- Hej. Może wiesz, gdzie poszedł ten facet, z którym siedziałam tutaj parę minut temu?
- Oh, ten wytworny gościu w garniaku? Wyszedł chwilę po tobie, mówiąc mi, żebym dał ci znaż, że poszedł na papierosa na zewnątrz, jeśli chciałabyś do niego dołączyć. - Barman podał mi przez bar serwetkę, zanim wrócił do mieszania drinków.
Wyszedłem na papierosa. - Kian
Przynajmniej to uczyniło moją pracę odrobinę łatwiejszą. Mogłam również uniknąć wygłupienie się przy próbie wyciągnięcie go na zewnątrz. Wyglądało to również dość ironicznie, że wybrał akurat tylne wyjście, które było dokładnym miejscem, w którym miał się znaleźć. Cichutki głosik ponownie odezwał się w mojej głowie - może to jakaś pułapka? Pomimo to, musiałam zacząć działać. Po prostu chciałam skończyć tę robotę i mieć już ją z głowy.
Zostawiłam napiwek na barze i skierowałam się do czerwonego znaku wyjście, unikając kałuży wymiocin po lewej stronie drzwi. Walnęłam je ramieniem, całym ciężarem popychając wielkie metalowe drzwi.
Zimne, wieczorne powietrze uderzyło w moje policzki. Nigdzie nie mogłam zobaczyć Kiana, w pobliżu nie zauważyłam również żadnego niedopałka. Jednak, makabryczna scena, która rozpostarła się przede mną, spowodowała, że przestałam się nad tym zastanawiać. Moje serce zaczynało przyspieszać, a moje oczy ciągle próbowały dostosować się do tego, co widziały.
Przede mną leżało pięć zakrwawionych, okaleczonych ciał. Kończyny były powykręcane i rozdarte we wszystkich kierunkach, ich skórę naznaczyły niechlujne kłute rany. Kałuża rdzawo - czerwonej substancji pokrywała brudną ziemię, a rozlewała się aż do moich stóp. Przypatrywałam się bardzo uważnie twarzom, mając nadzieje, że żadne z ciał nie należy, do kogoś, kogo znam. Na całe szczęście, nie miałam zielonego pojęcia, kim którykolwiek z nich był. Jednak tatuaż, który zobaczyłam na jednym z martwych ciał, przekonał mnie, że pracowali dla wrogiego gangu narkotykowego.
Nie miałam nawet szansy przeszukać okolicy, by odnaleźć Kiana, gdyż poczułam parę silnych ramion otaczających mnie od tyłu i popychających mnie mocno do przodu, aż uderzyłam w ceglaną ścianę. Odwróciłam się, starając się zmusić do krzyku, ale nie było potrzeby. Jeszcze bardziej rozczochrany i z morderczym spojrzeniem Kian złapał mnie za szyję, swoimi długimi, zakrwawionymi palcami.
Sięgnęłam swoją dłonią do kieszeni mojej sukienki, szukając noża, którego wcześniej tam schowałam. Jednakże, kieszeń była pusta.
- Szukasz tego? - Kian wyciągnął mój nóż zza swoich pleców. Teraz był stępiony i połamany, pokryty w gęstej, czerwonej krwi. - Naprawdę powinnaś bardziej uważać na taka broń. Nie chcielibyśmy, żeby wpadła w nieodpowiednie ręce, prawda?
- P-proszę nie z-zabijaj mnie. - Wyrzuciłam z siebie, łaknąc tlenu.
Zawahał się, przechylając swoją głowę na bok.
- Nie chcę cię zabić. - Wyrzucił, popychając mnie mocniej na ceglaną ścianę. - Chociaż, to wszystko mogło się nie wydarzyć, jeśli byś mnie dzisiaj nie okłamała i po prostu była ze mną szczera. - Rozluźnił swój uścisk, pozwalając mi na nowo odetchnąć.
Złapałam się za gardło, łapczywie łaknąc każdego oddechu, chcąc by tlen na nowo powrócił do moich palących płuc. Myślę, że gdyby trzymał mnie odrobinę dłużej zemdlałabym i umarła.
- Oh dobrze, zabrałaś ze sobą serwetkę. - Grzecznie wyciągnął swoją dłoń, oczekując, że podam mu papier, który był mocno zaciśnięty w moich dłoniach. Upuściłam ją wprost na jego dłoń, ciągle próbując nabrać tyle powietrza, ile było tylko możliwe.
- Więc, dlaczego skłamałaś? - Naciskał, bym odpowiedziała; przy okazji wycierając swoje ręce z krwi swoich ofiar.
