Rozdział 23.

NOTKA NA DOLE :)

- Sutton, obudź się.

Natcyhmiastowo otworzyłam swoje oczy. Ogromne, mroźne krople deszczu spływały i spadały na mnie z liści grubych dębów, które otaczały mnie z każdej strony. Podniosłam swoje słabe ciało, szybko zdając sobie sprawę, że leżałam we własnej, gęstej i ciemnej krwi, która znaczyła suchą i martwą ścieżkę z liści pode mną. Popatrzyłam na swój nadgarstek, zauważając wytatuowane na nim "SA", domyślałam się, że tatauaż wykonany był z wyschniętej krwi, mojej krwi. Gorączkowo podniosłam się z ziemi, kręcąc dookoła głową w każdym możliwym kierunku, by zobaczyć, do kogo należał głos. Jednak byłam otoczona jedynie drzewami, z każdej możliwej strony.

- Uwięziona, zamiast uciekająca. - Cmokający głos zaśpiewał sadystycznie, odbijając się do drzew i brzmiąc przez cały znany mi las, gdy zaczęłam się nerwowo cofać.

- To wszystko twoja wina. - Upiorny głos, który rozpoznałam wyszeptał do mojego ucha. Odwróciłam się, by ponownie zmierzyć się z moją martwą, byłą najlepszą przyjaciółką Lolą. Byłam już tutaj wcześniej. Byłam tego pewna. Mogłam nawet domyślić się, co miała zamiar powiedzieć.

- Wiem, kim jest SA. Widziałam, jak zanurzał nóż w moim brzuchu, bez żadnych wyrzutów sumienia. Obserował kałużę krwi, która rozlała się pode mną. Patrzyłam prosto w jego oczy.

W końcu udało mi się wykrztusić. - Lola, powiedz mi, kim jest SA. Proszę, pomogę ci wymierzyć sprawiedliwość! - Chwyciłam jej lodowate ramię; jej reakcja spowodowała, że zaczęłam się gwałtownie trząść.

- Dowiesz się we właściwym czasie, Sutton. Ale teraz, czas na pożegnanie. - Lola sięgnęła po mnie, by złapać mnie w swoim uścisku, jednak tym razem byłam na to przygotowana. Odskoczyłam do tyłu, z całą siłą spychając ją z siebie. Jej blada twarz wpatrywała się we mnie, w jakimś stopniu zraniona i zdziwiona. Wyglądała jakby obudziła się ze swojego transu.

- Lola, wiem, że masz zamiar wrzucić mnie w to lodowate jezioro! - Jej głowa przechyliła się na bok, zanim kontynuowałam. - Byłam tu już wcześniej i rzucanie mnie w to jezioro w niczym mi nie pomaga! Musisz mi powiedzieć, kim jest SA!

Z każdą mijającą sekundą, w której Lola mi się przypatrywała i zastanawiała się nad swoją odpowiedzią, zaczynałam czuć coraz więcej nadziei. Czy w końcu przestanie mówić zagadkami, a zastąpi to wartościowymi odpowiedziami?

- Sutton? - Jej monotonny ton zniknął. Zamiast tego, zaczęła gwałtownie rozglądać się dookoła nas, jej głos chwiał się z przerażenia. - Nie powinno cię tutaj być. Oni tutaj są. - Lola przełknęła mocno ślinę i zaczęła się cofać, jej głowa zaczęła kręcić się we wszystkich kierunkach, jakby była opętana.

- Kim są oni, Lola? Czy to SA? - Podniosłam swój nadgarstek, by pokazać jej znak, który był na nim wyryty. Jej oczy rozszerzyły się z niepokoju, a potem z jej czarnych oczu zaczęły płynąć łzy.

- Musisz się stąd wydostać, Sutton. Oni cię zabiją.

- Kto mnie zabije? Lola, jeśli powiesz mi, jak się nazywa, przysięgam na Boga, że ci pomogę!

- Nie możesz nam pomóc. - Powiedział inny głos zza moich pleców. Nagły podmuch wiatru złapał moje ciało w lodowate imadło i obrócił mnie z ogromną siłą. Stałam teraz na przeciwko mojego byłego chłopaka Liama. Krew spływała z jego oczy, gdy patrzył na mnie, jego czarne, bezduszne oczy wpatrywały się w moje.

