być już zapytaną nigdy więcej. Poza tym, za parę tygodni miał być koniec mojego czasu w liceum i musiałam zrobić coś, by zaznaczyć i uczcić zakończenie mojej edukacji. Musiałam być normalną osiemnastoletnią dziewczyną chociaż raz. Musiałam być jak stara, beztroska Sutton Rosegarden zamiast tej paranoicznej, zdenerwowanej wersji dziewczyny, która wcześniej była pełna życia.
- Wpisz nas. - Skinęłam, uśmiechając się do Tori. To nie był nieszczery uśmiech - dla odmiany dosięgnął nawet moich oczu.
- Czy ja słyszałem coś o imprezie? - Justin poruszył swoimi brwiami, opierając swoje dłonie na moich ramionach, gdy stanął za mną.
- Tak, ty i Sutton przychodzicie na imprezę roku. - Zaśpiewała wesoło Tori.
- Możesz również zaprosić Jaxona, jeśli chcesz! - Wcięła się Laura, chociaż brzmiało to bardziej jak rozkaz niż zaproszenie.
- Jestem pewny, że mu się spodoba, dzięki. - Justin popatrzył na swojego młodszego brata, który teraz przerzucał plecak przez swoje ramię, ciągle robiąc coś na swoim telefonie.
- Cóż, lepiej już pójdziemy. Muszę uczyć się na te cholerne końcowe egzaminy. - Skrzywiłam się, wyrzucając moją nietkniętą sałatkę do śmieci i zostawiając moją w połowie pełną puszkę Dr Peppera na stole.
- Tak, my lepiej też zróbmy nasze karty pracy Tori. - Jęknęła Laura, wyciągając plik arkuszy ze swojej brązowej skórzanej torby Michaela Korsa.
- Napiszę wam szczegóły, co do imprezy! - Dodała Tori.
Pomachałam ich i wzięłam dłoń Justina, nasza dwójka wyszła ze stołówki ze złączonymi palcami.
- Więc, idziemy na imprezę? - Wyszczerzył się Justin, prowadząc nas przez opustoszały dziedziniec. Kiedyś było to najlepsze miejsce w szkole, dopóki nie wybudowano nowego dziedzińca, który pozwalał ludziom opalać się, gdyż świeciło tam słońce, za to ten był osłonięty przed promieniami słonecznymi.
- Pomyślałam, że będzie fajnie. To znaczy, zasługujemy na trochę zabawy po tym całym gównie, przez które przeszliśmy.
- Tak, zdecydowanie. Po prostu pomyślałem, że to coś, co zrobiłaby "stara" Sutton Rosegarden. - Podniósł swoje palce robiąc znak cudzysłowia.
- Nie znasz starej Sutton Rosegarden. - Odpowiedziałam, co było prawdą. Tak naprawdę Justin znał tylko tę zrównoważoną część mojej osobowości; nie miał najmniejszego pojęcia o tym, jak szalona i szokująca byłam kiedyś. Jak razem z Liamem mieliśmy wcześniejsze picie, przed jeszcze wcześniejszym piciem ze znajomymi przed imprezą. Nie wspominając o razie, gdy obydwoje prawie zostaliśmy złapani obrzucając papierem dom kuzyna Nicka. Potrząsnęłam głową, wyrzucając te wspomnienia z mojej głowy.
- Dlaczego nie pokażesz mi jej dzisiaj wieczorem? - Justin warknął głęboko w moje ucho, przyciskając mnie do drewnianej ściany.
Położyłam swoje dwie dłonie na jego piersi i odepchnęłam go lekko, moje policzki były różowe. - Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł.
Przechylił swoją głowę na bok, ciemność spowiła jego złośliwą posturę. - Chciałbym ją czasami zobaczyć. - Składał ścieżkę pocałunków wzdłuż mojej szyi, schodząc do obojczyków. Właśnie, gdy mój żołądek wywrócił koziołka, westchnął, oddalając się od ściany. Zacisnął swoją buzię jedną z jego dużych, żylastych dłoni w zamyśleniu, odwracając się.
- Hej. - Powiedziałam cicho, kładąc rękę na jego plecach. - Co się dzieje?
Nie odwrócił się do mnie. Zamiast tego westchnął jeszcze raz, tym razem ciężej i opadł na metalową ławkę, przy jednym z pustych stolików na dziedzińcu, trzymając swoją głowę w dłoniach.
- Justin? - Wymamrotałam, z głosem pełnym konsternacji. - Posłuchaj, jeśli chodzi o tę imprezę, to nie musimy iść. Możemy robić coś innego tego wieczoru.