- Skąd wiesz, że kłamałam? - Chciałam tylko dowiedzieć się, jak się zorientował.
- Oh proszę cię. Jestem inteligentnym psychopatą, wiem, o wiele więcej niż powinienem. Jednak, sugeruję, że gdy będziesz na swojej następnej robocie, nie powinnaś ciągle spoglądać na swój telefon, a twój chłopak nie powinien obserwować nas z balkonu. W sumie, to i tak nie miałem zamiaru ubijać targu z tymi idiotami. - Wskazał na stos ciał. - Chciałbym, żebyś przekazała to swojemu szefowi.
Podał mi czarną wizytówkę. Widniało na niej jego pełne imię i nazwisko wypisane złotą, pochyłą czcionką, zaraz obok jego numer, a na dole adres e-mail.
- Dlaczego zabiłeś ich, a mnie nie?
Uśmiechnął się. - Nie lubię zbyt wielu osób, ale w sumie, ciebie w pewien sposób polubiłem. Normalnie, po prostu bym cię zabił i skończył z tym, to znaczy, nie żeby to spowodowało mi jakieś problemy. Widziałaś jak wygląda policja w dzisiejszych czasach? Ale, sądzę, że ten świat tęskniłby za kimś takim jak ty. Masz jakiś cel, pasję, klasę. Ciągle chciałbym zabrać cię do mojej ulubionej restauracji. - Rzucił mi oślepiający uśmiech, jego perfekcyjnie białe zęby prawie świeciły w słabo oświetlonej uliczce. - Jednakże, muszę już iść. Wierzę, że twój chłopak i jego znajomi tu po mnie posprzątają. Nie mogę ponownie stracić nad sobą panowania.
Nie miałam pojęcia, co mam mu odpowiedzieć. Co mówi się mądremu psychopacie, by mieć pewność, że nie powiesz czegoś źle i jednak nie skończysz martwa?
- Do widzenia, Sutton Rosegarden. Do zobaczenia.
Byłam zdumiona, że znał moje pełne imię.
Nie odważyłam się spojrzeć za nim, gdy się oddalał. Zamiast tego skupiłam swoją uwagę na ziemi, starając się zatrzymać swoje niewiarygodnie mocno trzęsące się kolana. Nie udało się. Upadłam na ziemię, moje całe ciało drżało w mieszance szoku i rozpaczy.
- Sutton? - Usłyszałam wołanie zaniepokojonego głosu. Brzmiał, jak Justin, ale nie byłam pewna, czy należał do niego. Mój mózg nie funkcjonował poprawnie, czułam się, jakby wszystkie neurony zamarzły i ciągle odtwarzały ten sam głos, jak jakieś echo w mojej głowie.
- Co do kurwy? - Wybrzmiał kolejny głos, mieszając się z głosem, który odezwał się wcześniej. Czułam się, jakby w mojej głowie powstawał jakiś remiks.
- Sutton. Sutton? Sutton, co się stało? Jesteś ranna? - Chciałam spojrzeć na tego, kto do mnie mówił, ktokolwiek to był, ale widziałam jedyne rozmazane obrazy, wszystkie kształty i kolory zlewały się w jedno. Nie było kompletnie nic, co mogłabym zrobić, żeby skupić swoją uwagę.
- Lion, żadne z tym ciał nie należy do Kiana. Wszyscy pracują dla wrogie gangu. Nie ma mowy, że mogła zabić ich wszystkich, są najsilniejszymi i najtwardszymi członkami gangu.
- Mówisz, że to ten Kian ich zabił? Dlaczego? Przecież robił interesy z tymi gośćmi. Dlaczego tak nagle zmienił zdanie?
- Twoja dziewczyna ma coś w swojej dłoni, co to?
Czułam, jak ktoś podnosi moje ramię i wyciąga coś z moich słabych palców.
- To pierdolona wizytówka. Dlaczego zostawił ją żywą i zabił resztę?
- Oczywiście chce pogadać o czymś z Xavierem. To znaczy, po co innego miałby zostawić tę wizytówkę?
- Twoja dziewczyna musi się w końcu odezwać, Lion. Musimy wiedzieć, co to wszystko znaczy. Jeśli wrócimy do Xaviera i powiemy mu, że nie zabiliśmy tego gościa, będziemy w wielkim gównie - i tylko wtedy, gdy będziemy mieli szczęście.
- Sutton nie jest teraz w stanie o czymkolwiek rozmawiać. Mam zamiar zabrać ją do domu, a wy, posprzątajcie ten bałagan. Kiedy będzie gotowa do rozmowy...
- Kiedy będzie gotowa do rozmowy? Mówimy tutaj o naszych głowach, Lion, wszystkich z nas!
