Rozdział 28.

Justin pomógł mi wysiąść z auta i szybko stanął za mną, by położyć rękę na moich oczach. Prowadził mnie naprzód, szepcząc mi do ucha wskazówki, a zapach jego wody kolońskiej był obezwładniający. Jego obecność była jak narkotyk, wiedziałam, że będąc pod jego urokiem zrobiłabym wszystko. Przerażało mnie to, jak mocno mu ufałam, ale wiedziałam również, że bycie tak odurzonym jego osobą, było dobre. Z drugiej strony, nie miałam kompletnie pojęcia, dlaczego tak mu zależało, żeby ten wieczór był taką niespodzianką. Szczerze, gdy spontaniczne zaoferował pomysł wyjścia na kolację, myślałam, że będzie to normalna randka w restauracji. Parę słodkich świeczek, miła rozmowa i dużo namiętnych pocałunków pomiędzy. Ale oczywiście, Justin nigdy nie szedł na łatwiznę.

- Jesteśmy, możesz otworzyć oczy. - Wydyszał Justin, składając delikatny pocałunek na mojej szyi.

Zawahałam się, mrugając powiekami. Mogłam przewidzieć, że scena przede mną to będzie coś pięknego. Cokolwiek Justin zorganizował było zawsze idealne i twórcze, jak coś, co możemy zobaczyć tylko w bajkach. Możecie więc się zastanawiać, dlaczego tak niechętnie chciałam otworzyć oczy. Oczywiście, że nie chciałabym być zbyt podejrzliwa i podglądnąć, jeszcze zanim pozwolił mi popatrzeć. Jednakże, problemem było to, że posiadałam tę okropną cechę brania wszystkiego zbyt poważnie i wiedziałam, że będę potrzebowała dużo siły, by się nie rozpłakać i nie zrujnować tego momentu.

Więc zamiast tego, okręciłam się i otworzyłam oczy; moje plecy już widziały ten malowniczy widok, który czekał za mną.

Justin zmarszczył brwi w niezrozumieniu, jego dłoń gładziła moje ramię w konsternacji. - Co ty robisz?

- Nie mogę patrzeć. - Zacisnęłam usta, już czując piekące łzy cisnące się do moich oczu. - Boję się, że zepsuję tę randkę.

Justin popatrzył na mnie z niedowierzaniem. - Nie bądź głupia, piękna. - Jego ogromna dłoń chwyciła moją twarz. - Dlaczego sądzisz, że to zepsujesz?

Czułam, jak coś zaczyna mnie piec w gardle, powodując, że jeszcze trudniej było mi się pozbierać. - Ponieważ niszczę wszystko, czego dotknę. Ponieważ zacznę płakać, gdy się odwrócę i zobaczę to wszystko, co dla mnie przygotowałeś. Ponieważ to wszystko mnie przytłoczy i skończy się na tym, że będę wyglądała jak kompletny idiota. - Mogłam tak ciągnąć dalej, ale widziałam, że Justin ma zamiar zaprzeczyć każdej przyczynie, więc moje wywody nie miały sensu.

Justin zamknął oczy, na jego całuśnych ustach pojawił się uśmiech. - Nie niszczysz wszystkiego, czego dotkniesz i możesz płakać, ile chcesz. Cholera, może ja nawet popłaczę z tobą i razem będziemy wyglądać na parę "idiotów".

Mój lekki śmiech spowodował, że kilka łez uciekło z moich oczodołów, lecz szybko je starłam. Wskazujący palec Justina podniósł moją twarz, patrzyłam w jego lśniące, orzechowe oczy i ku mojemu zaskoczeniu, też widziałam w nich łzy.

- Widzisz, co mi robisz? - Justin zamrugał, odganiając łzy i zaciskając szczęki, by się opanować. - Kurwa, chcę tylko, żebyśmy byli szczęśliwi, Sutton. Boże, myślę, że płaczemy o wiele za dużo, przez to całe gówno, które dzieje się w naszym życiu. Dzisiaj, dzisiaj zasługujemy na to by być wolnym. Tylko dzisiejsza noc, zapomnijmy o wszystkim. Po prostu żyj tą chwilą, ze mną. - Błagał, przyciągając mnie bliżej do siebie. Nasze wargi były milimetry od siebie, tak blisko, że widziałam każdy szczegół jego pełnych ust. Chęć, by go pocałować rosła z każdą sekundą.

