Rozdział 25.

 - Justin, co się do cholery dzieje? - Zasyczałam, protestując, podczas gdy ciągnął mnie do odległej alejki, w której zaparkował swój samochód. Jego długie palce mocno zacisnęły się na moim nadgarstku; prawie odcinając mi w nich dopływ krwi. Wskazał, bym wsiadła do auta, ciągle nie wypowiadając ani jednego słowa, odkąd zabrał mnie spod kawiarni.

Trzasnęłam drzwiami samochodu, odwracając się do Justina i patrząc na niego wyczekująco. Jednak on kompletnie mnie zignorował i zaczął szukać kluczyków w kieszeni swojej kurtki i właśnie w momencie, w którym miał je wsadzić do stacyjki, wyrwałam mu je. Nie mogłam uwierzyć, że miał zamiar mnie gdzieś wywieźć, bez żadnego wytłumaczenie, co się dzieje. Rozszerzyłam oczy z wściekłości, pokazując mu, że nie dostanie tych kluczyków, dopóki nie powie mi, co ukrywa.

- Xavier ma dla nas pracę... dla naszej dwójki. - Justin sięgnął po kluczyki od auta, ale odsunęłam je, chowając je do kieszeni swojej kurtki.

- Tak, zrozumiałam to, gdy do mnie zadzwoniłeś. Ale ciągle nie wiem nic więcej! - Wyrzuciłam z siebie z frustracją.

Justin oblizał swoje usta, by uniknąć kontaktu wzrokowego ze mną.

- Głównie chodzi o to, że grupka chłopaków miała szpiegować członków innego narkotykowego gangu i podobno będą dzisiaj wieczorem dobijać targu w jednym z klubów w mieście.

- Okej... - Przerwałam, kiwając głową, by mówił dalej.

- Xavier chce wiedzieć, komu dostarczają towar. Najwidoczniej mają zamiar dać mu sporą ilość pieniędzy, więc chce, żeby facet był martwy, by uniemożliwić im transakcję. Co spowoduje, że będą mieli naprawdę poważne kłopoty finansowe.

- Ale dlaczego chce żebym ja też była w to zamieszana?

- Zawarłaś umowę, Sutton. Pamiętasz? - Justin zacisnął swoją szczękę, patrząc na mnie z zatroskanym wyrazem twarzy. - Musimy go zabić, a ty będziesz przynętą.

- Przynętą?

- Musisz... - Justin chrząknął, zanim kontynuował. - W zasadzie będziesz musiała zwabić go w jakieś prywatne miejsce, żebyśmy mogli się go pozbyć. Spytałem, czy Kayla nie mogłaby pójść zamiast ciebie, ale on nalegał, żebyś to była ty. Skurwysyn.

- A jeśli tego nie zrobimy? - Spytałam, chociaż tak naprawdę znałam odpowiedź.

Justin skrzywił się i otoczył moją twarz swoimi dłońmi.

- Tak mi przykro, że musisz być w to zamieszana. To jeden z powodów, dla których utrzymywałem dystans i byłem taki nieznośny, gdy się poznaliśmy. Nie chciałem, żebyś skończyła w tym biznesie. To bagno. Nie ważne, jak bardzo będziesz starał się wyczołgać ono i tak wciągnie cię z powrotem, a nawet jeszcze mocniej, utknąłeś na zawsze. Nie ma jak się wydostać i uciec.

- W porządku. - Westchnęłam, mocno przyciskając swoje usta do jego. Przyciągnął mnie bliżej siebie, delektując się każdą chwilą.

- Musimy wrócić do domu i zacząć planować nasze przedsięwzięcie. Paru chłopaków już jedzie do naszego domu, więc naprawdę musimy się spieszyć. - Usłyszałam powagę w jego głosie, więc szybko oddałam mu jego kluczyki.

***

Domofon zadzwonił w naszym mieszkaniu, powodując, że z lękiem zeskoczyłam z kanapy. Nie byłam w żadnym stopniu, fizycznym czy psychicznym przygotowana na tę misję. Justin mruczał coś do domofonu, dając znać swoim kolegom, by weszli na górę. Zostawił otworzone drzwi, szybko podchodząc do mnie.

