Rozdział 33.

Mała, koścista pani zeszła tyłem z barierki, dając mi bardzo mało czasu, by złapać jej delikatne, drżące ciało w moje ramiona. Po tym, jak już stanęła na ziemi, zaczęła płakać. Jednakże, nie płakała ani nie jęczała, tak jak bym się spodziewała, po prostu lekko kołysała ramionami, od czasu do czasu pociągając nosem. Było tak, jakbym trzymała wszystkie jej kawałeczki, i tylko ja potrafiłam, utrzymać je wszystkie razem. Potrzebowałam kleju, który tylko ona mogła uzyskać.

- Sądzę, że powinnam zawieźć cię do szpitala. Tam będziesz bezpieczna. - Pocierałam jej plecy, ignorując dziwne, zimne spojrzenia, które rzucali nam przechodzący ludzie. Patrzyłam im prosto w oczy, zniesmaczona tym, co stało się z naszym społeczeństwem. Wszystkim przyklejaliśmy etykietki i piętnowaliśmy ich. Jeśli nie wpasowałeś się w społeczeństwo, nie przestrzegałeś "norm" - byłeś traktowany inaczej. Jesteś odepchnięty i izolowany od większości, z surowym wyrokiem, że po prostu jesteś nieakceptowany w społeczeństwie. Nie, to nie było w porządku, ale granie fair bardzo rzadko odgrywa rolę w wyznaczaniu norm "bycia respektowanym".

Kobieta pokręciła głową, uwalniając się z mojego objęcia. - Nie możesz mnie znowu tam wysłać. Nie wrócę tam. - Jej orzechowe oczy były szeroko otwarte i przekrwione, jej drżące ręce w desperacji złapały moje, bym zaproponowała inną opcję. Nie mogłam w tej chwili nic innego wymyślić. Ta kobieta była obcą osobą, z która kiedyś rozmawiałam. Skąd mogłam wiedzieć, że mogę jej zaufać? Nie wspominając o tym, że była zagrożeniem dla siebie i potencjalnie również dla innych. Nie chciałam być odpowiedzialna za to, że mogłaby ponownie spróbować popełnić samobójstwo i tym razem by się jej powiodło. To byłaby moja wina, że nie zapewniłam jej bezpieczeństwa.

- Przykro mi słyszeć, że już kiedyś byłaś w szpitalu, ale naprawdę sądzę, że tam będzie ci najlepiej. Nie chcę byś znowu zrobiła sobie krzywdę. - Próbowałam jej to wytłumaczyć, ale ona ignorowała moje racjonalne tłumaczenie. Upadła na kolana w beznadziei, jej kościste dłonie ciągle trzymały moje.

- Proszę. Ty nie rozumiesz. Oni cały czas podają mi leki uspokajające. Terapia w ogóle mi nie pomaga. Musiałam ich okłamać, żeby mogli mnie wypuścić. Myślę nawet, że wiedzieli, że kłamałam, ale nie obchodziło ich to. Zabierałam łóżko, które mogli dać komuś innemu, komuś, kto jest wart ocalenia. Proszę, nie każ mi tam wracać. Pozwól mi odejść.

To złamało mi serce, że personel prawdopodobnie wiedział, że kobieta kłamała o jej lepszym samopoczuciu, ale i tak jej uwierzyli, bo po prostu chcieli mieć wolne łóżka dla innego pacjenta. Wiedzieli, że jeśli ją wypuszczą, że gdy wyjdzie przez te zabezpieczone drzwi zrobi sobie coś niedobrego, zrani się. Musieli wiedzieć, że ciągle jest niestabilna i w depresji. Płacą im za diagnozę i leczenie osób z problemami psychicznymi. Wszystko, czego potrzebowała ta kobieta to ktoś, kto by się o nią troszczył, kogoś, kto ją zrozumie i będzie jej przypominał, że jest warta ocalenia. Ona zasługiwała na to, by żyć.