- M-myślę, że jestem gotowa, żeby się odwrócić. - Wyjąkałam, wsuwając swoją dłoń w Justina. Pasowały idealnie.

- Spodoba ci się. - Oczy Justina rozjaśniły się z radości, zachęcając mnie do odwrócenia się.

Miał rację.

Nie było słów, bym mogła opisać, jak niesamowicie bezbłędne było to stwierdzenie. Wbudowane reflektory oświetlały drogę po wyłożonych drewnianych schodach, prowadząc do głównej części, w której znajdowały się ogromne bale drewna. W samym środku patio stał wspaniały, biały, marmurowy stół, który na swoim miękkim, bawełnianym obrusie miał najwyższe i najbardziej eleganckie kieliszki. Migoczące światełka były rozmieszczone wszędzie, a blask tylko zwiększał mój podziw dla całej tej aranżacji. Śliczne, szklane lampiony były rozmieszczone w tym morzu światła, zwisając pięknie z górnych płyt patio, cienkie i siatkowe zasłony zwisały z sufitu i łagodnie kołysały się na spokojnej, wieczornej bryzie. To było zdecydowanie, jak scena z filmu. Chciałam się uszczypnąć, przekonana, że musiałam jakoś zasnąć w środku dnia i zapadłam w ten przyjemny sen. Jednak, nie ważne, ile razy zaciskałam powieki i otwierałam je znowu, widok ciągle pozostawał ten sam.

Justin założył swoje ramiona na mojej talii, a jego podbródek spoczął na moim gołym ramieniu. - Podoba ci się?

Prychnęłam, kręcąc głową w niedowierzaniu. - Nie potrafię tego opisać, naprawdę oniemiałam.

- Nic nie mów. - Wymamrotał Justin, pomiędzy pocałunkami, które wiodły od moje ramienia do ucha. Odwróciłam się do niego, przyciskając swoje usta do jego z wdzięcznością.

Zanim sprawy zaszły za daleko, Justin przerwał pocałunek, chrząkając z uśmieszkiem. - W takim tempie, nie będziemy mogli skosztować jedzenia i szampana. Chodź.

Połączył nasze ramiona, zanim zaczęliśmy iść po schodach, tylko dzięki niemu zdołałam dojść do stołu, ponieważ moje drżące nogi odmawiały posłuszeństwa. Odsunął krzesło, pokazując mi, że mam usiąść. Pocałowałam go w policzek, siadając na krześle, a on przysunął mnie bliżej stołu. Teraz, gdy byłam bliżej, widziałam, że obrus ma błyszczące, srebrne wzorki biegnący przez drogi materiał. Zajął swoje miejsce na przeciwko mnie, wygładzając nieskazitelnie białą koszulę. Nie mogłam pojąć, jak to było możliwe, że zrobił coś jeszcze bardziej spektakularnego niż to, co robił wcześniej. Byłam tak wdzięczna, że go miałam w swoim życiu, a nawet więcej, że miałam jego miłość i wierność.

Kelner pojawiał się jakby znikąd, nagle kładąc kres hipnotycznej mocy, z jaką działały na mnie oczy Justina. Mój wzrok spoczął na dużej, drogiej butelce szampana, którą, bez żadnych przeszkód, otworzył dla nas kelner swoim kciukiem,

- Szampana, panienko? - Spytał grzecznie, przechylając butelkę ku mojemu kieliszkowi. Skinęłam głową, dziękując mu, gdy już to zrobił. Nalał również trochę buzującego płynu do kieliszka Justina, a potem zostawił ją w wiaderku z lodem, na małym stoliku za Justinem. - Wasze jedzenie pojawi się niebawem. - Uśmiechnął się, ukłoniwszy się, zanim z powrotem wycofał się w ciemność.