- Nie mów nic, co mogłoby urazić tych facetów, okej? Naprawdę mają słabe nerwy i nienawidzą, gdy ktoś im mówi, co mają robić. Żaden z nich nie ma dziewczyny; naprawdę nie wiedzą, jak powinno się traktować kobiety. Mów, tylko, gdy zostaniesz o to poproszona, nie czuję się na siłach, by jeszcze się z nimi dzisiaj kłócić. - Justin wyszeptał w moje ucho, bezpiecznie otaczając mnie swoim ramieniem. Wtuliłam się w niego całym swoim ciałem, starając się poczuć chociaż odrobinę lepiej i zatrzymać moje drżące kolana.

Minęła zaledwie minuta, gdy czwórka facetów weszła do naszego mieszkania, wszyscy w skórzanych kurtkach i czarnych maskach. Trójka z nich wyglądała na kulturystów. Zakładałam, że większość ich wagi ciała była złożona z ich ogromnych mięśni. Ostatni był o wiele chudszy od nich, mający budowę ciała i wzrost bardzo podobny do Justina.

- W porządku, chłopcy? - Spytał grzecznie Justin, ostrożnie podchodząc bliżej. Zachowywał się jakby był jakąś tarczą pomiędzy mną, a gangiem, chroniąc mnie przed niebezpieczeństwem, które własnie weszło do naszego mieszkania. Byłam pewna, jak cholera, że żadnego z nich nie chciałabym spotkać w ciemnej uliczce.

- W porządku, Lion. - Odezwał się jeden z kolesi, jego głos był ochrypły i niski, brzmiał jakby palił z 50 albo i nawet więcej papierosów dziennie.

- Uh, Sutton to jest Kove, Drill, AK and Shiv. Chłopcy, to jest moja dziewczyna Sutton.

Wszyscy wpatrywali się we mnie przez sekundę, a potem skinęli głowami na powitanie. Żadnego uścisku dłoni, nawet prostego przywitania. Sądzę, że ten zimny/obojętny stosunek sprawiał, że łatwiej było im zabijać.

- Nie ma swojego przezwiska? - Spytał chudszy chłopak, imieniem Kove, jego głos był trochę mniej straszny niż tego, który odezwał się przed chwilą.

- X nigdy jej takiego nie dał. To jest również jej pierwsza robota, wcześniej jej w to nie angażował, aż do teraz.

- Cóż, powinna mieć jakiś. - Facet o głosie palacza, który został przedstawiony jako AK wyciągnął swoją zapalniczkę i przez sekundę pomyślałam, że podejdzie do mnie i mnie ją przypali. Ku mojej uldze, wyciągnął papierosa i zamiast mnie, przypalił jego.

- Wygląda, jakby miała zeszczać się w majtki. Nie musisz się bać, kochanie. - Zadrwił Shiv, powodując, że wszyscy inni zaśmiali się wspólnie.

- Dobra chłopaki, odpuście. - Uciszył ich Kove, odwracając uwagę z powrotem do Justina. - Więc, X powiedział, że będą dzisiaj w The Loft, parę mil za miastem.

- Bezguścia. - Wymamrotał Justin, kręcąc głową. - Więc, jak chcecie to zrobić?

- Ten facet, z którym będą ubijać utarg jest prawdziwym kobieciarzem, dużo kobiet zwraca na niego uwagę. Czy twoja dziewczyna jest dobra w flirtowaniu? Nie mam dzisiaj ochoty na przebieranki. - Zachichotał Shiv.

- Będzie w stanie wyciągnąć go z tego klubu, jestem tego pewien. - Ogłosił Justin. Chciałam go przytulić za to, że tak mnie bronił. Nie przywykłam do tego, że ludzie we mnie wierzyli i to spowodowało, że poczułam ciepłe uczucie wewnątrz mnie.

- Musi być dobra. Jeśli nie wydostaniemy go z tego klubu, a on się połapie i powie innym, będziemy skończeni.

- Możemy przecież zabić ich wszystkich. - Wzruszył ramionami AK.

- Nie możemy. X powiedział, że wtedy zabiją jeszcze więcej naszych. Skupiamy się tylko na tym facecie, z którym będą handlować. Bez niego, stracą bardzo dużo swoich zysków, co będzie dla nas dobre. - Kove wyglądał na najbardziej rozsądnego z spośród ich wszystkich.