- Mogę! Stawiłam już wcześniej czoła jednej z zakapturzonych postaci, która zamieszkuje ten las. Odeszła.

- Musisz się stąd wydostać teraz, zanim sam cię zabiję. - Groził mi, jego twarz drgnęła ze zniecierpliwienia.

Podeszłam do niego, srogo grożąc mu swoim palcem wskazującym. - Nie. Musisz przestać mi grozić i powiedzieć, kto do cholery cię zabił.

- Sutton, przestań!

Wiatr okręcił mnie ponownie i tym razem, okazało się, że upiorny głos należał do Gregga. Ku mojej uldze na jego ustach nie było żadnych krwawych znaków X, tylko blade, spierzchnięte wargi.

- Nie należysz do tego miejsca. Musisz się stąd wydostać, zanim cię znajdą.

Pokręciłam głową, łzy napływały do moich oczu. - To ty jesteś tym, który tutaj nie należy. Zawiodłam cię. Zawiodłam was wszystkich.

- Ciiii. - Gregg uciszył mnie i ku mojego zaskoczeniu, otoczył swoje bezwładne, lodowate ręce wokół mnie. - Nie zawiodłaś nas. Ale jeśli oni nas znajdą, rozmawiającą z tobą, wszyscy będziemy mieli kłopoty. Obudź się, Suttton, pozwól nam odejść. Musisz się stąd wydostać, zanim będzie za późno.

- Nie chcę odchodzić bez ciebie. - Zapłakałam w jego kurtkę, mocno się w niego wtulając. - Powinnam być tutaj, by cię chronić.

- Przestań się obwiniać. On mi to zrobił.

Popatrzyłam na Gregga przez łzy. - Proszę, powiedz mi, kim jest SA.

- Idź, Sutton. Odejdź teraz - dopóki jeszcze możesz.

***

Obudziłam się nagle, leżąc na sofie w salonie w kompletnej ciemności. W całym mieszkaniu było strasznie ciemno. To było dziwne. Pamiętałam, że zapalałam świeczki w salonie i kuchni, gdy przyjechał Jaxon, ale teraz, nie widziałam żadnej świeczki w zasięgu wzroku. Odwróciłam głowę i zwęziłam oczy, starając się zobaczyć Jaxona na drugiej sofie w pokoju - jednak kanapa była pusta. Ignorując poczucie strachu, które zaczynało narastać w moim żołądku, wstałam i poczłapałam do włącznika światła na ścianie. Przesunęłam go w górę, spodziewając się, że żyrandol rozświetli całe pomieszczenie. Jednak żadne światło się nie pojawiło.

Nie było prądu czy ktoś go specjalnie wyłączył? Zadrżałam z powodu drugiej myśli, próbując zwalczyć uczucie, że ktoś podgląda mnie z pewnej odległości. Prawdopodobnie po prostu przesadzałam.

I właśnie wtedy odkryłam coś niepokojącego.

Świeczka, którą zapaliłam na stoliku zniknęła. Tak naprawdę, w każdym miejscu, w którym zapaliłam świeczkę tego wieczoru, nie było nic. Zaczynając panikować, sięgnęłam po swój telefon, który leżał na kanapie i włączyłam w nim latarkę. Moja ręka drżała, gdy świeciłam jasnym światłem po mieszkaniu. Podkradłam się do kuchni. Wszystko wyglądało, jakby było na swoim miejscu, wyglądało, jakby nikogo nie było w mieszkaniu, jednak to nie pomagało uspokoić mojego wściekle bijącego serca. Coś było nie tak.

Łomot.

To było to. Ogarnięty paniką głos w mojej głowie krzyczał na mnie, bym znalazła jakąś broń. Pobiegłam w kierunku granitowej wyspy, zaciskając dłonie na nożu do krojenia, który Justin zostawił wcześniej na wierzchu. Przesunęłam palce na gumowy uchwyt, przerażona, jak bardzo moja ręka trzęsła się z tą bronią w moich uchwycie.

Właśnie wtedy zobaczyłam jakiś kształt kątem oka - niewielki. Okręciłam się dookoła, przerażony płacz wyrwał się z moich drżących ust. Jednak, nikogo tam nie było. Moja krew huczała w żyłach, a ja wpatrywałam się w ciemność ze zmieszaniem. Rzuciłam spojrzenie w kierunku, gdzie wcześniej widziałam kształt i zdałam sobie sprawę, że stało tam lustro, a tym kształtem byłam ja, przez cały ten czas.