- Za wieczór radości. - Justin podniósł kieliszek, wznosząc toast za udany wieczór, który zapamiętamy niż za wieczór, którego będziemy woleli zapomnieć. Delikatnie stuknęliśmy się kieliszkami, obydwoje biorąc łyk musującego płynu. Wydawało mi się, jakby bąbelki wędrowały przez mój system węchowy i smaku, od razu do mojej głowy. Odłożyłam kieliszek, mój niespokojny wzrok spotkał Justina.

- Nie mogę uwierzyć, że udało ci się to wszystko zorganizować. - Wyszeptałam, spokojna atmosfera zwiększyła moją spostrzegawczość. - Myślałam, że pójdziemy na normalną randkę.

Justin uniósł brew, znajomy, egoistyczny uśmiech pojawił się na jego twarzy. - Sutton, czy ja kiedykolwiek zrobiłem coś na pół gwizdka? Poza tym, moja dziewczyna zasługuje na wszystko, co najlepsze.

Moje policzki zrobiły się czerwone, a zażenowanie było przytłaczające. Justin musiał zauważyć, jak się speszyłam, gdy przełknęłam łyk szampana.

- Sutton, uspokój się. To tylko ja. Przesunął swoją dłoń po stole, splatając nasze palce. Pocieszająco trzymał moją dłoń, jeden z jego zimnych, smukłych palców wodził po wierzchu mojej dłoni.

W tym momencie mój telefon głośno zawibrował w torebce, a ja praktycznie podskoczyłam na swoim krześle ze stresu. Grzebałam w niej, w końcu znajdując swój telefon pośród masy innych rzeczy. Zanim mogłam nacisnąć klawisz, Justin zażądał, żebym mu go podała. Upierał się, że nie chce, żeby istniał chociaż jakiś cień szansy, że ktoś odwróci uwagę albo zepsuje ten wieczór. Od razu wyłączył mój telefon, gdy tylko mu go podałam, chowając go do kieszeni swoich spodni.

- Nie chcę SA, jako przyzwoitki na tej randce. Zorganizowałem to tylko dla nas, dla nas i dla nikogo innego. - Wyjaśnił, ale ja podniosłam rękę, by go uciszyć.

- Nawet o nim, niej, tym kutasie, nie rozmawiajmy. - Zachęcona przez alkohol, chciałam używać trochę tej optymistycznej energii Justina, którą emanował przez cały wieczór. - Właśnie się zorientowałam, że nigdy tak naprawdę nie poszliśmy na prawdziwą, romantyczną randkę.

- Cóż, mówią, że zawsze musi być ten pierwszy raz. O czym rozmawiają normalne pary na randkach?

- Hmmm... - Zmusiłam swój umysł do pracy, patrząc w górę. - Jaki jest twój ulubiony kolor? - Zapytałam, kładąc swoje łokcie na stole i opierając głowę na rękach.

- Lubię czarny, pomimo, że wielu może powiedzieć, że to w ogóle nie jest prawdziwy kolor. Więc, mój ulubiony kolor, to granatowy. Wiem, że ty uwielbiasz pastelowe kolory, więc nie ma sensu pytać o twój ulubiony. Więc, jaka jest, w tej chwili, twoja ulubiona piosenka?

Jedzenie, które właśnie pojawiło się na naszych talerzach, przerwało naszą rozmowę. Przystawką był zupa z marchewki i kolendry, która właściwie była jedyną zupą, którą jadłam. Aromat był cudownie świeży z wyczuwalną nutą przypraw. Siedzieliśmy w milczeniu, smakując jedzenie, co na pewno bardzo mi się podobało.

- Muszę przyznać, że to Photograph Eda Sheerana, ale wolę cover mojego chłopaka. Śpiewa to a capella i jest to jedna z najpiękniejszych piosenek, jaką kiedykolwiek słyszałam. - Uśmiechnęłam się do niego, biorąc kolejną łyżkę zupy.

Polizał swoje usta w aprobacie. - Może, będzie musiał ją zaśpiewać kiedyś na ich weselu.