- Tak jak zostało powiedziane, twoja dziewczyna potrzebuje przezwiska i broni, gdyby jakimś cudem połapał się w naszej zagrywce. - Shiv podszedł do mnie, podając mi ciekłą substancję i mały nóż. Może to właśnie dlatego, jego przezwisko to shiv* - musiał mieć niekończące się zapasy tych noży. - Flirtujesz z nim, powodujesz, że facet chce wyjść z tobą tylnym wyjściem. Daję ci ten narkotyk, żebyś mogła mu go wrzucić do drinka, jeśli byś tego potrzebowała. Jeden z naszych będzie na zewnątrz, ale jeśli nie będzie miał miejsca, by oddać porządny, czysty strzał, użyjesz noża. Zrozumiano?

- Tak. - Sama siebie zaskoczyłam tą wewnętrzną siłą, którą nagle poczułam.

- Twoja dziewczyna sobie poradzi, Lion. - Shiv skinął na niego, będąc pod wrażeniem. Może to dzięki blaskowi determinacji w moich oczach.

- Nasze zadanie to pilnowanie tych dilerów. Wszyscy pójdziemy do tylnego wyjścia o północy. Gdy zobaczymy, że dziewczyna wybawiła go na zewnątrz, przejmiemy klub, zajmując tych facetów. Jeśli zorientują się, że zniknął na zbyt długo, pójdą go szukać. - Powiedział Kove.

- Moglibyśmy przecież ich zdjąć, ale cokolwiek chce szef. - AK mruknął w niezadowoleniu. Oczywiste było, że naprawdę jarało go zabijanie ludzi i rozwiązywał wszystkie swoje problemy przy użyciu siły. Pomyślałam tak, dlatego że był jedynym ze wszystkich czterech, który nosił kastet i kieszenie wypchane różnymi rodzajami broni. Mogłam się założyć, że jeszcze więcej było ukryte w jego kurtce.

- Od teraz twoje imię to Mantra. W tym biznesie nie używasz już swojego prawdziwego imienia. Uważaj, z kim będziesz rozmawiała poza miastem i nie bądź lekkomyślna. - Drill, który milczał od samego początku, w końcu się odezwał. Oczywiście był bardziej typem cichego myśliciela w całej tej grupie.

- Więc, mamy plan. Umówmy się na miejscu o 23. To da nam półtorej godziny, by zbadać cały teren i da Mantrze czas, by rozpracować, jak wydobędzie tego gościa z klubu. Możemy to zrobić.

Byłam pełna nadziei, że możemy, konsekwencje nie zrobienia tego, będą kropne dla każdego z nas.

***

- Sutton, jesteś gotowa do wyjścia?

- Prawie! - Odkrzyknęłam, muskając czerwoną szminką moje pełne usta i poprawiając włosy, który były lekko podwinięte.

Miałam na sobie obcisłą, czarną sukienkę z cienkimi ramiączkami i koronkową lamówką tuż nad kolanem. Mój makijaż był trochę za mocny, ale ponownie, to nie miało zbyt dużego znaczenia, gdyż miałam być w klubie przez większą część nocy. Krwistoczerwone usta i mocno pomalowane oko idealnie współgrało z koronkową maską, którą planowałam założyć tylko, gdy wejdę do klubu. Miałam nadzieję, że tajemnicze spojrzenie pomoże mi się wyróżnić, czyniąc moją pracę wyciągnięcia go z klubu, o wiele łatwiejszą.

Byłam tak bardzo skupiona na ostatnim poprawianiu mojego stroju, że prawie wyskoczyłam ze skóry, gdy w lustrze zobaczyłam Justina patrzącego na mnie.

- Wyglądasz przepięknie. Szkoda, że nie idziemy na randkę. - Stanął w drzwiach, podziwiając mój strój z daleka. Przebiegł swoimi palcami przez swoje potargane włosy.

- Nie martw się. Na naszą następną randkę wystroję się o wiele bardziej niż teraz.

- Czy to jest w ogóle możliwe?

- Uwierz mi. - Mrugnęłam do niego, chwytając swoją prostownicę, by podwinąć końcówki włosów. Zaczynałam się denerwować, ale miałam zamiar to zignorować. Czy Mantra by się martwiła? Nie. To był "po prostu kolejny dzień w biurze" (mówiąc w przenośni, oczywiście).