- Jesteś taką idiotką, Sutton. - Zaśmiałam się drżąco. - Muszę nauczyć się zrela...

Nagle czyjeś palce zacisnęły się wokół mojej kostki, szarpiąc mnie do przodu, tak, że moje plecy uderzyły w kuchenne kafelki z siłą. Coś ciągnęło mnie w ciemność.

***

Wydałam z siebie mrożący krew w żyłach krzyk. Przetoczył się po całym mieszkaniu, odbijając się od ścian i rozbrzmiewając w każdym pokoju. Nie mogłam przestać. Po prostu cały czas krzyczałam z rozpaczy. Cały czas miałam mocno zamknięte oczy i czułam gorące łzy spływające po moich policzkach, które potem formowały się w wilgotną kałużę na mojej szyi.

- SUTTON! - Usłyszałam krzyk osoby, a potem odgłosy kroków po drewnianej podłodze. Niemniej jednak, mój krzyk nie zmiejszał się. W zasadzie, zaczęłam krzyczeć jeszcze mocniej. Dwie dłonie chwyciły mnie za ramiona i zaczęły trząść gorączkowo, zatrzmując powietrze w moich płucach, tak, że mój krzyk nagle ucichł. Rozszerzyłam oczy i dyszałam w poszukiwaniu tlenu, zaskoczona zobaczyłam Jaxona wpatrującego się we mnie ze zdziwieniem.

- Sutton? - Odezwał się Jaxon po chwili ciszy wypełnionej zmieszaniem i paranoicznym strachem. Wahał się, zanim znowu kontynuował. - Miałaś zły sen czy coś się tutaj stało? - Jaxon rozglądał się dookoła, w poszukiwaniu jakiegoś znaku włamania, zanim ponownie skupił swój wzrok na mnie. Otworzyłam usta, by mu wytłumaczyć, ale po prostu nie mogłam. Byłam tak zażenowana.

- J-ja nie wiem. - Odpowiedziałam szczerze, drapiąc tył swojej głowy w niedowierzaniu. - Jak się tutaj dostałam? - Wskazałam na łóżko w pokoju, drżąco wstając z satynowej pościeli.

- Zasnęłaś, gdy oglądaliśmy film. Przyniosłem cię tutaj. - Wytłumaczył Jaxon, zmieszanie ciągle było obecne w jego tonie. - Musiałem zasnąć nie długo po tym, jak zaniosłem cię do łóżka, a następną rzeczą, którą pamiętam to twój krzyk.

Więc, to był koszmar? Jeśli tak, właśnie miałam koszmar, a w nim następny koszmar. Świadomy sen? Czytałam o tym zjawsku, gdy byłam młodsza, ponieważ bardzo często tego doświadczałam. Miałam naprawdę koszmarne złe sny. Gdy miałam pięć lat sądziłam, że w mojej szafie albo pod moim łyżkiem znajduje się potwór. W moich koszmarach budziłam się, chociaż tak naprawdę nie byłam obudzona. Mój ojciec raz zabrał mnie do doktora, ponieważ zdziwił się, gdy pewnej nocy odmówiłam pójścia do łóżka, ponieważ byłam przerażona przeżywaniem tego zjawiska raz za razem. Jednak nauczyłam się, że było to coś zwane "fałszywym przebudzeniem" i były to sny, w których się śniło.

Wtedy mnie to uderzyło. Był jedyny sposób, który mógł potwierdzić, że obudzenie się na sofie było koszmarem. Świeczki.

Bez momentu zawahania, wybiegłam z sypialni i wpadłam do salonu. Oczywiście, świeczki ciągle były ustawione dookoła pokoju, płonąc małymi, żółtymi płomykami. Odetchnęłam z ulgą, ścierając pot, który już zdążył uformować się u nasady moich włosów.

- Chcesz, żebym zadzownił do Justina? - Spytał Jaxon, starając się zdusić ziewnięcie, całe zmieszanie, które wcześniej pokazywał, szybko zniknęło.

- Nie, nie. Jest w porządku.

- Na pewno? Wyglądasz na naprawdę rozstrzęsioną.

- Naprawdę jest w porządku, Jaxon. - Nalegałam, posyłając mu niemrawy uśmiech.