Prawie udławiłam się swoją zupą. Weselu? Justin nigdy wcześniej nie mówił o braniu ślubu. To nie tak, że byłam przerażona tym pomysłem; właściwie on był jedyną osobą, którą widziałam, gdy zamykałam oczy i wyobrażałam sobie siebie idącą do ołtarza. Chodziło o to, że teraz to nie był odpowiedni moment na ślub. Byliśmy tak bardzo zaganiani w tym wszystkim, w naszej pracy w dilerce, w byciu torturowanym przez sadystycznego stalkera, w próbowaniu pozostaniu przy życiu itp. Nie wspominając, że oboje byliśmy ciągle młodzi, zapewne będzie dużo czasu, by rozmawiać o tym w przyszłości, prawda? Jeśli mamy wziąć ślub, to tak się stanie i tyle.

Do deseru, udało mi się, niestety, wypić pięć kieliszków szampana i byłam bardzo bliska dokończenia swojej trzeciej lampki białego wina. Zaczynałam się tak denerwować, że miał zamiar mi się dzisiaj oświadczyć, że nie mogłam się nawet skupić na jedzeniu, picie wydawało się być jedyną rzeczą, którą mogłam robić, nawet niż angażowanie się w krótkie rozmowy, by się uspokoić.

- Wszystko w porządku, kochanie? - Spytał Justin, jego oczy skanowały mie uważnie, gdy wsadził pełną łyżkę ciasta do buzi.

- Tak, w porządku. Po prostu dużo zjadłam, to tyle. - Oparłam się na krześle, masując się po brzuchu, chcąc go przekonać. Justin nie wyglądał na zadowolonego z odpowiedzi, ale na całe szczęście, nie próbował dalej mnie wypytywać.

- Właściwie to chciałem porozmawiać z tobą o czymś i pomyślałem, że to będzie odpowiedni czas, by zadać to pytanie.

Mój żołądek zrobił salto, przewrócił się do góry nogami, skręcił się - właściwie zrobił wszystko to, co akrobata może zrobić na trampolinie. Miał zamiar się oświadczyć. Jak mogłam się nie zgodzić? Czy mnie znienawidzi, jak mu odmówię? Czy wszystko zniszczę? Niepokój i alkohol zmieszały się razem w moim żołądku, powodując, że wszystko zaczęło wirować.

Słyszałam, jak Justin coś mamrocze, ale nie mogłam tak siedzieć i kłamać. Musiałam być twarda i powiedzieć mu szczerze, co myślę. Obiecaliśmy sobie, że nie będziemy się nigdy okłamywać.

- Przykro mi, nie wyjdę za ciebie. - Wydusiłam z siebie, zakrywając dłonią twarz w szoku, na to, jak zimno i szorstko zabrzmiały moje słowa. Chciałam dodać "nie jeszcze", ale słowa nie chciały wyjść z moich ust. Czułam, że alkohol zaczyna się rozpływać po moim organizmie.

Justin przebiegł dłonią przez swoje oczy, zniżając swoją głowę w rozczarowaniu. Taki widok, spowodował, że zabolało mnie serce, czułam jak opada do mojego żołądka, lądując zaraz obok niepokoju i alkoholu. Był smutny i to była tylko moja wina.

- Sutton... Ja...

- To nie tak, że mówię, że nigdy cię nie poślubię, ponieważ chcę, naprawdę bardzo chcę. Po prostu nie sądzę, że teraz jest na to odpowiedni czas i nie chcę, żebyśmy się z tym spieszyli. To musi być odpowiedni czas dla nas obojga. Ja po prostu, proszę. Nie mogę pozwolić na to, że mnie znienawidzisz. - Moje słowa wyszły ze mnie w jednym, długim zdaniu, byłam zdziwiona, że w ogóle zrozumiał, to co chciałam mu powiedzieć/wytłumaczyć.

Ku mojemu zaskoczeniu, wybuchnął śmiechem, pocierając swoją twarz dłońmi. - Sutton, chciałem tylko zapytać, czy chciałabyś wybrać się ze mną na małe wakacje, na parę dni z tego gównianego miasta - nie zdawałem sobie sprawy, że to w dzisiejszych czasach oznacza oświadczyny. Jednakże, dobrze jest wiedzieć, że myślimy tak samo, co do czasu naszego ślubu.