- Posprzątajcie ten kurewski bałagan, wymyślę coś.
Głosy były teraz coraz głośniejsze, a mój wzrok zaczynał powoli odzyskiwać zdolność rozpoznawania kształtów. Widziałam cztery postacie gdzieś w dali i kogoś, kto stał na przeciwko mnie. Osoba ukucnęła i w końcu mogłam zobaczyć i rozpoznać tę twarz. To był Justin.
- Cholera, co on ci zrobił Sutton? - Justin był zmartwiony, gdy gładził moją szyję, prawdopodobnie patrzył na czerwone ślady jego palców wytatuowane na mojej bladej skórze. - Możesz wstać?
Zmusiłam się do pokręcenia głową, zanim gorące łzy napłynęły do moich oczu. Wysunęłam się w jego stronę, przyciągając go blisko do siebie, gdy odzyskałam kontrolę i czucie w moich kończynach. Moje oddechy były krótkie i płytkie, a łzy nawilżały jego skórzaną kurtkę.
Jego uspokajające ramiona objęły mnie, gdy wsunął jedną rękę pod moje nogi, a drugą pod plecy, tak że łatwo mógł mnie podnieść z ziemi.
- Moja szyja. Boli. - Wycharczałam, zaczynając odczuwać skutki palącej sensacji, którą wcześniej zgotował mi Kian, w miejscu, gdzie tak mocno mnie trzymał.
- W porządku, kochanie. Zabiorę cię do domu i podamy ci jakieś leki przeciwbólowe. - Pocałował mnie w czubek głowy, mocniej przytulając mnie do siebie.
- Prawie mnie zabił. Już czułam, jak moje życie odpływa i moją ostatnią myślą było to, że już nigdy cię nie zobaczę. Byłam taka przestraszona. - Łkałam w jego pierś.
- Wiem, kochanie. Wiem. - Uspokajał mnie, jego głos zaczynał się łamać. - Po prostu musimy dojechać do domu i będziesz miała tyle czasu, ile potrzebujesz by wszystko mi wyjaśnić, okej?
Justin trzymał mnie na swoich kolanach, gdy w końcu wróciliśmy do naszego mieszkania, a ja próbowałam mu wyjaśnić wszystko, co się stało. Moje ciało ciągle gwałtownie się trzęsło, gdy odtwarzałam wydarzenia, informując go o każdym detalu, który zdołałam sobie przypomnieć, zanim mój mózg znowu zacznie wszystko zapominać.
- Wystarczy na dzisiaj. Nie sądzę, że jesteś w odpowiednim stanie, by opowiadać mi coś jeszcze. - Przyłożył mi opakowanie z lodem do szyi, przyciskając swoje usta do mojego policzka.
- Najstraszniejszą rzeczą w tym wszystkim, co się dzisiaj wydarzyło, było to, że wystarczyło jeszcze tylko kilka sekund i mogłabym przestać istnieć. Nie miałabym nawet szansy nikogo zobaczyć, ciebie, Alex, wujka Doma. Nie mogłabym nawet się pożegnać.
- Dlaczego ciągle to mówisz? - Justin wciągnął mocno powietrze, rzucając mi zakłopotane spojrzenie.
- Bo właśnie zapewne tak czuł się Gregg. Możesz poczuć, jak umierasz, Justin. To boli. Nie widzisz żadnego białego światła. Jedyne, co czujesz to niezmierzony ból. Jednak najgorszą częścią tego wszystkiego jest ten psychiczny typ, któremu patrzysz w oczy i widzisz, jak, przez niego, umyka ci twoje życie, jakby było niczym. Gregg miał jeszcze resztę życia do przeżycia. Zawsze wyobrażałam go sobie na ślubnym kobiercu z prześliczną kobietą, spełniającego swojego marzenia, stającego się sławnym prawnikiem. Chciał mieć dzieci, wnuki. Nigdy nie będzie tego miał, on nawet nie miał czasu, by się pożegnać, Justin.
Justin otworzył swoje usta, by coś powiedzieć, ale szybko je zamknął. Zamiast tego, założył kosmyk moich włosów za ucho i przytulił mnie, kładąc swój twardy podbródek na czubku mojej głowy.
- Naprawdę muszę wiedzieć, kto to zrobił, Justin. SA się z tego nie wywinie. - Wymruczałam zdeterminowana i jeszcze nigdy tak zapalczywie do czegoś nie dążyłam. Determinacja aż paliła moje żyły.
- Dowiemy się, kto to jest, Sutton. Nie może zostać anonimowy na zawsze. W którymś momencie popełni błąd i jego tożsamość wyjdzie na jaw.