- Naprawdę potrafisz cholernie dobrze kogoś przestraszyć, wiesz o tym, prawda? - Zaśmiał się Jaxon, trzymając dłoń na swojej piersi w żarcie. - Jezu, myślałem, że ktoś cię morduje!

To dlatego, że ktoś to robił.

Bzzzzt

Sięgnęłam po swój telefon, który leżał na stoliku. Miałam trzy nieodebrane połączenia od Tori i jedną wiadomość. Otworzyłam ją.

Cześć Sutton. Wiem, że ostatnio nie byłyśmy ze sobą tak blisko, ale naprawdę chciałabym z tobą teraz porozmawiać. Po prostu proszę, zadzwoń, gdy to odczytasz.

Wiadomość została wysłana mniej niż pół minuty temu, a zegarek na moim telefonie wskazywał prawie 2 w nocy. To mnie nie zaskoczyło. Tori cierpiała na chroniczną bezsenność w dawnych czasach, co odkryli u niej w młodym wieku. Teraz, gdy jej starszy brat był martwy, całkowicie rozumiałam, dlaczego nie mogła zasnąć. Obrazy, które może wyczarować twoja podświadomość w fazie REM mogą prześladować cię przez miesiące, a nawet lata. Właściwie porządnie nie przespałam całej nocy od pojawienia się SA czy śmierci Loli. Doświadczałam tego z pierwszej ręki. Przycisnęłam przycisk oddzwaniania i przyłożyłam telefon do ucha, chrząkając, by pozbyć się chwiejności, którą ciągle czułam, po tym, co przed chwilą się wydarzyło.

Telefon zadzwonił dwa razy, zanim Tori odebrała.

- Cześć Sutton. Przepraszam, jeśli cię obudziłam. - Jej głos był najbardziej chwiejny i niepewny, jaki kiedykolwiek słyszałam.

- Hej, nie w porządku, nie przejmuj się. Właściwie to nie spałam, bo oglądałam filmy z Jaxonem. Jak się trzymasz?

- Panuje tu jakieś piekło. Moi rodzicie nie przestają płakać całymi dniami, zresztą tak jak ja. Po prostu staram się być silna dla nich, jak najbardziej potrafię, jednak sama nie wiem dlaczego. To zawsze było oczywiste, że Gregg był ich ukochanym synem. - Tori pociągnęła nosem, głośno oddychając po drugiej stronie. - Policja powiedziała mi, że ty i Justin widzieliście ciało, to musiało być przerażające.

- Nie było to super. - Jąkałam się, by znaleźć słowa, które pomogą Tori trochę się zrelaksować. Nie mogłam mówić rzeczy, które zawsze powtarzają na tych smutnych filmach. Wyglądał, jakby spał, na pewno by nie zadziałało. Scena była okropna i na pewno była kompletnym przeciwieństwem spokojnego sposobu umierania. Gregg nie umarł - Gregg został zamordowany. Nie było potrzeby, by obrażać jej inteligencję takimi słowami.

- Przykro mi, że musiałaś to oglądać. Wiem, że ty i Gregg byliście całkiem blisko przez te ostatnie, kilka miesięcy...

- Tak, to racja. - Przygryzłam wargę, starając się myśleć o czymkolwiek, co pomogłoby Tori poczuć się lepiej, ale po prostu nie potrafiłam. To było niemożliwe.

- Po prostu nie wiem, kto mógłby mu coś takiego zrobić. - Tori się załamała, jej urywane szlochy, były jedynym dźwiękiem, któy słyszałam z drugiej lini. Zajęło jej parę minuty by odzyskać spokój, wystarczający, by ponownie mogła się odezwać. - Gregg nie miał żadnych wrogów, wszyscy go kochali. Cholera, miałam dość całej tej uwagi, którą na sobie skupiał, gdy szliśmy razem ulicami. Facecie chcieli być jak on, a dziewczyny chciały się z nim umawiać.

- Nie wiem, któ to mógł zrobić, Tori. - Zabijało mnie to kłamanie, ale to nie zrobiłoby różnicy, nawet gdybym jej powiedziała, że to SA go zamordował. Nie mogłam podać jej imienia, twarzy, podejrzanego. Ciągle nie wiedziałam, kim jest SA.

- Cóż, ktokolwiek to zrobił, zapłaci za to. - Rzuciła gorzkim tonem, w jej głosie nie słyszałam już drżenia.

- Mam taką nadzieję.