Chwila - co?

- Więc, nie oświadczasz mi się? - Spytałam w zmieszaniu.

- Nie, oświadczam, że chciałbym cię gdzieś zabrać, ale nigdy nie zapytałem o ślub. - Justin przygryzł swoją wargę w mieszance zadowolenia i niepokoju. - Myślę, że alkohol mógł uderzyć ci do głowy, kochanie. Może powinniśmy pojechać do domu?

- Myślę, że to będzie dobry pomysł... - Przerwałam, chwytając torebkę ze wstydem.

***

Z niewiadomych powodów, zażenowanie i upokorzenie nie trwało zbyt długo. Kiedy wyszliśmy z auta, poczułam, jak nagle wzrasta we mnie pewność siebie, jak jeszcze nigdy, odkąd byłam z Justinem. Oczywiście, Justin nie widział mnie w moich imprezowych czasach, więc nie był przygotowany na to, co się ze mną działo, gdy tyle wypiłam. Taka dawka alkoholu zamieniała mnie w asertywną i przebiegłą wersję mnie.

- Poniesiesz mnie, kochanie? - Entuzjastycznie zarzuciłam na niego ramiona, co spowodowało, że się zakołysałam, straciłam równowagę i upadłam na ziemię, obijając sobie tyłek. - Oh cholera. - Wymamrotałam z bólu, zanim zaczęłam się histerycznie śmiać.

- Jezus, Sutton. - Śmiał się ze mną, podnosząc mnie z podłogi w swoje mocne ramiona, niosąc mnie, jak pannę młodą do głównych drzwi naszego mieszkania.

- Jesteś taki silny, kochanie.

- Wiem. - Zgodził się zuchwale, przyciskając guzik z numerem naszego piętra w windzie.

- Myślę, że stąd już sobie poradzę. - Wymamrotałam, odpychając go, żeby mógł postawić mnie na własne nogi. Próbowałam utrzymać równowagę i naprawdę radziłam sobie całkiem nieźle, dopóki drzwi windy nie otworzyły się i prawie upadłam na twarz. Dzięki Bogu, Justin złapał mnie, zanim wywróciłam się, twarzą prosto na dywan.

- No dalej, Sutton. - Chrząknął, gdy prowadził mnie w kierunku drzwi mieszkania.

Jego chrapliwy i szorstki głos spowodował, że poczułam pożądanie, czułam jak wszystko wewnątrz mnie zaczyna się podniecać. Bez ostrzeżenia, przycisnęłam Justina do ściany, jego oczy rozszerzyły się w zaskoczeniu.

- Chcę ciebie Justin. - Powiedziałam niewyraźnie, przyciskając swoje ciało do jego. Czułam jego krocze na moim udzie, co tylko zachęcało mnie jeszcze bardziej.

- Sutton, nie możemy. - Jęknął, jednak nawet w tym niezbyt oświetlonym korytarzu, byłam w stanie zobaczyć jego ciemniejące oczy wypełnione pragnieniem.

- Ale ja tęsknię za tobą i twoim dotykiem. - Wyszeptałam, moje dłoń powędrowała w dół jego koszuli, by chwycić jego twardy członek w spodniach. Justin wypuścił powietrze z rozkoszy, starając się wygrać ze swoim instynktem.

- Jesteś pijana, nie będę cię wykorzystywał w takim stanie. - Obrócił nas, łapiąc moje nadgarstki i podnosząc moje dłonie nad głowę, więc nie byłam w stanie go dotykać. Próbowałam z nim walczyć, ale był zbyt silny.

- Nie będziesz mnie przecież wykorzystywał, prawda? Ponieważ, to ja proszę, byś się ze mną kochał. - Żądałam, zarzucając nogę na jego talię i ponownie przyciągając go bliżej do mojego ciała.

-Sutton... - Wymamrotał, jego usta lekko dotykały moich. - Musisz iść spać.

- Spanie może zaczekać, jedyną rzeczą, której potrzebuję jesteś ty.