- Jak się czujesz, z racji tego, co musisz dzisiaj zrobić? - Justin założył ramiona na piersi; jego zadziorne/flirtujące spojrzenie od razu zniknęło, gdy uderzyła go nasza bezlitosna rzeczywistość.

Nie mieliśmy iść do klubu, by się napić i pobawić z przyjaciółmi - to było ściśle związane z biznesem.

- Przestraszona. - Wygładziłam swoją sukienkę, ponownie patrząc na siebie w lustrze. Naprawdę potrzebowałam się wczuć w rolę, więc szybko dodałam. - Ale przygotowana na to, co muszę zrobić.

- Jeszcze raz, przepra...

Obróciłam się, stojąc twarzą do niego. - Jeśli jeszcze raz powiesz przepraszam, przysięgam na Boga, że użyję tego noża na tobie. - Wyciągnęłam nóż z tylnej kieszeni mojej sukienki i podeszłam do niego. Delikatnie przycisnęłam ostrze do jego szyi, rzucając mu flirtujące spojrzenie.

- Już się nauczyłem, żeby nigdy cię nie lekceważyć. - Wydyszał, przesuwając dłońmi po moich biodrach.

Uśmiechnęłam się do niego, zadowolona z siebie. - Już nie jestem tą samą dziewczyną , która niezgrabnie wpadła na ciebie na szkolnym korytarzu ponad rok temu.

Justin zmrużył oczy, chociaż w jego surowym spojrzeniu widziałam zadziorny błysk. - Naprawdę powinnaś patrzeć, jak do kurwy nędzy chodzisz.

Stukałam się po brodzie, udając, że się nad czymś głęboko zastanawiam. - Myślę, że jednak zostanę niezdarą, to jest bardziej interesujące. Prowadzi mnie do podejmowania bardzo złych decyzji.

- Jestem złą decyzją? - Zapytał zadziornie Justin, jego roziskrzone oczy ponownie złapały moje spojrzenie.

- Jesteś jak narkotyk. Jesteś najgorszą - najlepszą decyzją, jaką kiedykolwiek podjęłam. - Pocałowałam go w policzek, zostawiając na nim ślad czerwonej szminki, zanim przeszłam obok niego. - Chodź, lepiej już idźmy, w innym wypadku się spóźnimy! - Krzyknęłam, z każda mijającą sekundą zaczynałam czuć się coraz bardziej jak moje alter ego "Mantra".




- Pamiętasz wszystko, co musisz zrobić? - Ponownie spytał mnie Justin, jego dłoń pogładziła mnie po policzku.

- Tak, poradzę sobie. - Zapewniłam go, poprawiając mój srebrny pierścionek. - Po prostu chcę to już mieć za sobą. Myślę, że im dłużej tutaj siedzę, tym bardziej chcę się z tego wycofać.

Justin skinął głową w zgodzie, obracając się do mnie na siedzeniu.

- Będę cię cały czas miał na oku, więc naprawdę nie masz się czym martwić. Jeśli coś pójdzie nie tak, wyjdziesz szybko i pozwolisz nam zająć się konsekwencjami. Jeśli będziesz sądziła, że ciężko będzie go wybawić na zewnątrz, poczekamy i znajdziemy jakiś inny sposób. Oh i upewnij się, że będziesz miała przy sobie telefon, żebym mógł do ciebie pisać i informować cię na bieżąco.

- Mogę to zrobić, wiem, że mogę. - Wyszeptałam z determinacją, bardziej by przekonać siebie niż Justina. - Od teraz mam na imię Mantra, pamiętaj, by używać mojego przezwiska.

- To seksowne, może powinniśmy nazywać się naszymi pseudonimami w sypialni... - Przerwał, a wielki, głupi uśmiech pojawił się na jego twarzy.

Pokręciłam głową, patrząc na mój zegarek i sprawdzając, która godzina. Była 22.57. Odpięłam swój pas, wzięłam głęboki oddech, a potem założyłam maskę na twarz.

- Już czas.

- Uważaj na siebie.

Podałam swój dowód ochroniarzowi, który stał tuż obok dużej barierki, uśmiechnęłam się do niego, gdy pozwolił mi przejść dalej do klubu. Rozluźniłam swoje ramiona, przygotowując się psychicznie i fizycznie na to, co miało się zaraz rozpocząć.