- Zastanawiałam się, czy może chciałbyś pójść ze mną i pomóc mi z organizacją pogrzebu? To znaczy, nie musisz, ale sądzę, że Gregg chciałby, żebyś pomogła to zorganizować. On naprawdę bardzo cię lubił.

Mrugnęłam swoimi oczami, starając się zwalczyć łzy, by odpowiedzieć jej w sposób, który nie pokazywał by mojego smutku. Nie chciałam, żeby Tori pomyślała, że nie może na mnie polegać albo że jestem zbyt smutna, by jej pomóc. Czułam się, jakbym była to winna Greggowi, żeby jej pomóc by jego pogrzeb był tak spokojny i idealny jak to tylko możliwe. To było wszystko, co mogłam dla niego zrobić. - Jasne, kiedy miałabym pomóc?

- Sądzę, że im szybciej tym lepiej. Moi rodzice naprawdę potrzebują jakiegoś zakończenia i mam nadzieję, że ten pogrzeb im w tym pomoże. Możesz wpaść jutro? Wiem, że jutro jest szkoła, ale może mogłabyś wpaść po niej?

- Nie planowałam jutro iść do szkoły, patrząc na to, że jest to koniec roku i jedyne, co mamy to miliony egzaminów. Zadzownie jutro, może koło południa?

- Brzmi dobrze. Dziękuję Suton. Naprawdę jesteś niesamowitą przyjaciółką.

- Nie ma problemu, zobaczymy się jutro... cóż później. Spróbuj trochę odpocząć.

- Spróbuję, nie mogę się już doczekać naszego spotkania. Pa.

Rozłączyłam się, tępo wpatrując się w przestrzeń. Czułam się tak nierealistycznie z tym, że tydzień temu, o tej porze Gregg był żywy i że widziałam go żywego i w dobrym stanie, a teraz będę pomagała Tori w organizacji jego pogrzebu. Masowałam swój kark, zatapiając się w bezradnie w sofie. Nie chciało mi się spać, po tym, co przed chwilą usłyszałam, ale również nie chciałam ryzykować ponownego spotkania ze wszystkimi ludźmi, o których się troszczyłam, zamkniętych w tym lesie. Właśnie, gdy zaczęłam oglądać jakiś przypadkowy program, który podobno miał być komedią, jednak bardziej był nieudaną próbą rozśmieszenia ludzi, Justin wszedł do domu.

- Hej. - Wymamrotałam, uśmiechając się do niego słabo.

- Hej. Dlaczego jeszcze nie śpisz? - Spytał, ściagając swoją skórzaną kurtkę.

- Nie mogła zasnąć. - Ziewnął Jaxon, rozciągając się w kuchni. - W zasadzie, napawiła mnie o cholerny atak serca.

- Tak, tak. - Justin przewrócił swoimi oczami, rzucając plastikową torbą w Jaxona, która była pełna jedzenia.

- O tak, kocham Taki's. - Jaxon wymamrotał w uciesze, przeszukując zawartość toreb z zadowolonym uśmiechem przyklejonym na ustach. Musiał poczuć na sobie wzrok Justina, ponieważ wymamrotał, że musi iść do innego pokoju, wyszedł z zadowoleniem mlaskając śmieciowe jedzenie.

- Wszystko w porządku? - Spytał mnie Justin, przytulając mnie, gdy wstałam z kanapy. Pachniał papierosami i skórą. Poczułam również zapach alkoholu, gdy wypuścił powietrze, ale zdecydowałam, że to najprawdopodobniej nie jest najlepszy moment, by o tym rozmawiać, szczególnie, gdy było to powiązane z jego pracą.

- Miałam kolejny koszmar. - Westchnęłam, wtulając swoją głowę w jego pierś, by uzyskać chociaż odrobinę ukojenia.

- W tym, w którym jesteś w lesie? - Justin przejechał swoimi palcami pod moją brodą, jego oczy przypatrywały mi się z uwagą.

Słabo skinęłam w odpowiedzi.

Jego szczęka zacisnęła się, a oczy nie odrywały się od moich. - Czy byłem w tym lesie, tak jak poprzednim razem? - Odsunął włosy, które przykleiły się do mojego czoła. - Ja nie... nie skrzywdziłem cię znowu, prawda?