Ku mojej satysfakcji, poddał się swoim żądzą i przycisnął swoje ciało do mojego, zakładając obie moje nogi na jego pas. Zachichotałam ponownie, kładąc ręce na jego szyi, by pogłębić nasz pocałunek. Szamotał się, szukając kluczy w kieszeni, ciągle przyciskając swoje usta do moich, jego ciepły język wchodził do mojej buzi. Gdy otworzył drzwi, wniósł mnie do środka mieszkania, zamykając drzwi swoją stopą. Jego pocałunki wędrowały po mojej szyi, powodując, że odrzuciłam w tył głowę i zajęczałam z przyjemności.

A potem przestał.

Klik.

Pokój nagle wypełnił się światłem, ukazując speszonych Kaylę i Jaxona na kanapie. To było oczywiste, że wcześniej się całowali, Jaxon patrzył na naszą dwójkę z miną winowajcy. Kayla wygładziła swój sweter, przygryzając wargę ze wstydu.

- Co wy do cholery robicie? - Krzyknął Justin, opuszczając mnie na podłogę.

- Cóż, mógłbym zadawać wam to samo pytanie? - Odpowiedział opanowany Jaxon, jego wzrok wędrował między naszą dwójką.

- A jak to wyglądało Jaxon? - Wymamrotałam, sfrustrowana, opierając się mocno o Justina, tak bym mogła utrzymać równowagę.

- Jesteś pijana?

- Nie, jestem tylko trochę podpita, Jaxon. - Powiedziałam z najgorszą próbą brytyjskiego akcentu.

- Muszę ją zanieść do łóżka. - Wyjaśnił Justin, przyciskając mnie bliżej do swojej piersi. - Myślę, że powinieneś jechać do domu.

- Tak, jasne. - Jaxon szybko podniósł się z kanapy, wsuwając swoje stopy w buty, a ręce w rękawy kurtki. - Zobaczymy się jeszcze kiedyś? - Uśmiechnął się do Kayli, zanim wymamrotał krótkie przepraszam do Justina i wyszedł.

- Justin, posłuchaj. Naprawdę bardzo mi przykro... - Kayla zaczęła przepraszać, ale Justin tylko pokręcił głową.

- Kayla, nie dzisiaj. Naprawdę nie mam czasu, by wysłuchiwać, dlaczego wpychałaś język w gardło mojego brata - to może zaczekać do rana. Teraz, moim jedynym zmartwieniem jest zaprowadzenie, tej tutaj, do łóżka.

Kayla skinęła głową w zgodzie z zakłopotanym spojrzeniem. Spuściła wzrok, skupiając się na pulchnej poduszce na sofie, gdzie miała zamiar spać.

Wybuchnęłam śmiechem, z powodu tej niezręczności, co tylko spowodowało, że Justin jeszcze szybciej zaprowadził mnie do naszej sypialni. Wyrwałam się z jego uścisku i skoczyłam na łóżko, zaczęłam skakać po materacu, by sprowokować go jeszcze bardziej.

- Sutton, złaź, zanim złamiesz sobie kark! - Krzyknął, zamykając za sobą drzwi we frustracji.

- Zmuś mnie! - Prychnęłam, pomiędzy skokami, podekscytowanie krążyło w moich żyłach. Dlaczego częściej nie skakałam na łóżku? Zapomniałam, jak dobrze można się przy tym bawić. - Justin, naprawdę to jest super! Nie robiłeś tego, jak byłeś dzieckiem?

Justin wdrapał się na łóżko, chwytając mnie za ramiona, co spowodowało, że przestałam skakać. Wydęłam niedojrzale usta w odpowiedzi, pokazując mu język. Mój wybryk zyskał tylko jeszcze większy wzrok potępienia od Justina.

- Sutton, jeśli się nie uspokoisz i nie położysz, przysięgam, że...

Przechyliłam głowę na bok. - Że co? - Rzuciłam mu wyzwanie, zwężając oczy. - Dasz mi szlaban?

Popchnęłam go na łóżku, zanim zdążył mi odpowiedzieć, przez przypadek upadając razem z nim. Opadłam na niego z lekkim uderzeniem, obydwoje zderzyliśmy się czołami. Obydwoje przeklęliśmy w tym samym czasie, a pokój wypełnił się głośnymi oddechami.