Justin miał rację. Nie ważne, jak inteligentny jesteś, ciągle możesz popełnić błąd. Ta osoba, nie ważne jak oziębła, mordercza i manipulująca, była ciągle po prostu człowiekiem. My, jako ludzie nie jesteśmy robotami; nie możemy być zaprogramowani, by być ciągle w gotowości, posiadać nad wszystkim kontrolę i być najlepszym przez 24 godziny na dobę. Każdy z nas dociera do jakieś granicy, nie ważne jak bardzo byś był albo była inteligentna. Po prostu musiałam być przygotowana, by być ten jeden krok przed SA w jego grze i uczynić ją moją grą. Determinacja i siła woli doprowadzą mnie własnie do tego miejsca. SA dolał oliwy do ognia, które wcześniej przygasło. A teraz spali się we własnym ogniu.
Byłam tak bardzo pochłonięta moją bohaterską, wewnętrzną konwersacją, że nie usłyszałam dzwonku domofonu, do którego właśnie podszedł Justin.
Przyłożył słuchawkę do swojego ucha, a jego oczy rozszerzyły się z zaskoczenia.
- Tak, jasne. Wpuszczę cię do środka.
- Kto to? - Powiedziałam bezgłośnie, ostrożnie podnosząc się z kanapy.
- Xavier. Usiądź. - Zażądał.
Cóż, jakby ten wieczór mógłby być jeszcze gorszy. Już dzisiaj raz uciekłam śmierci, ostatniej rzeczy, której teraz potrzebowałam to być ponownie zastraszaną. Czułam, jak mój żołądek się zaciska, błagałam moje wnętrzności, by pozostały w całości i się uspokoiły.
Xavier wszedł do naszego mieszkania, jego blond włosy zarzucone były na jedną stronę, a na ich wierzchu mieniły się kropelki deszczu. Skinął na Justina, pokazując mu, by usiadł koło mnie na kanapie. Straszne spojrzenie Xaviera spoczęło na mnie, jego uwagę przykuła paczka lodu, która ciągle trzymałam na mojej szyi. Usiadł na sofie, na przeciwko nas, wpatrując się w naszą dwójkę, myśląc.
Justin zdecydował się przerwać tę ciszę. - Przepraszamy, że dzisiaj zawiedliśmy. Naprawdę nie wiedzieliśmy, jak mądry jest ten facet.
Xavier prychnął. - To jest twoja wymówka? Naprawdę? - Zaśmiał się mrożącym krew w żyłach śmiechem, powodując, że obydwoje z Justinem wzdrygnęliśmy się. - Jak trudne jest wybawienie kogoś z klubu, a potem zabicie go? Was była cała armia, a on tylko jeden.
- Przepraszamy. - Wzruszył ramionami Justin, porażka ewidentnie odbijała się w jego tonie. Popatrzyłam na niego. Zabolał mnie widok tak beznadziejnego i zatroskanego Justina.
- Słyszałem, że zabił gości, którzy pracowali dla wrogiego gangu. Czy może przedstawił swoje wyjaśnienia, dlaczego to zrobił?
- On... um. - Niezręcznie odchrząknęłam. - Dał mi swoją wizytówkę i powiedział, że nigdy nie zamierzał dalej z nimi robić interesów. Powiedział, że wszyscy byli idiotami.
- Czekaj, poczekaj sekundę. Dał ci swoją wizytówkę? - Xavier, aż usiadł.
- Chciał, żeby Sutton ci ją dała. - Wytłumaczył Justin, wyciągając wizytówkę z tylnej kieszeni swoich jeansów. Xavier wziął ja od niego ciekawy, przyglądając się wizytówce z ogromną koncentracją.
- Interesujące... - Przejechał po pochyłej czcionce na wizytówce. - Bardzo interesujące.
- Powiedział, że wierzy, że się z nim skontaktujesz. Powiedział, że mogliśmy uniknąć całego tego zabijania, gdybym od początku była z nim szczera.
Xavier oblizał swoje usta, przypatrując mi się ponownie.
- Nie zrobiłaś tego, co ci powiedziałem, że masz zrobić... - Przerwał, kręcąc swoja głową. Nie podobało mi się, gdzie to wszystko zmierzało. - Ale dobrze się spisałaś, Sutton. Nie sądzę, żeby nawet Kayli udało się zdobyć nam nowego, bardzo dobrego klienta i przeżyć, by nam o tym opowiedzieć.
Myślę, że miałam otwartą buzię, bo byłam naprawdę zaskoczona słowami, które właśnie wypowiedział.