Głośna muzyka, oślepiające stroboskopowe światła i mocny zapach alkoholu uderzył we mnie w tym samym momencie, prawie zwalając mnie z nóg. Wszystko to poruszyło moje zmysły, przywołując moje myśli z powrotem do czasu mojego młodzieńczego buntu. Zazwyczaj wymykałam się przez okno w mojej sypialni, by spotkać się z Liamem. Zawsze był w stanie załatwić mi fałszywy dowód, gdybym go potrzebowała, by wejść do klubu, byliśmy w stanie wejść do każdego klubu, którego chcieliśmy. W mieście, poza miastem, podaj tylko nazwę. Mieliśmy również w zwyczaju wplątywać się w grupkę starszych ludzi, którzy byli w stanie przemycić nas do środka.

Otrząsnęłam się ze wspomnień. Teraz naprawdę nie był odpowiedni czas, by urządzać sobie przechadzkę wgłąb mojej pamięci. Musiałam być skupiona - ale również też nie za bardzo. Ten wieczór może być naprawdę dobrą zabawą, ale również może być najgorszym koszmarem. Miałam nadzieję, że będzie to ta pierwsza opcja, ale przede wszystkim musiałam zignorować własne sumienie, jeśli wszystko miała dobrze zadziałać. Fakt, że gdy noc się skończy (jeśli dobrze wykonam swoją pracę) ten facet będzie zamordowany, przerażała mnie na amen.

- Tak jak Gregg. - Słowa wypłynęły z moich ust. Nie zdawałam sobie nawet sprawy, że powiedziałam to na głos, dopóki dwóch chłopaków nie rzuciło mi dziwnego spojrzenia, gdy przepychali się koło mnie. Zawstydzona, wycofałam się do rogu, starając się oczyścić umysł. Nie mogłam myśleć o tym, jak ta noc skończy się dla tego gościa. Musiałam być samolubna i myśleć o życiu Justina. Jeśli przeciwstawimy się Xavierowi, natychmiast będzie kazał poderżnąć nam nasze gardła i nie zdziwiłoby mnie, gdyby kazał odwalić tę brudną robotę AK.

Mój telefon zawibrował w kieszeni mojej sukienki.

Żadnego śladu. Chłopcy badają teren i ja też powinienem, ale po prostu nie mogę oderwać od ciebie wzroku. - J

Uśmiechnęłam się do swojego telefonu, wsadzając go z powrotem do tylnej kieszeni. W jakiś sposób od razu poczułam się lepiej, pomimo, że nie wiedziałam nawet, gdzie się ukrywał.

Nagle zmieniła się muzyka, na Life Support od Sama Smitha, gdy odwróciłam się i straciłam równowagę, przez przypadek wpadając na dziewczynę ubraną w neonowy róż.

- Cholera, przepraszam. Wszystko okej?

- Dziwka. - Wysyczała w odpowiedzi, rzucając mi haniebne spojrzenie znad swojego ramienia, gdy zataczała się w kierunku damskiej łazienki.

Jaka niegrzeczna, jednak próbowałam nie brać sobie tego do serca. Ktoś najwyraźniej osiągnął już limit spożycia alkoholu na dzisiejszy wieczór.

- Gdybym był tobą, nie martwiłbym się nią. Moim zdaniem każdy, kto ma na sobie neonowy róż, nie jest kimś, czyją opinią trzeba się przejmować. - Elegancki głos zadzwonił w moich uszach.

Popatrzyłam w górę i stanęłam twarzą w twarz z bardzo wysokim, brązowowłosym, młodym gentlemanem. Wyglądał na jakieś dwadzieścia lat i miał najbardziej wyrzeźbione kości policzkowe, jakie kiedykolwiek widziałam. Jednak, to nie było to, co przyciągnęło mój wzrok. Miał na sobie ekstremalnie drogi garnitur, taki od Teda Bakera, jego spinki w mankietach błyszczały.

- Myślę, że po prostu wypiła o jednego za dużo, to tyle.

- Tak mogło być, ale to ciągle nie usprawiedliwia tego, że nazwała cię tak podle.

Moja usta zrobiły się nagle tak suche, jak Sahara. Kim był ten facet i dlaczego mnie bronił? Właściwie, pomińmy te ostatnie pytania, ważniejsze jest to - dlaczego do cholery nosił tak bardzo drogi garnitur w nocnym klubie?

Mój telefon ponownie zawibrował.