- Okej. Nie zmuszę cię, żebyś tam wróciła. - Westchnęłam pokonana, pomagając jej wstać na nogi. - Ale naprawdę potrzebuję pomocy, by zapewnić ci bezpieczeństwo. Zadzwonię do kogoś, jeśli oczywiście mi pozwolisz?

Kobieta skinęła głową, ocierając swoje łzy, wierzchem dłoni. - Dziękuję, dziękuję, dziękuję. - Szeptała na okrągło, wyrażając swoją wdzięczność.

Jedyną osobą, do której chciałam zadzwonić po pomoc był Justin, ale wiedziałam, że pracuje i nie będzie się cieszył, że mu przeszkadzam. Poza tym nie chciałam również, by zagrażało mu jakieś niebezpieczeństwo lub popadł w tarapaty; nigdy bym sobie nie wybaczyła, jeśli coś by mu się stało, tylko przez moją głupotę. Jednak, znałam kogoś innego, kto mógłby mi pomóc, a jego zmiana właśnie się kończyła. Na całe szczęście, odebrał po pierwszym sygnale.

- Sutton, Mark powiedział mi, że wrócisz za dwadzieścia minut. Gdzie jesteś?

- Przepraszam, Jax. Posłuchaj..

- Zdajesz sobie sprawę, co zrobiłby mi Justin, gdyby coś ci się stało, gdy się tobą opiekuję, prawda?

- Jaxon, wiem...

- Zbił by mnie na kwaśne jabłko. Nie czekaj, wypatroszył by mnie, a potem nakarmił moimi wnętrznościami.

Ten obraz od razu pojawił się w mojej głowie, więc szybko krzyknęłam. - Zamknij się, Jaxon! - Wrzasnęłam, modląc się, by przestał mnie pouczać i pozwolił mi wyjaśnić ważniejsze sprawy. Na szczęście, moje modlitwy zostały wysłuchane. - Potrzebuję, żebyś przyszedł i spotkał się ze mną na Seadrift Bridge, i to szybko. To pilne.

- Wszystko w porządku? Wystraszyłaś mnie Sutton, co się dzieje? - Słyszałam, jak zaczął głośniej oddychać, usłyszałam zgiełk ulicy w tle, co oznaczało, że właśnie wyszedł z The Grill.

- Wszystko ci wytłumaczę, jak tu dojdziesz, tylko proszę, przyjdź najszybciej jak możesz.

- Już jestem w drodze.

Z powrotem wsunęłam telefon do kieszeni mojej kurtki, czując chociaż odrobinę ulgi, wiedząc, że Jaxon już idzie i już niedługo to nie będzie tylko mój problem. Pomimo, że Jaxon jest trochę młodszy ode mnie, był o wiele bardziej rozsądny i potrafił wpasować się w takie sytuacje. Dokładnie wiedział, co robić i jak poradzić sobie z tą kobietą, powodując, że obu nam będzie łatwiej.

- Mój przyjaciel jest już w drodze. - Zapewniłam kobietę. - Może pójdziemy gdzieś w jakieś bardziej ciche miejsce, tam obok jest ławka. - Wskazałam na kawałek wydzielonej zieleni, który znajdował się po drugiej stronie mostu. Musiałam zabrać ją z okolic tej barierki, byłam przestraszona, że jeśli chociaż pozwolę sobie mrugnąć, ona znowu wespnie się na nią i tym razem skoczy. Na całe szczęście, zgodziła się, więc udałyśmy się w kierunku ławki.

- Jak masz na imię? - Spytałam kobietę, właśnie teraz zdając sobie sprawę, że praktycznie nic o niej nie wiem.

- Alice, proszę, abyś tak się do mnie zwracała. Nie lubię imienia, które dała mi moja matka. - Powiedziała to, bawiąc się diamentem na pierścionku, który luźno spoczywał na jej serdecznym palcu, jej brązowe loki opadły na jej twarz.