- Nie, nie, oczywiście, że nie. - Zapewniłam go, biorąc jego zimne dłonie. - Była Lola i Liam, jak zawsze. Ciągle powtarzali mi, że powinnam uciec z tego lasu, ale tym razem, gdy się odwróciłam zobaczyłam jeszcze Gregga.

- Gregga?

- Tak. - Westchnęłam,  byłam już zmęczona tą gulką, która formowała się w moim gardle, za każdym razem, gdy wymawiałam jego imię. - To boli Justin, to naprawdę boli. - Mój głos załamał się w trakcie mówienia, łzy ponownie napłynęły do moich oczu. - To moja wina, że on umarł.

- Hej. - Justin uspokajał mnie, chwytając moją twarz w swoje duże dłonie. - Nigdy więcej tego nie mów.

Pokręciłam głową w niezgodzie. - Ale to jest moja wina. Jeśli grałabym w grę SA lepiej, on ciągle by tutaj był. Jeśli po prostu pozwoliłabym SA mnie znaleźć i dostał by to, co chciał, może zostawiłby wszystkim, o których dbam, w spokoju.

- Sutton, przestań...

- Nie, Justin! - Zapłakałam, frustracja była widoczna w moim głosie. - Lola, Liam, Alex, wujek Dom, Gregg ciągle byliby tutaj, gdybym tylko...

- Gdybyś tylko co? - Justin odwarknął, na jego szyi pojawiła się żyła, wyrażając wściekłość. -
Pozwoliła SA cię zabrać? Pozwoliła SA cię zranić czy nawet zabić? Jasne, to by rozwiązało wszystkie problemy!

- To mogłoby...

Justin pokręciła swoją głową ze wstrętem, cofając się o dwa kroki, tym samym formując między nami fizyczny dystans. - I myślisz, że jakbym się czuł? Myślisz, że jak miałbym radzić sobie z budzeniem się bez patrzenia na twoją piękną twarz każdego ranka? Myślisz, że jak bym się czuł, gdybym wiedział, że się poddałaś? - Krążył po pokoju, jego ręce zacisnęły się w pięści.

- Justin, przepraszam...

- Zostałbym obudzony pukaniem do drzwi, mając nadzieję, że to ty i że po prostu zapomniałaś swoich kluczy. Zamiast tego, zobaczyłbym dwóch policjantów, obydwoje ze smutnymi i współczującymi wyrazami twarzy. Powiedzieli by mi, że znaleźli twoje ciało. - Justin zatrzymał się w połowie zdania, ściskając swoją twarz, by powstrzymać smutne łzy, spływające po jego wychudzonym policzkach. Popatrzył na mnie, jego twarz była blada i zmartwiona. - Jak myślisz, jakbym poradził sobie z tym wszystkim, Sutton? To znaczy, nazwij mnie samolubem, ale nigdy, przenigdy nie chciałbym żyć w świecie, w którym nie ma ciebie.

Podbiegłam do niego bez momentu zawahania, mocno obejmując swoimi dłońmi jego szyję. - Przepraszam. Tak bardzo cię przepraszam. - Wyszeptałam, ciągle ściskając go pieszczotliwie, żeby wiedział, jak bardzo przykro mi było. Dlaczego w ogóle pomyślałam, że wplatanie się w grę z SA będzie dobrym pomysłem? Jeśli Justin zagroziłby mi taką samą rzeczą, byłabym wściekła i smutna.

- Nie potrzebuję przeprosin. Potrzebuję, żebyś obiecała mi jedną rzecz.

Popatrzyłam w jego zmęczone, mokre oczy.

- Cokolwiek chcesz.

- Nie ważne, jak ciężko się zrobi. Nie ważne, jak szare stanie się niebo, jak złośliwa będzie burza i nie ważne, jak bardzo zmęczona będziesz tą ciągłą walką w tej uciążliwej bitwie - nigdy się nie poddasz.

- Obiecuję ci, Justin.

Szkoda tylko, że nie wierzyłam w siebie.

*Taka mała techniczna sprawa, piszę "on", chociaż autorka zostawia to w bezosobowej formie, jednak po polsku nie za fajnie brzmiałoby ono, jednak trzeba pamiętać, że to "on" nie jest określeniem płci. SA równie dobrze może być kobietą ;)
__________________________________________________
Dobry wieczór misiaki! ;)
Witam po bardzo długiej przerwie, mam nadzieję, że tęskniliście tak samo mocno za OFB jak ja ;) Na nasze nieszczęście autorka jest bardzo zajęta studiami, życiem itp, więc nie mogę obiecać, że rozdziały będą pojawiały się regularnie, z racji tego postanowiłam jednak otworzyć zakładkę INFORMOWANYCH żebyście byli na czasie ;) Zakładka znajduje się po lewej stronie, w menu i oczywiście zapraszam do zapisywania xx

#muchlove N.