- Sutton, do spania. - Warknął, odwracając nas tak, że teraz to on leżał na mnie. - Pójdę przynieść ci szklankę wody.

Kłamałabym, gdybym powiedziała, że mogę wam powiedzieć, co stało się dalej, ponieważ od tej chwili miałam symptomy amnezji wstecznej. Myślę, że możemy to uznać za dobrą rzecz.
 __________________________________________________________

Dzień dobry wakacyjnie! :)
W końcu udało mi się dotrzeć do Was z rozdziałem.
Hah pijana Sutton to super Sutton XD
Do następnego!

#muchlove N.

31 komentarzy:

  1. Pijana Sutton to najlepsza Sutton haha xd Dlaczego wcześniej nie było takich sytuacji? Współczuję Justinowi, ale później będzie miała nauczkę ;)
    Uwielbiam ten rozdział! Mam nadzieję, że autorka będzie w wakacje więcej pisać, bo jestem żądna więcej rozdziałów, więcej akcji, więcej Justina z Sutton!! :)
    Z niecierpliwością czekam na następny x /@bizzlessmile

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdzial super :) ale po tej koncowce boje sie o to co sie zdarzy :o

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdzial super :) ale po tej koncowce boje sie o to co sie zdarzy :o

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział mega! Czekam na następny, mam nadzieje że bedzie jak najszybciej *.*

    OdpowiedzUsuń
  5. kocham <3 super rozdział <3 nie mogę doczekać się nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  6. KOCHAM!!!! Dziękuję za tłumaczenie ! Czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  7. kocham pijaną Sutton <3333

    OdpowiedzUsuń
  8. Aż zachciało skakać mi się na łóżku XD
    Rozdział genialny! taki awww ;3
    @himyliam

    OdpowiedzUsuń
  9. ciekawe czy ten sms był od SA ; /powinni zrobić z tego opowiadania serial :)
    Narawde śwetnie tłumaczysz, masz zdolności pisarsie i pewnie gdybyś zaczęła pisać swoje opowiadanie to byłoby mega :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. własnie zadawałam sobie to samo pytanie! ;o haha zdecydowanie! <3
      Ahh dziękuję, ale ja raczej nie potrafiłabym wymyślić jakieś historii i ładnie tego opisac.. moje zdolności w tej dziedzinie są raczej słabe XD

      Usuń
  10. Kiedy nowy rodział?

    OdpowiedzUsuń
  11. Nienawidzę tej Kayli (wybacz nie wiem jak to odmienić) mam nadzieje ze jak najszybciej zniknie z ich mieszkania i życia

    OdpowiedzUsuń
  12. najlepsze opowiadanie ♥ jesteś świetna nie moge sie doczekać następnego

    OdpowiedzUsuń
  13. Długo nie ma rozdziału :-(

    OdpowiedzUsuń
  14. Kiedy rozdzial????????????????????

    OdpowiedzUsuń
  15. Kiedy rozdzial?

    OdpowiedzUsuń
  16. Juz prawie drugi miesiąc nie ma rozdziału

    OdpowiedzUsuń
  17. Kiedy rozdzial do kurwy?!

    OdpowiedzUsuń
  18. wow osoba nade mną chyba naprawdę nie ma kultury osobistej :/
    W sensie wszyscy czekają na rozdział i na pewno wszyscy są zdenerwowani (ja jestem) ale trzeba zachować trochę wyrozumiałości ://
    Pozdrawiam i czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  19. Kiedy następny rozdział ? :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Mogłabyś mnie informować ? - @vbieberx

    OdpowiedzUsuń
  21. Dlaczego nie można otworzyć rozdziału 29 ?

    OdpowiedzUsuń
  22. Kochanie ja takze czekam na rozdzial ❤ musisz go ekonczyc, uzslezniona jestem od takich opowiadan. Dokoncz go blagam ! ❤

    OdpowiedzUsuń
  23. Proooosimy o rozdzial :(

    OdpowiedzUsuń
  24. Dodasz jeszcze rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  25. Doczekamy sie czy nie bardzo?

    OdpowiedzUsuń