- Zdecydowanie powinnaś być włączona do wielu innych operacji w przyszłości. Nie doceniałem twoich talentów.
- Nie. - Sprzeciwił się Justin, szybko podnosząc się z kanapy w mojej obronie. - Nie ma cholernej mowy, że pozwolę jej wejść jeszcze głębiej w ten biznes. Prawie dzisiaj umarła!
Xavier oparł się na sofie, sadystyczny uśmieszek pojawił się na jego twarzy. Czerpał przyjemność z obserwowania Justina, gdy tak się denerwował.
- Wierzę, że jeśli będzie pracowała z tobą, będziesz potrafił ją chronić? - Spytał Justina, uważnie mu się przyglądając.
- Cóż... - Podrapał się w kark, myśląc nad tym pomysłem. Nie miał za dużo czasu na zastanowienie się nad tym.
- Idealnie. Powiem chłopcom, żebyście byli w kontakcie. Miło było cię znowu spotkać, Sutton. - Xavier rzucił naszej dwójce ostatnie, zadowolone spojrzenie i nonszalancko wyszedł przez drzwi.
Głowa Justina opadła na jego dłonie, przebiegł palcami przez swoje włosy we frustracji. Sięgnęłam, by złapać jego ręce i go zatrzymać, zanim zacznie je sobie wyrywać.
- Justin, Justin przestań. Będzie dobrze. - Wzięłam jego twarz w swoje donie, głaszcząc jego policzki wierzchem dłoni.
- Stracę cię, prawda? Teraz, gdy już "udowodniłaś" swoje umiejętności, nie przestanie. To się nigdy nie skończy.
- Naprawdę potrzebuję, żebyś się zebrał do kupy, proszę. Nie dotarłabym tak daleko, jak dzisiaj, jeśli nie robiłabym tego dla ciebie i twojej siły.
- Powiedz mi, jak mogę to polepszyć, Sutton? - Błagał mnie, jego oczy zabiegały, bym powiedziała coś, co spowoduje, że wszystkie nasze problemy, znikną. Oczywiście, nie mogłam nic takiego zrobić.
- Pocałuj mnie.
- Co?
- Pocałuj mnie. - Nalegałam, nawet nie zastanawiając się nad bólem, które napłynie z mojej szyi. Po prostu musiałam być blisko niego, obydwoje potrzebowaliśmy zatracenia.
Więc, po prostu to zrobił. Zamknęłam oczy i starałam się skupić na uczuciach, które właśnie obezwładniały moje ciało, blokując wszystko, włączając nawet otoczenie mieszkania. Przycisnął swoje czoło do mojego, przyciągając mnie jeszcze bliżej.
Ostry dzwonek domofonu obudził mnie i Justina. Leżeliśmy na sofie i najwidoczniej obydwoje byliśmy bardzo zmęczeni, bo nawet nie zorientowaliśmy się, kiedy zasnęliśmy. Zmrużyłam oczy, popychając jakieś stare pudełko od pizzy po stoliku, by zobaczyć godzinę na moim telefonie. 10:37 - spałam przez całe 2 godziny i 28 minut. Razem z Justinem nie spaliśmy przez większość nocy, aż w końcu zdecydowaliśmy się zamówić pizzę o 3 nad ranem i zjeść ją podczas oglądania kolejnych horrorów. Nie dbałam nawet o to, że ilość godzin snu była ekstremalnie niewystarczająca dla mojego organizmu. To była wystarczająca ilość dla mnie, by nie wpaść w głęboką fazę REM i nie być torturowaną przez mój własny umysł. Wolałam raczej mieć parę godzin snu niż solidne osiem godzin, podczas których będę ponownie starała się uciec z tego przerażającego lasu.
Trąciłam łokciem Justina, który ciągle miał mocno zamknięte oczy i lekko ślinił swoją poduszkę.
- To prawdopodobnie do ciebie. - Wyszeptałam mu do ucha, całując go w policzek.
- Nie chcę otwierać. - Wymamrotał wycieńczony w poduszkę. Było oczywiste, że ledwo się obudził.
- To może być coś ważnego. Wyglądam nieznośnie i nie chcę otwierać drzwi w takim stanie.
- Suka. - Justin uśmiechnął się, lekko uderzając mnie w rękę. Niechętnie stoczył się z sofy z ogromnym wysiłkiem, jęcząc i stękając przez większość czasu. - Oh i dla twojej informacji, nigdy nie wyglądasz nieznośnie.
- Takimi tekstami i tak nie namówisz mnie do otworzenia tych drzwi, idź i odbierz! - Zażądałam ostro, podczas gdy wskazywałam na frontowe drzwi, nie mogąc nic poradzić na to, że zaśmiałam się lekko.