34 komentarze:

  1. Boże nareszcie <3 płacze ze szczęścia *•*

    OdpowiedzUsuń
  2. kurcze. przez to ze tak dlugo nie bylo rozdzialu troche pogubilam sie o co w tym chodzi. :/ no ale w koncu jest rozdzial :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciągle nie wiemy kto jest SA :( to na pewno nie jest Justin ten rozdział pokazał właśnie, że to jest nie możliwe.
    CZekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zajebisty! Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekam nn ;** rozdzial swietny, jestem strasznie ciekawa kto to SA;_;

    OdpowiedzUsuń
  6. swietny, czekam na kolejny ; )

    OdpowiedzUsuń
  7. popłakałam się jak czytałam, nadal nie mogę poskładać informacji, aby stwierdzić kim jest SA ;/

    OdpowiedzUsuń
  8. O boże popłakałam się jak Justin mówił, on jest taki cudowny

    OdpowiedzUsuń
  9. w końcu nowy rozdział!! <3 tak na niego czekałam.. świetny!:)

    OdpowiedzUsuń
  10. O boże popłakałam sie :( jak czytałam co Justin mówi to aż mnie serce bolało .
    Ciekawe kim jest SA. Czekam na nn ♡

    OdpowiedzUsuń
  11. Nareszcie jest nowy rozdział!! :)
    Ciekawe kto jest SA... Może to ten doktorek? A może ten cały zespół, z którym Justin pracuje, z X? Bo coś w tym śnie Lola o tym wspominała :) Szkoda, że autorka nie dodaje za często rozdziałów, ale studia ważniejsze :)
    Świetnie tłumaczysz! Może czasami występują jakieś literówki., ale nie przeszkadzają one tak bardzo w czytaniu :)
    Z niecierpliwością czekam na następny. :) xx /@bizzlessmile

    OdpowiedzUsuń
  12. superrrr czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  13. W KOŃCU KOLEJNY!!! BOSH ALE EMOCJE !!! JESTEM CIEKAWA KTO JEST SA. KIEDY NN?

    OdpowiedzUsuń
  14. Kocham to ❤️❤️

    OdpowiedzUsuń
  15. Ten sen był przerażający i mówię tu o jego oby dwu częściach LOL Tak bardzo ciekawi mnie kim jest SA, że nie wiem ile jeszcze wytrzymam XD djcvbjsdcvscvshjcvsghcvshd czekam na następny rozdział xx
    @himyliam

    OdpowiedzUsuń
  16. Z niecierpliowścią czekam na kolejny *o*

    OdpowiedzUsuń
  17. Kiedy nn ? Ja nie wytrzymam!!!

    OdpowiedzUsuń
  18. Wow! I love it, girls! You are amazing! ••••<3%••••••

    OdpowiedzUsuń
  19. Czekam z niecierpliwością ! ;c ♥

    OdpowiedzUsuń
  20. Nastepny, nastepny! ;*

    OdpowiedzUsuń
  21. ja rozumiem, że studia są ważne, no ale bez przesady, my chcemy nowy rozdział! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Autorka go jeszcze nie dodała wiec co mają przetłumaczyć... Mysl logicznie to nie boli:)

      Usuń
  22. kiedy nastepny noo:((

    OdpowiedzUsuń
  23. Weszłam na chwile żeby sprawdzić czy nie ma rozdziału i załamałam się tym co piszecie pod tym rozdziałem. To nie chodzi o to ze tłumaczki nie mają czasu czy robią coś źle tylko o to ze autorka jeszcze nie dodała, a skoro tego nie zrobiła to co mają tłumaczyć.... Myślcie logicznie bo czasem odpowiedz na wasze męczące pytania jest kilka odpowiedzi wyżej
    Pozdrawiam i dziękuję za tłumaczenie jesteście najkochansza x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahhh kochanie, jak dobrze się czyta coś takiego! <3 Dziękuję! <3

      Usuń
  24. kiedy dalej? :(

    OdpowiedzUsuń