Cholera jasna, jak go znalazłaś? Jesteś naprawdę nadzwyczajna. Zegar tyka, pamiętaj, co musisz zrobić. - J

Więc, to był ten facet, z którym inni handlowali? Myślałam, że będzie wyglądał bardziej jak stereotypowy diler narkotykowy. Naprawdę musiałam popracować nad zwalczaniem mojego nieświadomego uprzedzenia i dramatycznie zmienić mój tok myślenia, żebym już ponownie się tak nie zdziwiła. Gentleman stojący tuż przede mną był najlepszym przykładem, aby nie oceniać książki po okładce.

Myślę, że nadszedł czas, żeby Mantra przejęła stery.

- To bardzo słodkie z twojej strony. Komu powinnam podziękować za bycie tak miłym? - Naciskałam, by poznać jego imię, myśląc, że najlepiej będzie spróbować i oficjalnie się przedstawić, zanim tak naprawdę rozpocznę robotę.

- Kian. - Powiedział grzecznie, wyciągając do mnie swoja dłoń.

Potrząsnęłam nią, mając nadzieję, że nie zauważy jak drży. - Mantra.

- Wyglądasz zachwycająco, Mantra. Powiedz mi, dlaczego obydwoje wyglądamy jakbyśmy byli na jakiś balu maskowym, a nie w nocnym klubie?

- Myślę, że po prostu oboje lubimy się dobrze ubrać. - Zasugerowałam, myśląc, że naprawdę trafił w samo sedno. To by również wyjaśniało, dlaczego tak dużo ludzi się na nas gapiło.

- Cóż, czy mogę ci chociaż postawić drinka? - Kian formalnie wskazał w kierunku baru; cała jego aura była uwodzicielska i było prawie niemożliwe nie ulec jego urokowi.

- Zabawne, miałam własnie zapytać cię o to samo.

Szłam za nim przez tłum pijanych, spoconych ciał, a całe moje ciało naszło jakieś uczucie ukojenia. Może to nie będzie tak ciężkie, jak myślałam, że będzie.

- Mogę coś podać? - Zapytał grzecznie barman, wrzucając parę kostek lodu do wysokiej szklanki, gdy doszliśmy do baru.

- Tak, poproszę Tequila Sunset. A ty?

- Poproszę o to samo. - Usiadłam przy barze, gładząc końcówki swoich włosów.

- Więc, dlaczego jesteś tutaj sama, jeśli mogę spytać?

- Mogłabym zapytać o to samo. - Odpowiedziałam, podnosząc brew.

- Spytałem tylko dlatego, że to dziwne, że taka piękna, młoda dziewczyna jak ty byłaby sama w takim miejscu. Z pewnością masz grupę znajomych i najprawdopodobniej chłopaka który ci dzisiaj towarzyszy? - Delikatnie pochylił się do przodu na swoim stołku, z ciekawskim wyrazem twarzy.

Podziękowałam barmanowi za swojego drinka, biorąc łyka, zanim odpowiedziałam. - Naprawdę myślisz, że siedziałabym tutaj i piła z tobą drinka, gdybym miała chłopaka?

- To zależy. Jeśli uznałabyś mnie za wystarczająco atrakcyjnego mogłabyś to zrobić.

Popatrzyłam na swoje kolana zawstydzona.

Minęło parę minut, zanim znowu się odezwał. - Więc, sądzisz, że jestem przystojny? - Rzucił, a kącik jego ust uniósł się w cwaniackim uśmiechu.

- Jesteś bardzo pewny siebie, prawda? - Zaśmiałam się, używając słomki, by poruszać lodem w swoim drinku.

- Myślę, że więcej ludzi powinno być tak pewnym siebie i przechodzić od razu do rzeczy. Możesz sobie wyobrazić, jak dużo czasu zaoszczędzilibyśmy, gdyby wszyscy po prostu mówili, to co siedzi im w głowach?

Ten facet naprawdę był bardzo inteligentny. To nie będzie tak łatwe, jak miałam nadzieję. Ale przynajmniej będę w stanie utrzymać konwersację. Tak naprawdę to bardzo pomogło, że sam mi się przedstawił.

- Nie sądzisz, że czasem nie mówienie prawdy, jest lepszą rzeczą? - Spytałam.