Justin uśmiechnął się na to, co powiedziałam, jednak to nie był powód, dla którego się tak zachowywał. - To nie o to chodzi, Sutton. - Wypuścił powietrze i potarł swoje czoło, zanim kontynuował. - Boże, chciałbym, żeby to było coś tak prostego, jak to.
- Więc powiedz mi. Chcę ci pomóc. - Błagałam, siadając koło niego na ławce. - Justin, wiesz, że możesz powiedzieć mi wszystko, prawda? Chodzi o Gregga? SA? Zniosę to, cokolwiek to jest.
- To moja praca. - Popatrzył na mnie, oblizując swoje usta. - Dzisiaj odkryłem prawdziwe zasady mojego kontraktu.
Moje czoło zmarszczyło się w dezorientacji. - Co masz na myśli?
- Naszą pracą dzisiaj nie był handel. - Twarz Justina skurczyła się w poruszeniu. Pogłaskałam jego policzek wnętrzem swojej dłoni, zmuszając go, by na mnie popatrzył. Jego ciepłe, brązowe oczy wpatrywały się w moje, dogłębny smutek wpatrywał się w moją twarz. - Musieliśmy pogrzebać ciało. Nigdy go nie poznałem, ale Peter tak. Najwyraźniej był miłym facetem, lubił swoje motory. Parę tygodni temu został poważnie zraniony przez jednego z biznesowych rywali w bójce i nie chciał już dłużej w tym tkwić. Widzisz, miał małe dziecko i jego dziewczyna spodziewała się następnego, więc chciał odejść, by być z nimi.
- Co mu się stało? - Spytałam bez tchu, głaszcząc kark Justina. Justin pozostawał cicho, chcąc znaleźć słowa, które dostarczyłyby mi wytłumaczenia.
- Xavier go zabił. Najwidoczniej żadne z nas nie ma już pozwolenia na odejście. Wiesz, że jego dziewczyna jest śledzona, gdy teraz rozmawiamy? Bo nawet jeśli nie pracowała dla niego, wie zbyt dużo i może ujawnić nasze cele policji. - Pokręcił swoją głową w zdegustowaniu, wyglądał jakby zaraz miał zwymiotować. - Jestem przywiązany do tej roboty, Sutton. Obydwoje jesteśmy przywiązani do tej roboty krwią i nic nie możemy z tym zrobić.
Okręciłam swoje ramię wokół niego, pozwalając mu wtulić swoją głowę w moje ramiona. Pocałowałam jego delikatne włosy, ściskając go mocno. - Będzie okej, Justin. Wszystko będzie w porządku.
***
Justin wyłączył silnik. Obydwoje wpatrywaliśmy się w napis na przeciwko nas, oznajmiający nam, że dojechaliśmy do starego stadionu, gdzie Gregg chciał się z nami spotkać. Pisał do nas parę razy, gdy jechaliśmy tutaj, by upewnić się, że przyjdziemy. Było niesamowicie cicho, poza dźwiękami naszych głębokich oddechów wypełniających samochód. Nagle w przednią szybę auta uderzył z głośnym skrzekiem czarny kruk, powodując, że oboje podskoczyliśmy na naszych siedzeniach. Justin położył swoją zimną dłoń na mojej.
- Jesteś pewna, że chcesz to zrobić?
Zamknęłam oczy, starając się kontrolować mój oddech, tak żeby mógł wychodzić w normalnym tempie.
- Chodźmy. - Powiedziałam z determinacją.
Gdy obydwoje wyszliśmy z auta, skierowaliśmy się do lasu, który był niedaleko opuszczonego stadionu, gdzie chciał spotkać się z nami Gregg. Trzymałam się blisko Justina, skupiając się na pozostaniu wyprostowaną. Moja krew krążyło o wiele szybszym tempem niż zazwyczaj, a moje serce szybko uderzało w piersi. Mówienie, że byłam przerażona tym spotkaniem, było największym nieporozumieniem. Justin ścisnął moją dłoń w uspokojeniu, jednak mogłam wyczuć, że był tak samo zestresowany i zaniepokojony jak ja.
- To tutaj? - Spytał Justin, gdy szliśmy przez las i doszliśmy do umówionego miejsca. Skinęłam głową, przeszukując las w poszukiwaniu jakiegokolwiek znaku Gregga. Popatrzyłam na swój telefon. Była 18.05.
- Powinien już tutaj być. - Wymamrotałam w zmieszaniu, kuląc się z powodu mroźnego powietrza.
Justin objął mnie ochronnie ramieniem, zmuszając nas do powrotu. - Nie mam dobrego przeczucia co do tego, Sutton. Powinniśmy wrócić do samochodu.