- Alice to ładne imię. Jestem Sutton. - Poinformowałam ją, nie wiedząc, co jeszcze mogę powiedzieć. Przez jakiś czas, siedziałyśmy w ciszy, na ławce, czekając na Jaxona. Cisza pomiędzy nami nie było niezręczna czy nieprzyjemna; tak naprawdę była bardzo kojąca, tak jakbym znała kobietę koło mnie od lat. Uśmiechnęłam się do siebie, doceniając rzadkie uczucie spokoju.

- Sutton! - Znajomy głos zawołał mnie, popatrzyłam na Jaxona, który biegł przez most w kierunku ławki. Od razu wstałam, przyciągając go do siebie w uścisku, będąc wdzięczna mu za to, że tak mogę na nim polegać.

- Potrzebuję twojej pomocy. Właśnie powstrzymałam tę kobietę przed skoczeniem z mostu i nie wiem, co mam robić. Ona nie chce wracać do szpitala, ale nie wiem, czy potrafię się nią sama zająć. Nie chcę, żeby zrobiła sobie krzywdę.

Jaxon skinął głową, uważnie mnie słuchać, gdy przyswajał informacje, którymi go karmiłam, skupiając swoje spojrzenie tylko na mnie.

- Jaxon?

Jaxon wyglądał na oszołomionego, gdy oboje odwróciliśmy się w kierunku, z którego pochodził głos. Szeroko otwarte oczy Alice odwróciły wzrok od jej rąk, teraz koncertując się tylko na Jaxonie, który stał koło mnie. Cichy jęk wydobył się z jej ust, swoje drżące dłonie przyłożyła do ust. Spojrzałam na Jaxona, który teraz zrobił się upiornie blady, wszystkie kolory odpłynęły z jego twarzy. Co się działo? Czy oni się już wcześniej spotkali? Jaxon szybko podał mi niespodziewaną odpowiedź, na wszystkie pytania, które biegły przez moją głowę.

- Mama?
_______________________________________________
Dzień dobry :)
Najgorszy okres powoli za nami, więc może teraz znajdę trochę więcej czasu na tłumaczenie :) Jednak autorka stanęła na 35 rozdziale, co tak czy siak, każe nam na nią czekać. Więc doszłam do wniosku, że rozdział będzie pojawiał się raz na miesiąc (tak jak było to od dłuższego czasu), żeby nie dogonić jej za szybko, abyśmy potem nie musieli czekać kolejnych 6 miesięcy na nowy rozdział...

Mama chłopców? ;o

#muchlove N.

9 komentarzy:

  1. O BOŻE!!! Chyba dostanę zawału! Szkoda że jest tak mało komentarzy Ale na pewno duuuzo osób go czyta, nie poddawaj się kochanie i tłumacz dalej:* /Heresna

    OdpowiedzUsuń
  2. Omg. Co tu dzieje. Jestem w szoku. Nie poddawaj się. Szkoda tylko że rozdziały będą się pojawiać co miesiąc nie wiem czy wytrzymam tyle

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja juz nie pamietam czemu Justin i Jaxon nie maja kontaktu z mama :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda, że rozdziały będą tak późno, ale lepsze to niż czekać potem długi czas i zapomnieć co było. Wytrwałości w tłumaczeniu!:)

    OdpowiedzUsuń
  5. jezu, myslalam, ze tylko ja teraz to czytam, a tu miłe zaskoczenie. ostatnio postanowiłam troche "cofnąć sie w przeszłość" i powrócić do tych wszystkich ff i zaczęłam ponownie czytać SA 😍👌
    nie poddawaj sie ❤️

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku nie moge doczekać sie następnego rozdziału mam nadzieje ze bedzie za niedługo 😃 Jestem Ci bardzo wdzięczna ze tłumaczysz to opowiadanie ❤️❤️Oby tak dalej xoxo

    OdpowiedzUsuń
  7. W życiu bym się tego nie spodziewała! Ale rozumiem, że brakuje jej rodziny. Dobrze tłumaczysztłumaczysz. Czekam na następny! Weny!:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy nastepny?

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy następny ?? :-*

    OdpowiedzUsuń