- Oczywiście, że nie. Jaki jest cel w byciu podstępnym? Mówią, że prawda boli, ale powinniśmy nie bać się ranić uczucia innych ludzi. Tak naprawdę, myślę, że ranimy ich bardziej nie będąc z nimi szczerzy.

Jezus, ten facet naprawdę lubi filozofię czy coś takiego. Coś w nim i w jego postawie było tak uroczego, więc dlaczego był powiązany z narkotykami?

- Nigdy nie myślałam o tym w ten sposób.

- Wypróbujmy to. Opisz mnie, trzema słowami, które przychodzą ci do głowy. Nie wahaj się i nie kłam, po prostu pozwól słowom naturalnie wypłynąć z twoich ust. - Ponownie urzekł mnie swoim spojrzeniem.

Chrząknęłam i zrobiłam to, o co mnie poprosił. - Nieznajomy, interesujący i urzekający.

Wyglądał na rozbawionego moją odpowiedzią, zaklaskał parę razy, zanim wziął łyka swojego drinka. - Brawo, Mantra. Teraz ja powiem trzy słowa o tobie. Piękna, namiętna, ale zadręczona.

Zadręczona? W jaki sposób do tego doszedł? Poznał mnie zaledwie 10 minut temu.

- Dlaczego powiedziałeś zadręczona?

- Nie chodziło mi o to, że jesteś zadręczana przeze mnie. Chodziło mi, o aspekt każdego codziennego dnia. Jest coś, albo ktoś, kto cię niepokoi. Nie śpisz nocami; coś cię prześladuje i zapobiega, by twoja podświadomość przejęła kontrolę. Straciłaś wiele ludzi i boisz się stracić jeszcze więcej.

Zabrakło mi słów. Jakim cudem to wszystko rozpracował? - S-skąd to wiesz?

- Lubię o tym myśleć, jako o moim specjalnym darze.

Bzzt.

Dobrze ci idzie. Idź do łazienki, gdy będziesz miała szansę i zadzwoń, gdy będziesz sądziła, że jesteś gotowa. - J

- Jesteś naprawdę inny.

- To byłoby nudne, gdybym był jak ci wszyscy inni faceci w tym klubie, nie sądzisz? - Pochylił się jeszcze bliżej, był teraz tak blisko, że mogłam poczuć zapach jego Tequili.

- Często chodzisz do takich klubów?

- Nie za bardzo, jestem bardziej typem popijającym wino przy kolacji. A ty?

- Kiedyś byłam, ale po tym jak zerwałam z moim byłym chłopakiem, już się tak tym nie przejmuję. Czuję się, jakbym już tutaj była, zrobiła to, teraz jestem bardziej typem noszącym t-shirty.

- Kluby i upijanie się, są i tak przereklamowane. O wiele bardziej wolę wyszukane, głębokie konwersacje nad miękkim stekiem i lampką białego wina.

Dwa drinki później i wymianie serii głębokich dialogów, przeprosiłam go i poszłam do łazienki. Poczucie winy zaczynało naradzać się w moim żołądku, przez co zaczynałam odczuwać ogromne mdłości. Weszłam do kabiny i wykręciłam numer Justina.

Odebrał szybko. - Jak leci?

- Myślę, że jestem gotowa. Ceni sobie bardzo wyrafinowane rozmowy. Powiem, że robi się za głośno i że zaczyna boleć mnie głowa. Jestem przekonana, że pójdzie ze mną.

- Dobra robota, śliczna. Nie zostało już dużo, przejmiemy go.

- Musisz ostrzec chłopaków, żeby byli ostrożni. Myślę, że ten facet jest o wiele mądrzejszy, niż na początku sądziliśmy.

- Wyślij mi smsa, gdy będziecie na zewnątrz, tam to już szybko załatwimy. Nie przejmuj się, będzie dobrze.

- Kocham cię, do zobaczenia niedługo.

- Ja ciebie też.

Przejechałam szminką po ustach, zanim wyszłam z łazienki, również upewniając się, że moja maska ciągle była na swoim miejscu. Sądziłam, że to trochę dziwne, że po tym całym czasie, nie spytał mnie, dlaczego noszę tę maskę. Dumnie szłam przez klub, kierując się w stronę baru. Przygotowywałam w myślach, co miałam zamiar powiedzieć/zrobić, żeby wybawić go do tylnego wyjścia, gdy kompletnie zamarzłam.

W miejscu, gdzie siedział Kian zostało tylko puste krzesło.