Moje ramię opadło z rozczarowania. Nie chciałam wracać do samochodu. Wrócenie do auta oznaczało dwie rzeczy 1. Że dzisiaj nie dowiemy się, kim jest SA i 2. że Gregg nas wystawił. Właśnie, gdy miałam zamiar się odwrócić, zauważyłam delikatne światło w odległości.
- Co to? - Spytałam, ostrożnie idąc do przodu, by przyjrzeć się bliżej. To było coś świecącego pomiędzy drzewami, czerwone i niebieskie. Policja? Zaczęłam iść szybciej, ignorując syczenie Justina, bym wracała. Słyszałam go, jak szedł za mną i kliknął swoją bronią, jednak ja kontynuowałam przedzieranie się przez trawę i drzewa, stopniowo zbliżając się coraz bardziej do światła.
W końcu stanęłam koło policyjnego samochodu zaparkowanego obok SUV'a FBI. Czułam, jak moje policzki zaczynają się robić coraz cieplejsze, a mój brzuch zaczyna doświadczać bombardowania motyli, gdy kontynuowałam podążanie ścieżką.
I właśnie wtedy, odkryłam to, co działo się przede mną.
Scenę, która wyssała ze mnie całe życie.
Scenę, która zostawiła mnie całkowicie pozbawioną tchu.
______________________________________________________
Wiedziałam, że nie będzie tak łatwo ;) To co myślicie, że to Greggowi się coś stało? ;) Justin dalej jest dla mnie podejrzany... Nagle jakaś robota, a potem Gregg znika... I to, jak nie chciał, żeby tam szli...Okej, teraz trochę organizacyjnej sprawy: dogoniliśmy autorkę, więc nie wiem, kiedy następny rozdział ;) Zapewne napiszę na asku albo coś, gdy tylko się pojawi ;) Tłumaczenie postaram się dodać, jak najszybciej xx
#muchlove N.
pewnie SA zabił Gregga nooo
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny ; )
O booooże! Też nie wierzyłam że to pójdzie tak łatwo, ale gdzieś głęboko jednak miałam nadzieję że dowiem się kto jest SA :/
OdpowiedzUsuńFaktycznie Justin wydaje się być coraz bardziej podejrzany, ale ja nadal sądzę, że to nie może być on. Może to jakiś jego przyjaciel...nwm ktoś, kogo po prostu nie chce wydać? Greg już pewnie nie żyje :c Od ostatniego rozdziału zastanawiam się kiedy umrze xD
A może (nie wiem jakim cudem) Sutton zobaczyła martwych Doma i Alex???
Mam jeszcze jeden(dosyć dziwny) scenariusz... że wtedy co było że Justin umarł i że to niby okazało się snem to tak naprawdę była jawa i teraz Sutton widzi martwego Justina??? Okej, dobra, nieważne- udajmy że tego nie było xD...
A MOŻE SA jest Kayla albo Peter...
Jenyyyy! Nie wytrzymam tego napięcia....
KOCHAM CIĘ N! <3<3<3
No ja też miałam taką malutką nadzieję ;)
UsuńKurde, ja nie chcę, żeby to był on, ale tak dużo na niego wskazuje... Może to jednak ktoś z "biznesu" i szantażują Justina? jeny, sama już nie wiem XD
Hahah o boże, twoje scenariusza są świetne ;D jeny, ten fanfik powoduje, że mam ogromny mętlik w głowie XD
Ja ciebie też kocham! <3
rozdział jak zwykle asdfghjkl, myślałam że już dowiemy się kto jest SA, mam nadzieje że nic się Greggowi nie stało
OdpowiedzUsuńOmg, świetny <3
OdpowiedzUsuńO rany, o rany, o rany...
OdpowiedzUsuńNaprawdę napisałabym jakiś sensowniejszy komentarz, ale w tej chwili nie potafię xD
więc, ten...
no...
wrócę później, jak się ogarnę...
O mój Boże. Jak można kończyć rozdział w takim momencie ?
OdpowiedzUsuń<3333
OdpowiedzUsuńo boże nie mogę się doczekac następnego a rozdział swietny <3
OdpowiedzUsuńOMG ?! Ten blog jest genialny ;) A ja myślę inaczej , wydaje mi się ze to właśnie FBI jest SA , albo ze może faktycznie SA zabiło Gregga . Bo tak jak by on powiedział kto jest SA ti by było za łatwo . Świetny blog i czekam cierpliwie na następny ;)))
OdpowiedzUsuńA może to ktoś inny ja nie chcę żeby to był Justin :(
OdpowiedzUsuńWydaje mi sie ze Justina troche szantazuja a Sutton zobaczy martwego Grega :/
OdpowiedzUsuńJejku rozdział jak zwykle abfauibfai <3 Hmm moim zdaniem też moze to być Justin gdy Gregg mówi że wie kim jest SA Justin strasznie się denerwuję potem niby jakiś biznes Justin mówi że to była inna robota niż zawsze a potem nie chcę żeby szli na to spotkanie zniknięcie Gregga .. Myślę że Justin zabił Gregga by ten nie powiedział Sutton że to on jest SA /S
OdpowiedzUsuńdokładnie!