Justin rzucił mi piorunujące spojrzenie, zanim niechlujnie nacisnął przycisk.
- Hej, kto tam? - Wymamrotał do słuchawki. Zmarszczył brwi, odkładając słuchawkę z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy.
- Kto to był?
Justin nie odpowiedział. Zamiast tego, wpuścił tego kogoś, kimkolwiek był i cierpliwie czekał przy drzwiach, by go przywitać.
To nie będzie mile widziany gość, już to wiedziałam.
Niestety, nie myliłam się.
Kayla weszła przez nasze drzwi, tusz do rzęs i eyeliner spływały po jej twarzy. Miała ze sobą dwie zbyt mocno wypchane torby, które zwisały z jej ramion, a pogniecione ubrania wystawały z ich rogów.
- Co ty tutaj robisz? - Zasyczałam okrutnie.
Westchnęła, mrugając szybko, by powstrzymać łzy, które własnie formowały się w jej oczach. Cóż, to było rzeczywiście dziwnie i niespodziewane. Normalanie, Kayla odgryzłaby mi głowę, a potem coś chamsko odpyskowała.
- Więc? - Uniosłam brew.
- Zostałam wykopana ze swojego mieszkania i nie mam, gdzie zostać. - Pochyliła swoją głowę, nerwowo bawiąc się jednym z pasków swojej torby.
- To słabo. Czy coś się wydarzyło pomiędzy tobą, a Harrym? - Spytał Justin, z wyraźnym współczuciem wymalowanym na twarzy.
- Po prostu ponownie ma jeden z tych swoich ogromnych odpałów i znowu wyżył się na mnie, zresztą jak zwykle. Po prostu więcej nie mogłam znieść bycia jego workiem treningowym, musiałam wyjść. - Potrząsnęła swoją głową, kładąc trzęsącą się dłoń na swoich ustach. - Nie przyszłabym tutaj, gdybym nie była zdesperowana, wiem, że nie mamy ze sobą zbyt dobrych wspomnień i że Sutton nie za bardzo mnie lubi.
Nie wiedziałam, że ktoś znęcał się nad Kaylą, ale najwidoczniej Justin wiedział. Rozmawiała z nim, jakby bardzo dobrze wiedział o sytuacji, jakby bardzo dużo z nim o tym rozmawiała. Jednak, Justin nie powiedział nic, co sprawiło by, że czułabym się kompletnie poza tematem.
- Mam do tego prawo. - Wymamrotałam pod nosem, nie wiedząc, czy mam jej wierzyć. To było oczywiste jak cholera, że zachowywała się dziwnie, ale wiedziałam, że potrafiła być dobrą aktorką, gdy tylko chciała. Może to jest po prostu kolejny sposób, by wejść pomiędzy mnie i Justina? Ostatecznie, przecież była jego byłą dziewczyną.
- Posłuchaj, możesz zostać tutaj przez parę dni, ale to wszystko, na co się mogę zgodzić. - Justin popatrzył na mnie, oczekując mojej reakcji. Powiedzmy, że nie byłam w ogóle zaskoczona taką decyzją. - Zgadasz się, Sutton?
Powoli skinęłam głową. Nie byłam przekonana.
- Naprawdę to doceniam. Po prostu potrzebuję miejsca do spania, gdy będę szukała czegoś innego. Szczerze, dziękuję, waszej dwójce. Sutton, wiem, że nie byłam zbyt przyjacielsko nastawiona do ciebie od momentu, gdy się spotkałyśmy, ale chcę, żebyś po prostu wiedziała, że przykro mi z tego powodu.
Czyżby były to szczere przeprosiny? Nie, na pewno nie. Kayla nie miała ani jednej szczerej kości w swoim ciele.
- W porządku, tak myślę... - Przerwałam, chwytając swój telefon, by uniknąć tej niezręcznej sytuacji.
- Odłóż swoje rzeczy, zrobię ci kawy. - Zaoferował Justin.
Bzzzt.
Kayla przyszło po twojego chłopca. Miej się na baczności. - SA
Cóż, te parę nadchodzących dni, naprawdę będą interesujące.
_____________________________________________
Cześć i czołem! ;)
Okej, cofam, że Kian wydaje się miłym gościem hahaha ;D
Mieszkanie z Kaylą, będzie zabawa! ;)
Ciągle przypominam o komentowaniu, wpisywaniu się w zakładke z informowanymi itepe itede.
#muchlove N.