Zniknął. Ale gdzie poszedł?

*z angielskiego nóż.
________________________________________________
Cześć i czołem! ;)
Melduję się z minimalnym opóźnieniem :) 
Czy tylko mi Kian wydaję się naprawdę całkiem okej? ;o
Ciągle przypominam o zakładce informowani, żeby nie przegapić kolejnego rozdziału ;p
#muchlove N.

22 komentarze:

  1. ggjgkjggk chce już nowy *,*

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział :o Mi też Kian wydaje się okej, ale jednak z jakiegoś powodu mu nie ufam...
    czekam na nn! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ej, miało się skończyć z ładnie wykonanym zadaniem, a on zniknął, eh. Zawsze musi się wszystko spieprzyć. Jak jest taki mądry to wygląda na to, że w następnym rozdziale szykuje się coś naprawdę ciekawego. Strzelanina? Bójka? Porwanie? Bo to aż niemożliwe, żeby tak łatwo wykonała swoje pierwsze zadanie.
    Świetny rozdział! Z niecierpliwością czekam na następny. :) xx /@bizzlessmile

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, wiesz może ile jeszcze bedzie rozdziałów?

      Usuń
  4. Genialne Genialne Geniaaalnee! Szkoda mi tego Kiana....ale gdzie on do cholery polazl?! Oby nie slyszal rozmowy Sutton....

    OdpowiedzUsuń
  5. Jezus cudowny!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Jezus cudowny!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeju co będzie dalej awfgtfdb, może on jest SA! Czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  8. no właśnie. Gdzie poszedł ? !!!
    czekam na nn ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudownie tłumaczysz dziękuję strasznie za to, czekam na następny i mam nadzieje ze i tak uda im się dokończyć zadanie

    OdpowiedzUsuń
  10. @biebspurplestar14 lutego 2015 17:06

    O matko, cudowne! Mam podejrzenia że ten facet to SA jednak mam nadzieję że się mylę.

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam nadzieje ze Sutton się uda. Bo byłaby niezła kaszana gdyby to zawalili. X nie byłby zadowolony. Ale z drugiej strony czy ten *tutaj imię tego faceta, ale je zapomniałam wiec nie napisze haha* jest taki zły ze zasługuje na śmierć? Czy może właśnie jest kimś kogo należy zabić hm

    OdpowiedzUsuń
  12. Ciekawe jak im pójdzie . Ja myśle że ten koleś albo coś podejrzewa albo ją zaskoczy ... zobaczymy BD

    OdpowiedzUsuń
  13. Jejku genialne tłumaczenie. ♥
    Przeczytałam pierwsza czesc juz dawno temu, potem druga była zawieszona przez jakis czas i kompletnie zapomniałam. Jednak teraz mam ferie i nadrobiłam zaległości. Przeczytałam jeszcze raz pierwsza czesc i przeczytałam teraz Out for blood.
    Dziękuję Ci że tak świetnie to tłumaczysz. Jestes naprawdę utalentowana.
    Mam wielkie podejżenia że Laura może byc SA. ^^
    Mam nadziej też że Sutton uda sie wypełnić zadanie, nie chce by Justinowi czy komuś z ich otoczenia stało sie coś przez ich praca. Wiadomo że SA zrani ich w jakikolwiek sposób, wiec nie zdziwie sie jak odbierze nam Jaxona czy kogoś innego.
    Do zobaczenie w następnym rozdziale. :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Pewnie sie cwaniak domyslil ;) widac ze to sprytne bylo xd - cynus

    OdpowiedzUsuń
  15. Pewnie sie cwaniak domyslil xd widac bylo ze to cwane jest ^^ ♥ - cynuss

    OdpowiedzUsuń
  16. Kian jest boski, czemu musi umrzeć? :(

    OdpowiedzUsuń
  17. Mam wrażenie, że Kian usłyszał jej rozmowę. I to może on jest SA?

    OdpowiedzUsuń
  18. Świetny! Ciekawe co będzie dalej, chce już nowy rozdział błagam

    OdpowiedzUsuń
  19. Boże ! Kocham to tłumaczenie!
    Czekam na następny ^^
    PS.Przepraszam, że nie dodaje komentarzy, ale nie mam czasu xD

    OdpowiedzUsuń
  20. Kiedy nastepny?

    OdpowiedzUsuń