UsuńSutton albo zobaczyła martwego Gregga, albo siostrę z wujkiem. Wiedziałam, że się nie dowiedzą kim jest SA, za szybko skończyłaby się zabawa z zgadywanie kim on/ona jest. :)
OdpowiedzUsuńA może tam był martwy Joel? Albo ktoś z "kolegów" Justina z pracy? Można tak zgadywać i zgadywać, ale i tak na koniec ff odpowiedź na pytanie kim jest SA nas wszystkich zszokuje :)
Mam nadzieje, że autorka jak najszybciej doda kolejny rozdział, byś mogła go przetłumaczyć. :)
Z niecierpliwością czekam na następny. :) xx /@bizzlessmile
ja też strasznie podejrzewam Justina, ale tak bardzo nie chcę żeby to był on:(( ale wtedy co zniknął to mógł zabić Gregga, to wszystko składa się do kupy:/
OdpowiedzUsuńJustin nie mógłby być SA , to by było głupie. Nie zrobiłby tego swojemu bratu, ani Sutton, po prostu ja w to nie wierze.
OdpowiedzUsuńŻe co ?! Kończyć w TAKIM momencie to grzech ! Myślę że twoja teoria co do tego że Justin jest SA wcale nie jest taka głupia chociaż chce wierzyć że jest błędna lol
OdpowiedzUsuń@himyliam
aaaaaaaaa
OdpowiedzUsuńciekawe co sie stało ;o
Ajaja mam taki mętlik w głowie że nie mogę .. Najbardziej podejrzany jest Justin to wszystko składa się w jedno .. Dziwne czasami jest to że SA mówi dla niej że ma iść w szkole do tego sektora i wgl i nagle dzwoni do niej Justin albo jak SA znalazł ją w tym domu to też praktycznie od razu zadzwonił Justin .. To jest dziwne .. Ja myślę że tym SA jest Justin Peter i Kayla. Bo kto mógłby mieć od razu numer Sutton jak dostała nowy telefon kto tak dobrze znałby jej dom i sms od SA przychodzą praktycznie wtedy kiedy nie ma przy niej Justina a jakby był to w tym czasie sms może wysłać Peter albo Kayla ... Justin bardzo nie lubił Gregga bo widział że się domyśla chciał mu coś zrobić ale pewnie Gregg się uwolnił chciał powiedzieć Sutton kto jest SA a wtedy Justin strasznie się zdenerwował i nie chciał iść na spotkanie ... Przecież na samym początku Justin podpisywał się SA a może to robić dlatego że chcę się zemścić na jej ojcu chociaż ostatnio do się zastanawiałam czy jej ojciec tez nie jest to w mieszany bo cos on za szybko zgodził się wyjechać .. Kurde no jeszcze ta Laura taka podejrzana ale ona za mało z nimi przebywa xd Czasami się zastanawiam czy autorka sama wie kim jest SA :D hahah xd
OdpowiedzUsuńtaaaaaaak!
UsuńNie wiem czy kojarzysz serial pretty little liars, to opowiadanie jest bardzo zbliżone do całego serialu jest też również dużo w sumie takich samych "zbiegów wydarzeń" W każdym razie jeśli Justin jest SA to tylko po to żeby chronić Sutton, a SA to osoba która próbuje terroryzować Sutton i ma swoja "ekipe" za pewne w niej jest też Laura Joeal byl Nick i zapewne z dalszymi częściami ta grupa będzie się zwiększać. W każdym razie polecam ogarnąć ten serial jeśli go nie znasz, łatwiej będzie skminić o co chodzi w tym opowiadaniu :)
UsuńJustin nie może być SA. Od początku myślę że SA jest Laura. Zbyt mało się pojawia (o to właśnie chodzi żeby nikt jej nie podejrzewał), wie najwięcej o przeszłości Sutton bo to jej była najlepsza przyjaciółka. Może sie mści że ją zostawiła ? Prawie nic nie wiemy o SA tak samo jak o Laurze.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ;) czekam na nowy
OdpowiedzUsuńJa nwm czemu myslicie ze SA jest Justin .. moze mi ktos wytlumaczyc ??
OdpowiedzUsuń