O Jezu! Bardzo się cieszę że nareszcie rozdziały są dodawane i ma nadzieję że będą się pojawiać regularnie. Co do rozdziału, jestem zaskoczona. Myślałam że akcja potoczy się zupełnie inaczej a tu takie buuuum! I jeszcze ta akcja z Kaylą! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału! :*
OdpowiedzUsuńKian wydawał się grzecznym chłopcem, ale wiedziałam, że coś kombinuje haha
OdpowiedzUsuńPo tym smsie jestem ciekawa co Kayla będzie tam kombinowała z Justinem. :)
Cały czas się zastanawiam kto może być SA. Bardzo chciałabym poznać kim on/ona jest, ale jak się tego dowiem to będzie to oznaczało zapewne koniec ofb, a tego nie chcę :/
No cóż.. świetne tłumaczenie! Czekam z niecierpliwością na następny. :) xx /@bizzlessmile
Boze. XD Rozwalil mnie ten Kian. Biedna Sutton. Ciekawe czy SA mowi prawde. :D
OdpowiedzUsuńKayla na pewno skomplikuje im życie, wyczuwam podstęp :D Rozdział jest super, a postać Kina? Chyba się zakochałam ;)
OdpowiedzUsuńBoze boze genialne!
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńDodaj następny szybko! Cudowne! ;**
OdpowiedzUsuńto opowiadnie jest boskie, cudowne, zajebiste i wg ^^ ale prosze dodaj jak naszybciej kolejny rodzial.. nie moge sie doczekac co bedzie dalej.. czy Kayla namiesza w zwiazku Sutton i Justina i wg.. :*
OdpowiedzUsuńMusiałam nadrobić4 rozdzialy i musze powiedziec ze sie dzieje.. Czekam z niecierpliwością na następny :)
OdpowiedzUsuńczekam na nowy:)zobaczymy co wykombinuje kayla:(<3
OdpowiedzUsuńDziękuję ci strasznie za tłumaczenie i dodawanie rozdziałów, za to ze caly czas ci się chce robić to dla nas mimo że nie musisz jesteś naprawdę świetna i dziękuję za to x
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa cały czas kto jest SA i szczerze mówiąc już nawet nie mam na to pomysłów... Czekam na następny i dziękuję jeszcze raz ❤
WOW. Świetny na prawdę dobre tlumaczenie.
OdpowiedzUsuńHmmm ciekawe co SA miał na myśli pisząc tą widaomość.
Powiem szczerze że w połowie poprzedniej część nie byłam przekonana do motywu PLL ale teraz co raz bardziej mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńjuż zgłupiałam kto może być SA :(
OdpowiedzUsuńKiedy rozdzial?!
OdpowiedzUsuńsuper rodział czekam na nowy
OdpowiedzUsuńNiech sie pojawi nowy rozdzial bo oszaleje!!!!
OdpowiedzUsuńJezu super ! KOCHAM TO <3 Mieszkanie z Kaylą ? Ciekawe. Na pewno coś kombinuje. ciągle podejrzewam Laure jako SA. Ale to sie jeszcze okarze
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się rozdziałuu. Kto jest tym SA? kiedy się dowiemy? + zapraszam na moje opowidanie ;) http://change-me.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze w najblizszym czasie okaze sie kto jest SA bo nie wytrzymam tego napiecia -,- Czekam na kolejny! ;3
OdpowiedzUsuńznow wrocilam do tego ff i.. wow
OdpowiedzUsuń2 czesc zdecydowanie lepsza. czekam na nastepne rozdzialy, oby jak najszybciej
Już miesiąc minął :( Ja czekam na nn :/
OdpowiedzUsuńSuper rozdział i wciąż czekam na nn :(
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, ze kolejny rozdział niebawem😘
OdpowiedzUsuńojejciu :3 właśnie skończyłam obie części i jestem pod wrażeniem :o nie tylko samego w sobie tłumaczenia, bo sądzę, że jest dobre, i da się zrozumieć wszystko (gdzie w niektórych tłumaczeniach zdania są do tego stopnia zagmatwane, że nie wiadomo, o co chodzi, ale wiem, że trudno jest jak najtrafniej przetłumaczyć z jednego języka na inny, tak, żeby zachować sens zdania, i żeby można było je prawidłowo zrozumieć i zinterpretować) ogólnie to wgl podziwiam tłumaczki za to, że poświęcają swój czas, żeby tłumaczyć czyjeś opowiadanie dla szerokiego grona odbiorców :3
OdpowiedzUsuńale wracając, jestem pod wrażeniem ogólnym pomysłem na opowiadanie (choć inspirowanym na PLL to o plagiat w żadnym stopniu nie można oskarżyć :3), fabułą i pomysłami :* są cudowne, akcja cały czas, jak nie trzyma w napięciu, to po sekundzie wytchnienia znów wprowadza napięcie :3
uwielbiam Criminal minds i NCIS, ale również Elementary, PLL, CSI i tego typu seriale, głównie te, które lecą na AXN :D kocham książki kryminalne i detektywistyczne :P i uwielbiam rozwiązywać zagadki, ale za cholerę nie mam pojęcia, kto jest -A w PLL i -SA w tym opowiadaniu :o i to jest z jednej strony tak interesujące, że każdego tak naprawdę można podejrzewać i mieć ku temu argumenty, a z drugiej cholernie nurtujące i denerwujące, że już masz jakiś trop, a tu nagle bęc i jesteś w dupie, bo pojawia się nowy trop :oooooo
(przepraszam za słownictwo, jeśli tego nie tolerujesz, ale mam już tak, że mówię, co myślę :3)
Mam nadzieję, że aluzja do tego, że podoba mi się opowiadanie została zrozumiana :D
Cieszę się, że tu trafiłam (bodajże z bloga Bronx) i zostaję do końca <3
Mam nadzieję, że niedługo pojawi się nowy rozdział :P
~pozdrawiam @iGrodecka
ojejciu :3 właśnie skończyłam obie części i jestem pod wrażeniem :o nie tylko samego w sobie tłumaczenia, bo sądzę, że jest dobre, i da się zrozumieć wszystko (gdzie w niektórych tłumaczeniach zdania są do tego stopnia zagmatwane, że nie wiadomo, o co chodzi, ale wiem, że trudno jest jak najtrafniej przetłumaczyć z jednego języka na inny, tak, żeby zachować sens zdania, i żeby można było je prawidłowo zrozumieć i zinterpretować) ogólnie to wgl podziwiam tłumaczki za to, że poświęcają swój czas, żeby tłumaczyć czyjeś opowiadanie dla szerokiego grona odbiorców :3
OdpowiedzUsuńale wracając, jestem pod wrażeniem ogólnym pomysłem na opowiadanie (choć inspirowanym na PLL to o plagiat w żadnym stopniu nie można oskarżyć :3), fabułą i pomysłami :* są cudowne, akcja cały czas, jak nie trzyma w napięciu, to po sekundzie wytchnienia znów wprowadza napięcie :3
uwielbiam Criminal minds i NCIS, ale również Elementary, PLL, CSI i tego typu seriale, głównie te, które lecą na AXN :D kocham książki kryminalne i detektywistyczne :P i uwielbiam rozwiązywać zagadki, ale za cholerę nie mam pojęcia, kto jest -A w PLL i -SA w tym opowiadaniu :o i to jest z jednej strony tak interesujące, że każdego tak naprawdę można podejrzewać i mieć ku temu argumenty, a z drugiej cholernie nurtujące i denerwujące, że już masz jakiś trop, a tu nagle bęc i jesteś w dupie, bo pojawia się nowy trop :oooooo
(przepraszam za słownictwo, jeśli tego nie tolerujesz, ale mam już tak, że mówię, co myślę :3)
Mam nadzieję, że aluzja do tego, że podoba mi się opowiadanie została zrozumiana :D
Cieszę się, że tu trafiłam (bodajże z bloga Bronx) i zostaję do końca <3
Mam nadzieję, że niedługo pojawi się nowy rozdział :P
~pozdrawiam @iGrodecka
http://fighteverysecond-fanfiction.blogspot.com/
Kiedy rozdział?
OdpowiedzUsuńKiedy rozdział?
OdpowiedzUsuńNominowałam cię do Liebster Blog Award :) więcej informacji znajdziesz tu: http://selena-and-justin-love-story.blogspot.com/p/liebster-blog-aword_20.html
OdpowiedzUsuńHej , to nie wina dziewczyn , że nie ma jeszcze rozdziału . Po prostu autorka , która pisze orginał nic nowego nie wstawia. ;)
OdpowiedzUsuńHej zajebisth rozdział ,kiedy następny
OdpowiedzUsuńHej zajebisty rozdział ,kiedy kolejny
OdpowiedzUsuńCześć :) nie potrafię powiedzieć kiedy, ponieważ jestem uzależniona od autorki ;) Jesli doda rozdzial na pewno poinformuję ;)
UsuńDługo nie ma rozdziału :-(
OdpowiedzUsuńDługo nie ma rozdziału :-(
OdpowiedzUsuńKiedy rozdział?
OdpowiedzUsuńKiedy nowy rozdział?
OdpowiedzUsuńkiedy next
OdpowiedzUsuń